"Przerażający absurd". Kim Dzong Un może rzucić do walki miliony ludzi

Północni Koreańczycy są niżsi, słabsi i niedożywieni w porównaniu do południowych sąsiadów. Osiem dekad autorytarnego komunizmu zrobiło swoje. Mimo to armia Korei Północnej wymachuje szabelką, kryjąc się za bronią atomową. Czy Pjongjang jedynie straszy, czy zagrożenie jest realne?

Źródło zdjęć: © East News | AFP, KCNA, STR

Obie Koree są w stanie wojny od 74 lat. Niewiele krócej trwa rozejm zawarty 27 lipca 1953 roku w Panmundżomie. W jego ramach ustanowiona została strefa demarkacyjna o szerokości 2 km z każdej strony 38. równoleżnika. Mimo zawieszenia broni co jakiś czas dochodzi do prowokacji i ataków Korei Północnej na terytorium Korei Południowej.

W styczniu Korea Północna ponownie ostrzelała ogniem artyleryjskim sporną granicę morską z Koreą Południową, w pobliżu wyspy Daeyeonpyeong, wystrzeliwując w ciągu dwóch dni ok. 300 pocisków. Seul zagroził odwetem. Z kolei Kim Yo Jong, siostra dyktatora Korei Północnej Kim Dzong Una, zapowiedziała, że na wszelkie prowokacje Seulu jej kraj odpowie ogniem, a zarzuty południa są "oszczerstwem".

"Ostrzał ze strony Korei Północnej jest prowokacyjnym aktem, który zagraża pokojowi na Półwyspie Koreańskim i eskaluje napięcia, a Pjongjang jest za to odpowiedzialny, ponieważ wznowił ostrzał artyleryjski w strefie buforowej po tym, jak 23 listopada ubiegłego roku naciskano na zerwanie Deklaracji 19 Września z Pjongjang" - napisali w komunikacie Szefowie Połączonego Sztabu Armii Południowej Korei.

Jest to jednak tylko wymachiwanie szabelką, bo w bezpośrednim starciu armia Korei Północnej nie jest w stanie konkurować z południowym sąsiadem. W większości obszarów rozwój wojska zatrzymał się na poziomie lat 70. XX wieku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Komunistyczna armia

Trzonem Sił Zbrojnych Korei Północnej są Wojska Lądowe, które liczą 950 tys. żołnierzy, 5545 czołgów, ok. 2500 bojowych wozów piechoty i ok. 15 tys. systemów artylerii lufowej i rakietowej. Na papierze wygląda na całkiem silną, ale w rzeczywistości okazuje się całkowicie przestarzała.

Głównym uzbrojeniem piechoty są lokalne wersje karabinków systemu Kałasznikowa, w tym typ 56, produkowany od 1956 roku bez większych zmian. Podobnie wygląda umundurowanie, które nie zmieniło się od lat 60. XX wieku i całkowicie nie przystaje do wymogów współczesnego pola walki.

Głównym typem czołgu są pojazdy Chonma-ho w wersjach od 1 do 3, których Kimowie mają ok. 1200. Chonma-ho tych wersji są wzorowane na radzieckich T-62, których produkcję zakończono przed 40 laty. Obecnie czołg ten jest jeszcze na stanie 18 państw, w tym Federacji Rosyjskiej, która wyciąga kolejne sztuki z magazynów i używa w Ukrainie jako wozy wsparcia piechoty. Również Koreańczycy posiadają jeszcze ok. 1 tys. oryginalnych radzieckich T-62. Pozostałe wozy to oryginalne T-72 lub ich lokalne odmiany.

Znacznie gorzej przedstawia się wyposażenie oddziałów zmechanizowanych, których na Północy praktycznie nie ma. Koreańczycy dysponują głównie starymi chińskimi VTT-323 i radzieckimi BWP-1. Również artyleria zatrzymała się w rozwoju na poziomie lat 70. XX wieku. Głównym orężem jest haubica M-20, pochodząca jeszcze z lat 30. XX wieku i młodsza o dwie dekady D-74, produkowana w Korei na licencji.

Oazą nowoczesności jest artyleria samobieżna, choć modele M-1991 i M-1992 to po prostu wiekowe haubice osadzone na podwoziu gąsienicowym, najczęściej ciągników artyleryjskich z lat 50. i 60. W miarę nowoczesne są Juche 107, których nośnikiem jest podwozie oparte na czołgach T-72.

