Dariusz Bruncz: "Abp Głódź to skuteczny dyplomata. Ma imponujące kontakty we wszystkich partiach" (Opinia)
Złote, a skromne – mówił filmowy abp Mordowicz w słynnym "Klerze" Wojciecha Smarzowskiego. W odniesieniu do abp. Leszka Sławoja Głodzia, który był prawdopodobnie prototypem barwnego hierarchy, można byłoby powiedzieć "Hardy, ale skuteczny". I chyba na tym polega cała tajemnica niezatapialności metropolity Głodzia.
29.10.2019 | aktual.: 29.10.2019 16:27
Legendarna twarda głowa duchownego i rozległe ekumeniczne kontakty, niekoniecznie natury religijnej, plus determinacja sprawiły, że duchowny, kończący powoli służbę w archidiecezji gdańskiej, jest wciąż jednym z najbardziej rozpoznawalnych rozgrywających w Konferencji Episkopatu Polski.
Dyplomata i "swój chłop"
Abp Sławoj Leszek Głódź to nie tylko płomienna obrona dobrej zmiany, ale też zręczny – i co najważniejsze – skuteczny kościelny dyplomata, któremu udało się zbudować imponującą sieć kontaktów z politykami różnych opcji. Polityczny ekumenizm abp. Głodzia umożliwiał mu przez lata budowanie własnej pozycji i realizowania celów, a jednym z najważniejszych przedsięwzięć – choć nie jedynym – było wyciągnięcie na prostą pogrążonej w długach i stojącej na progu bankructwa archidiecezji gdańskiej, zrujnowanej wizerunkowo i finansowo aferą wydawnictwa Stella Maris.
Na próżno szukać wśród polityków z jakiejkolwiek opcji kogoś, kto krytycznie wypowie się o hierarsze, a wręcz przeciwnie. Nawet jeśli zdarzają się niedyskrecje mówiące o wyczynach alkoholowych arcybiskupa, a ich autorami są prominentni politycy lewicy jak były premier Leszek Miller, to jednak są to bardziej wypowiedzi, które nie wnoszą jakiejś szczególnej atmosfery skandalu, a wręcz mogą ukazywać hierarchę jako "swojego chłopa", który i wódki się napiję, i cygaro zapali, a i normalnie pogada nawet z komuchem.
Śp. Józef Oleksy, niezwykle lubiany i ceniony polityk SLD, były premier pomówiony przez Antoniego Macierewicza o współpracę z rosyjskim wywiadem, zapytany ongiś o abp. Głodzia, wyraźnie stwierdził, że nikt od niego nie usłyszy złego słowa o abp. Głodziu. Ta relacja była tak zażyła, że to właśnie abp Głódź jednał Oleksego w ostatnich chwilach życia z Bogiem, a później przewodniczył uroczystościom pogrzebowym. Ale nie tylko Oleksy.
Gdy zamordowano prezydenta Pawła Adamowicza, a po mediach hulały niepotwierdzone doniesienia, że rodzina zmarłego nie chciała, aby to Głódź głosił kazanie pogrzebowe, mało kto wiedział, że słowa, jakie padły podczas homilii metropolity Głodzia o dobrych relacjach z prezydentem Adamowiczem, były prawdziwe.
Zobacz także
Według jednych obrotowość, według innych skuteczność i przebiegłość hierarchy, to dowód na arcywybitność arcybiskupa. Są tacy, którzy uważają, że wręcz przeciwnie. Abp Głódź zawsze dobrze wyczuwał sytuację polityczno-społeczną bez względu na to, czy rządziło SLD, Platforma Obywatelska czy Prawo i Sprawiedliwość. Z pewnością dogadał by się i z Partią Razem czy sypiącą się Wiosną Roberta Biedronia, gdyby zaszła taka potrzeba.
Abp Głódź ma doskonale opanowane know-how, kiedy i jak bardzo może uderzyć w struny ostrej polemiki, wie kiedy może przycisnąć mocniej, a kiedy "jedynie" pogrozić palcem i mimo wszystko wygenerować ból brzucha. Mówią o tym ci, którzy kiedykolwiek podpadli arcybiskupowi i nie byli w nim w bezpośredniej zależności służbowej.
Końcówka rządów abp. Głodzia
Jednak ta imponująca sprawność nie musi się przekładać i najwyraźniej nie przekłada się na relacje z podwładnymi. Że list w obronie arcybiskupa po materiale TVN24 podpisali biskupi pomocniczy, wszyscy dziekani, moderatorzy WSD – sorry, w Poznaniu w sprawie abp. Juliusza Paetza też podpisywali, bo musieli, a jednym ze zbierających podpisy był ówczesny biskup pomocniczy Marek Jędraszewski.
W hierarchicznej strukturze posłuszeństwo ma pierwszeństwo przed estetyką czy dobrym samopoczuciem i chyba wie to każdy. Szkoda, że nikt nie pomyślał dwa razy i zdecydowano się na przerażająco przewidywalny, nudny komunikat po linii najmniejszego oporu, uciekając się do narracji ataku na Kościół i wiernych. W taką bajkę gotów jest chyba uwierzyć tylko najtwardszy elektorat.
Cała ta sprawa pokazuje, że to właściwie nie jest żadna sprawa, nic nowego, a już zupełnie nie jakiś dojmujący skandal, który przeora krajobraz kościelny w Polsce lub spowoduje masowe nawrócenie – zmianę stosunku niektórych biskupów wobec swoich proboszczów, czy proboszczów wobec swoich wikariuszy. Nie!
Za kilka miesięcy abp Głódź osiągnie wiek kanoniczny i zgodnie z wymogami prawa kościelnego złoży na ręce papieża Franciszka rezygnację, który ją najpewniej przyjmie. Jakież byłoby zdziwienie i triumf arcybiskupa, gdyby papież w drodze wyjątku zgodził się o odłożenie emerytury o kilka lat! To jest jednak prawdopodobne, nie tylko ze względu na sławę, jaką cieszy się biskup Sławoj Głódź, ale też z innego powodu – papież Franciszek raczej rzadko sięga po takie rozwiązania.
A zatem, końcówka rządów abp. Głodzia nie zakończy się spokojnym przejściem w stan spoczynku, a będzie taka, jak jego "pontyfikat" – uroczysta, pełna emocji i z przytupem. Na pewno nie będzie nudno i jeszcze niejeden obserwator zatęskni za barwnymi bon-motami abp. Głodzia. Jeszcze nie wiemy, czy księża odetchną z ulgą – wszystko zależy od stylu kolejnego gospodarza archidiecezji.
Dariusz Bruncz dla WP Opinie