Wojna w IzraeluCzego właściwie chce Hamas? [OPINIA]

Czego właściwie chce Hamas? [OPINIA]

7 października 2023 roku przejdzie do historii jako jeden z najczarniejszych dni w Izraelu. Państwo, słynące z doskonałego wywiadu i służb mających zapewniać mu bezpieczeństwo, zostało zaskoczone zmasowanym atakiem ze Strefy Gazy - kontrolowanego przez Palestyńczyków obszaru o powierzchni 360 km kwadratowych przy granicy z Egiptem - pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.

7 października 2023 roku przejdzie do historii jako jeden z najczarniejszych dni w historii Izraela
7 października 2023 roku przejdzie do historii jako jeden z najczarniejszych dni w historii Izraela
Źródło zdjęć: © East News | EYAD BABA
Jakub Majmurek

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Na Izrael spadł grad rakiet, a uzbrojone odziały Palestyńczyków sforsowały bariery oddzielające Gazę od terytorium Izraela, atakując znajdujące się w pobliżu osiedla i kibuce. Na cel brano cywilów. Setki osób zginęły, a wielu zostało porwanych jako zakładnicy. Cały świat obiegły dramatyczne obrazy z palestyńskimi tłumami witającymi z radością oddziały obwożące po ulicach jeńców i półnagie ciała ofiar - w tym młodej kobiety.

Taki atak wymagał miesięcy przygotowań, które powinny zaalarmować izraelskie służby. Tym bardziej że Gaza od kilkunastu lat jest zapalnym obszarem w regionie, ściśle obserwowanym przez Izrael. Za atakiem stał Hamas, a konkretnie jego zbrojne skrzydło Brygady al-Kassama. Czym jest Hamas, dlaczego zaatakował właśnie teraz i jakie są jego polityczne cele?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

O islamską Palestynę

Hamas, czyli Muzułmański Ruch Oporu, uznawany jest za organizację terrorystyczną przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską. Od 2007 roku grupa sprawuje kontrolę nad Strefą Gazy. Jej polityka odpowiada za stan ciągłego konfliktu z Izraelem.

Za początek Hamasu uznaje się na ogół grudzień 1987 roku. W Strefie Gazy wybucha wtedy antyizraelskie powstanie, które rozlewa się na inne zamieszkane przez Palestyńczyków, okupowane przez Izrael, tereny. Hamas powstaje jako organizacja sprzeciwiająca się zarówno Izraelowi, jak i zdystansowana do bardziej świeckiej Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Rekrutuje się z najbardziej religijnych frakcji OWP oraz środowisk związanych z islamistyczną organizacją Bractwo Muzułmańskie, obecną w Palestynie od zakończenia drugiej wojny światowej.

Od lat 70. Bractwo staje się ważnym aktorem na terenach palestyńskich, które po wojnie sześciodniowej (1967) znalazły się pod kontrolą Izraela. Zakłada tam szereg organizacji charytatywnych, szkół i klinik. Z jednej strony dostarcza ludności palestyńskiej niedostępne inaczej usługi, jak edukację czy ochronę zdrowia, z drugiej propaguje islamistyczną ideologię, zakorzenia ją w palestyńskiej tkance społecznej.

Hamas stawia sobie za cel budowę islamskiego państwa w Palestynie. W 1988 roku zostaje opublikowana karta Hamas, która wzywa do zniszczenia państwa Izrael. Organizacja, jak można się spodziewać, odrzuca porozumienia z Oslo między Izraelem a OWP. Rozpoczyna kampanię terroru, wymierzoną także w izraelskich cywilów i posługującą się takimi środkami, jak zamachy samobójcze, by nie dopuścić do ich realizacji. Szczyt terrorystycznej aktywności Hamasu przypada na początek XXI wieku.

Hamas dokonuje jednak politycznego zwrotu. Choć wcześniej kontestował istnienie Autonomii Palestyńskiej, startuje w wyborach do jej władzy i wygrywa je w 2006 roku. Liderzy Hamasu zaczynają sygnalizować, że mogliby poprzeć powstanie państwa palestyńskiego w granicach sprzed 1967 roku. Karta Hamasu z 2017 roku przedstawia to jednak jako rozwiązanie tymczasowe, odmawia uznania Izraela, a jego powstanie określa jako "nielegalne".

