"Zatrważające". Eksperci grzmią po doniesieniach o Ch‑55

Instytut Technicznych Wojsk Lotniczych potwierdził, że w lesie pod Bydgoszczą spadł rosyjski pocisk manewrujący Ch-55. - Kompromitacja i katastrofa z naszej strony - mówi WP gen. Roman Polko, komentując te nieoficjalne ustalenia. - To następny powód do wyjazdu ambasadora Rosji z Warszawy - uważa były ambasador Jan Piekło.

Ch-55 pod Bydgoszczą? Generał nie wierzy, że przelotu nie było widać na radarach
Ch-55 pod Bydgoszczą? Generał nie wierzy, że przelotu nie było widać na radarach
Źródło zdjęć: © PAP | WP
Arkadiusz Jastrzębski

10.05.2023 | aktual.: 10.05.2023 18:37

Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych przygotowuje dla prokuratury ekspertyzę dotyczącą obiektu znalezionego w lesie pod Bydgoszczą. Z ustaleń ekspertów wynika, że "pocisk manewrujący Ch-55 najpewniej przyleciał zza naszej wschodniej granicy" - poinformowało w środę nieoficjalnie RMF FM. Polska armia nie ma tego typu uzbrojenia.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, zapytany o sprawę znalezionych szczątków, odpowiedział, że biegli cały czas "dokonują pełnych analiz zarówno miejsca, jak i przedmiotu zdarzenia". - Myślę, że wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak niebawem przedstawi raport w tej sprawie - powiedział.

Rosyjska rakieta pod Bydgoszczą. "Niewybaczalne błędy"

Jan Piekło, były ambasador Polski w Kijowie uważa, że po ostatecznym potwierdzeniu, że to Rosjanie wystrzelili rakietę w kierunku Polski, ambasador Siergiej Andriejew powinien zostać wezwany do naszego MSZ i otrzymać notę dyplomatyczną. - Moim zdaniem powinien też opuścić Polskę. Z jakiś powodów nie zostało to zrobione, może teraz zobaczymy ten scenariusz - dodaje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Z każdego punktu widzenia to jest nadal kompromitacja i katastrofa z naszej strony. Poziom komunikacji wobec ludności cywilnej jest zatrważający - tak z kolei o działaniach polskich służb mówi WP gen. Roman Polko, były oficer wojsk powietrznodesantowych i sił specjalnych. Jego zdaniem wciąż brakuje czytelnego wyjaśnienia sytuacji Polakom.

Gen. Polko dodaje, że również z punktu widzenia wojskowego polska strona popełniła "niewybaczalne błędy".

- Nie wierzę, że tego przelotu nie było widać na radarach. To rakieta manewrująca, więc po obniżeniu pułapu mogła zniknąć z radarów, ale wtedy powinno się jej szukać. Oczywiście wcześniej powinna zostać zestrzelona - stwierdza.

Rosjanie testowali nasze systemy?

- To rakieta, która może przenosić głowice jądrowe na odległość dwóch tysięcy kilometrów. Ta nie była uzbrojona, ale jak nasze systemy zadziałały? - podkreśla wojskowy. W opinii byłego dowódcy GROM przelot rakiety mógł być wynikiem awarii, ale mógł to być też test reakcji Polski na taki krok ze strony armii Władimira Putina.

Ten sam cel Rosjan wskazuje Jan Piekło. - Podejrzewam, że to była próba reakcji obrony przeciwlotniczej, co Rosjanie wielokrotnie robili w stosunku do Ukrainy. Myślę, że taki był zamiar - komentuje były polski ambasador w Ukrainie.

- Potrzebne jest szybkie wyjaśnienie sprawy opinii publicznej i działania wobec ambasadora Rosji - podkreśla.

Ambasador Andriejew wciąż w Polsce

- Póki co w MSZ powinien stawić się ambasador Andriejew, ale nie jest wykluczone, że on sam "poprosi" o pilne wezwanie do Moskwy, czyli zrezygnuje ze swojej misji - prognozuje polski dyplomata.

I przypomina: - Pamiętamy oblanie go sztuczną krwią, co stworzyło pewien impas dyplomatyczny, a co zostało wykorzystane przez rosyjską stronę. Gdyby go nie było w Polsce, trudniej byłoby mu prowadzić takie działania prowokacyjne, jak 9 maja przed pomnikiem w Warszawie - dodaje.

Rakieta pod Bydgoszczą. Spadła w połowie grudnia

27 kwietnia MON poinformowało, że w okolicach miejscowości Zamość pod Bydgoszczą znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Następnego dnia dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski nawiązał do wydarzeń z połowy grudnia ubiegłego roku, gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę, wskazał też na próby działań psychologicznych podejmowane przez Rosję.

Przypomnijmy: Andriejew w środę został wezwany do polskiego MSZ, ale w innej sprawie niż odnaleziona pod Bydgoszczą rakieta. Wręczono mu notę protestacyjną, dotyczącą incydentu z udziałem rosyjskiego myśliwca wobec samolotu Straży Granicznej.

Wybrane dla Ciebie