Prawdziwym skansenem są jednak Siły Powietrzne Korei Północnej, których trzon stanowi 120 sztuk Chengdu J-7 i 106 Shenyang J-5. Pierwsze z nich to licencyjne MiG-i-21, a drugie to MiG-17F. Koreańczycy posiadają także około setki Shengyangów J-6, czyli MiG-ów-19 chińskiej produkcji. Samoloty nie były jednak modernizowane od ponad dwóch dekad, więc nie mają żadnej wartości bojowej. Podobnie jak 80 sztuk bombowych H-5, czyli licencyjnych Iłów-28. O tym, jak stare są to maszyny, najlepiej świadczy to, że z polskich Sił Powietrznych zostały wycofane w 1979 roku, kiedy uznano je za przestarzałe.

Machanie szabelką

- Armia Korei Północnej jest przerażającym absurdem - zauważa dr Michał Piekarski, specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Z jednej strony jest tam morze przestarzałego sprzętu, a z drugiej - broń atomowa. Jednak najważniejsze w tym przypadku jest to, że poddane totalitarnej obróbce społeczeństwo jest niestety rezerwuarem taniej siły żywej. Po prostu mogą rzucić do walki miliony fanatyków - dodaje ekspert.

Jednak Koreańczycy z Północy są równie fanatyczni, co w bardzo złej kondycji fizycznej. Lata niedożywienia i bardzo złej opieki zdrowotnej spowodowały, że fizycznie znacznie odstają od swoich południowych sąsiadów. Obecnie średnia wzrostu mężczyzn na południu wynosi 175,2 cm przy średniej wadze 70 kg. Na północy - jedynie 165 cm i zaledwie 48 kg wagi.

Co - zważywszy na brak środków transportu - powoduje, że żołnierze z Północy są przeciążeni i mogą przenosić znacznie mniej wyposażenia. Paradoksalnie, dla wielu osób wieloletnia służba jest szansą na poprawę kondycji fizycznej. Żywienie w armii jest znacznie lepsze, niż w przypadku cywili. Jednak głównym orężem północnokoreańskiego piechura jest fanatyzm.

- I to jest skrajnie niebezpieczne - zauważa dr Piekarski. - Przypomnę historię, kiedy załoga koreańskiego okrętu została zabita przez dowódcę, który potem popełnił samobójstwo, by nie dostać się do niewoli - dodaje ekspert.

Atomowa groźba

Prócz prowokacji i wypadów oddziałów specjalnych największym zagrożeniem ze strony Korei Północnej jest broń jądrowa, którą Kimowie posiadają od 2006 roku. W 2009 roku przeprowadzono próbę pierwszej rakiety, mogącej przenosić głowice atomowe - Taepodong-2, a miesiąc później drugą próbną eksplozję na poligonie Kilju. Od tego momentu Pjongjang co chwilę wymachuje atomową szabelką.

Co jakiś czas armia Północy przeprowadza testy pocisków rakietowych, które niejednokrotnie przelatują nad Koreą Południową i Japonią. W ostatnim roku przynajmniej kilkukrotnie pociski balistyczne spadały do Morza Żółtego, czy Pacyfiku. Rok temu pocisk spadł 200 km na zachód od wyspy Oshima koło Hokkaido w północnej Japonii, przelatując wcześniej nad terytorium Korei Południowej.

Obecnie największy zasięg mają pociski Taepodong-2 o zasięgu ponad 10 tys. km. Większość w arsenale Kimów stanowią jednak pociski krótkiego i średniego zasięgu, które mogą razić Koreę Południową i Japonię, jak Hwasong-10 Musudan o zasięgu 3 tys. kilometrów.

- Ponieważ jest to reżim totalitarny, nie wiemy tak naprawdę, co siedzi w głowach kolejnych członków tego zniewalającego cały naród klanu - uważa dr Piekarski.

- Trudno więc mówić o racjonalności działań z ich strony, choć na pewno broń atomowa jest dla nich zabezpieczeniem na wypadek, gdyby hipotetycznie na przykład ktoś z USA próbował zmiany reżimu. Już ZSRR było bardziej racjonalnym aktorem. Więc, niestety, zagrożenie, że podczas jakiegoś kryzysu sięgną po broń atomową, jest niewykluczone - podsumowuje ekspert.

Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (238)