Nadzorcy więzienia Gaza

W 2006 roku w Autonomii Palestyńskiej powstaje koalicyjny rząd Hamasu i bardziej umiarkowanego Fatahu. Napięcia między koalicjantami prowadzą Mahmuda Abbasa, prezydenta Autonomii Palestyńskiej, do rozwiązania rządu i ogłoszenia stanu wyjątkowego. Abbas nie jest jednak w stanie kontrolować Gazy, oddzielonej od terenów palestyńskich na Zachodnim Brzegu Jordanu przez Izrael. Odkąd w 2005 roku z Gazy jednostronnie wycofał się Izrael, Hamas jest tam kluczowym aktorem. W 2007 roku przejmuje całość politycznej i wojskowej władzy w Strefie.

Rządzi żelazną ręką. Raport Freedom House z 2021 roku ocenia stan praw politycznych i obywatelskich w Gazie na 11/100. Choć istnienie mniejszych organizacji politycznych, skonfliktowanych z Fatahem, jest tolerowane, to żadna nie jest w stanie realnie naruszyć politycznego monopolu Hamasu w Gazie. Organizacje pozarządowe są albo kontrolowane - przynajmniej pośrednio - przez Hamas, albo mają problemy z działaniem. Przeciwnicy władzy są zastraszani i uciszani. Władza Hamasu działa w sposób nietransparentny, poza jakąkolwiek kontrolą niezależnego sądownictwa. Tam, gdzie Hamas jest dość silny, stara się narzucać ludności rozwiązania wywiedzione z konserwatywnej interpretacji islamu.

Hamas traktuje Gazę jako bazę ataków na Izrael. Od 2007 roku mieliśmy cztery wojny Hamasu z Izraelem, ostatnią w 2021 roku. Gaza jest nie tylko obszarem w stanie ciągłej wojny, ale też w stanie kryzysu społecznego, jeśli nie wręcz humanitarnego. Przyczynia się do tego blokada Strefy przez Izrael i Egipt.

Gaza często nazywana jest największym na świecie obozem dla uchodźców albo więzieniem na otwartym powietrzu. Strefa odcięta od świata przez izraelskie mury, granice i morze nie jest w stanie normalnie funkcjonować gospodarczo. Główne źródła dochodu to przemyt i pomoc humanitarna - rozdzielana, nie zawsze uczciwie, przez Hamas. Brakuje jej podstawowej infrastruktury - dostawy elektryczności zależą od Izraela, który w sytuacji konfliktu - jak obecnie - odcina je Palestyńczykom.

Mieszkańcy Gazy - ponad dwa miliony ludzi na terenie mniejszym niż 70 proc. powierzchni Warszawy - czują się jak więźniowie i obwiniają za to Izrael, co nie jest do końca pozbawione podstaw. Te odczucia wzmacnia system edukacji i propagandy, wychowujący mieszkańców Gazy od dziecka w nienawiści do państwa żydowskiego. Popierają więc wymierzone w Izrael radykalne, terrorystyczne działania. Ale im bardziej Izrael postrzega rządzoną przez Hamas Gazę jako zagrożenie, tym bardziej odpowiada na to polityką przemocy, murów i zasieków. Jednocześnie im bardziej polityka Izraela czyni życie Palestyńczyków nieznośnym, im bardziej narusza ich podstawowe prawa, tym bardziej wzmacnia palestyński ekstremizm.

Czemu Hamas zaatakował teraz?

Dlaczego Hamas zaatakował właśnie teraz? Poza czynnikami związanymi z sytuacją ludności Gazy kluczowy może być międzynarodowy kontekst. A konkretnie wspierane przez Stany Zjednoczone negocjacje, mające prowadzić do pewnej normalizacji relacji między Arabią Saudyjską i Izraelem. Administracja Joe Bidena, mimo jej ideologicznego dystansu do wpieranego przez skrajną izraelską prawicę rządu Benjamina Netanjahu, wspiera co do zasady politykę administracji Donalda Trumpa, patronującą polityce normalizującej stosunki między Izraelem a arabskimi sojusznikami Stanów.

