Awantura u Rymanowskiego. Poszło o jachty i ekspresy za pieniądze KPO

Przy śniadaniowym stole Bogdana Rymanowskiego w niedzielę politycy starli się o środki z KPO. W piątek media społecznościowe rozgrzały się do czerwoności debatą na ten temat. Doszło do ostrej krytyki rządu i przedsiębiorców, którzy skorzystali ze znacznych środków. Wszystko zaczęło się od tego, że na rządowej stronie KPO zamieszczona została interaktywna mapa, na której można sprawdzić, na jakie inwestycje prywatnych przedsiębiorców przeznaczone zostały pieniądze z KPO. Szczególna uwagę zwróciła branża HoReCa (hotelarsko-gastronomicznej).

Choć mowa w tym kontekście o 0,5 proc. całego KPO, to właśnie ten procent stanowi kwotę 1,2 mld złotych. Stąd społeczne poruszenie - oraz z powodu tego, na co te pieniądze zostały właściwie wydane.

Fundusze wykorzystano zdaniem krytyków niezgodnie z celami, na jakie miały być wydawane - wzmacnianie innowacyjności i odporności biznesu na sytuacje tak drastyczne, jak przed laty wybuch pandemii i lock down. Zdaniem krytyków, środki wydano na zakupy komercyjne, np.klub swingersów otrzymał ponad 400 tys. zł na "dywersyfikację działalności gastronomicznej".

Rząd na krytykę zareagował informując, że rozpoczęto kontrole, a prezes PARP Katarzyna Duber-Stachurska została odwołana. Premier zapewnia, że czeka na szybkie wyciągnięcie konsekwencji. Ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapewniła, że "wszystko zostanie sprawdzone tak, że mysz się nie prześliźnie". Komisja Europejska wezwała Polskę do wyjaśnień. Sprawę bada też prokuratura.

Przeczytaj również: Trzy wnioski z afery wokół KPO dla przedsiębiorców [OPINIA]

Przypomnijmy, że KPO zakłada wzmocnienie drobnych firm z sektora HoReCa na wypadek sytuacji nadzwyczajnych - jak pandemia COVID-19, które mogą spowodować upadek firm. Na wzmocnienie tego sektora jeszcze rząd Mateusza Morawieckiego przeznaczył 5 procent całej sumy KPO.

Temat zdominował polityczne spotkanie w niedzielę w Polsat News. - Próbujecie wykorzystać temat politycznie. Pieniądze jeszcze nie zostały przekazane. Przedsiębiorcy muszą wydać swoje środki, a potem dostaną zwrot. Jeśli okaże się, że znajdą się przypadki nieprawidłowości, to będą sposoby na to, by to wyprostować - uważa Dariusz Wieczorek z Nowej Lewicy.

Czytaj też: AWACS podnosi alarm. "Oczy" NATO pierwsze dostrzegają rosyjskie zagrożenie

Na te tłumaczenia zareagował Radosław Fogiel z Prawa i Sprawiedliwości. - Ta gigantyczna afera odsłania pokłady patologii rządu - ocenił polityk. Usiłującemu mu przerwać przedstawicielowi KO Zbigniewowi Konwińskiem nerwowo odpowiadał. - Ja w spokoju słuchałem tych głupot, na miłość boską, niech pan się uspokoi - mówił zirytowany Fogiel. - Czy z tym rządem leci pilot? - dodał polityk opozycji.

Do ostrej krytyki dołączył też Krzysztof Bosak z Konfederacji. - To głupota zarządzających państwem. Zadłużają się, wydając pieniądze w sposób chaotyczny. A urzędnicy nawet nie wiedzą, do kiedy można te środki wykorzystać. I co z resztą funduszy? Czy będą wydane z uwagą? Gdzie są główni ekonomiści, którzy za to wszystko odpowiadają - pytał Bosak.

Przeczytaj również: Kaczyński zdenerwował się na miesięcznicy. "Śmiecie, które tu stoją"

Piotr Zgorzelski z Polskiego Stronnictwa Ludowego oponował, że sprawa konkursów na dofinansowanie z KPO to "nie jest afera, lecz aferka". - Burza w szklaneczce wody - drwił, nawiązując do linii obrony przyjętej przez Jarosława Kaczyńskiego w związku z aferą Fundusz Sprawiedliwości. - Nie pozwolę nazywać tego przegraną. Nawet jeśli znajdą się przypadki kolesiostwa, jeśli będą przekręty, trzeba będzie wypalić to gorącym żelazem - powiedział Zgorzelski.

- Będziemy do spodu to wyjaśniać. Tym się różnimy od poprzedników - powiedział Zbigniew Konwiński z Koalicji Obywatelskiej.

Źródło: Polsat News