Jednym z efektów tej polityki - co od początku zakładała strategia Netanjahu - jest "odmiędzynarodowienie" konfliktu izraelsko-palestyńskiego: tak, by przestał on być sprawą regionalną, a stał się, w najlepszym wypadku, wewnętrzną sprawą Izraela. Tego obawia się nie tylko Hamas, ale też inne organizacje palestyńskie, bo bez poparcia regionalnych arabskich potęg sprawa palestyńska nie ma szans.

Atak Hamasu miał więc pewnie wywołać reakcję Izraela, której brutalność wobec Palestyńczyków poruszy arabską ulicę na tyle, by z jej sprzeciwem wobec jakichkolwiek negocjacji z Izraelem musiała się liczyć nawet absolutna saudyjska monarchia.

Stosunki Hamasu z Saudami znajdują się dziś w najgorszym momencie od lat. Pęknięcie nastąpiło, odkąd Rijad poparł zamach stanu generała as-Sisiego, który w 2013 roku obalił pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta Egiptu, związanego z Bractwem Muzułmańskim Muhammada Mursiego, nieporównanie bardziej przychylnego Hamasowi niż as-Sisi. Ponieważ Hamas nie ma narzędzi, by politycznie wpłynąć na Saudów i zablokować ich porozumienie z Izraelem, uruchamia kolejną kampanię terroru - po raz kolejny czyniąc Palestyńczyków zakładnikami swoich politycznych szachów.

Pojawiają się też analizy wskazujące na irański trop tego, co dzieje się w Izraelu i Palestynie. Trudno bowiem uwierzyć, że Hamas nie miał pomocy znacznie potężniejszych aktorów, planując atak.

Iran i Hamas w ciągu ostatnich 35 lat miały wyboistą relację. Po okresie wzajemnego wsparcia ich drogi rozeszły się w trakcie Arabskiej Wiosny, gdy Hamas poparł islamistyczną opozycję wobec prezydenta Syrii Baszara al-Asada, popieranego z kolei przez Teheran. W ostatnich latach znów doszło do zbliżenia. Iran jest wrogiem zarówno Izraela, jak i Arabii Saudyjskiej oraz innych wspieranych przez Stany Zjednoczone arabskich monarchii.

W ostatnich latach Iran zbliżył się też do Rosji. Kreml zaś, mimo dystansu, jaki Izrael zachował w sprawie wojny w Ukrainie od polityki Stanów i Unii Europejskiej, chętnie zobaczyłaby nowe problemy "kolektywnego Zachodu" na Bliskim Wschodzie. Wydarzenia w Izraelu odwracają uwagę świata od Ukrainy. A natężenie konfliktów zbrojnych na świecie zwiększa presję opinii publicznej na pokój i porozumienie z takimi państwami, jak Rosja, która na tle terrorystów z Hamasu może niemalże uchodzić za odpowiedzialnego międzynarodowego aktora, zwłaszcza z punktu widzenia krajów mających szczęście leżeć daleko od Buczy i Irpienia. Sama Moskwa najpewniej ma niewiele, jeśli nie nic wspólnego z akcją Hamasu, niemniej jednak może ona pomóc jej celom.

Czy Hamas się nie przeliczył?

Pytanie tylko, czy Hamas się nie przeliczył i czy akcja z soboty nie doprowadzi do wyparcia go z Gazy. Coraz głośniej na Zachodzie będą rozbrzmiewać teraz głosy, że czas panowania terrorystycznej organizacji w Gazie musi się skończyć. Problem w tym, że nikt, na czele z Izraelem, nie chce brać odpowiedzialności za zapalny, zniszczony przez lata konfliktów i kryzysów obszar.

Na łamach "The New York Times" Bret Stephens proponuje, by polityczną kontrolę nad terenem przejął Fatah, a militarną odpowiedzialność wzięły za niego pokojowe siły państw arabskich, głównie Egiptu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Arabii Saudyjskiej. W zamian za to Gaza zostałaby otwarta i jej gospodarka mogłaby wreszcie zacząć normalnie działać z pomocą państw arabskich.

Jednak dziś to ciągle bardzo odległy scenariusz. Walka o Gazę będzie mordercza, ludność zapłaci wielką cenę. Hamas nie tylko zaskoczył i upokorzył Izrael, ale uruchomił też lawinę, której skutki mogą być zupełnie nieprzewidywalne.

 Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek

Źródło artykułu:WP Wiadomości
izraelhamasbliski wschód
Wybrane dla Ciebie