Obrona mogła trwać jeszcze dłużej. Ukraińcy popełnili błędy
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy zdecydował wycofać się z Awdijiwki. Ruiny miasta wpadły w końcu w ręce Rosjan. Zajęło im to 10 lat, a mogło dłużej, gdyby nie błędy Ukraińców.
Skończyła się jedna z najdłuższych bitew wojny rosyjsko-ukraińskiej. Walki o Awdijiwkę trwały od dekady z różnym natężeniem. Rosjanie zdobyli ją w kwietniu 2014 r., by stracić w sierpniu. W grudniu 2014 r. Moskale znów rozpoczęli trwającą miesiąc bitwę o miasto. Kolejną próbę podjęli dopiero w styczniu 2017 r. i znów po tygodniu walk musieli się wycofać.
Po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny Rosjanie przeprowadzili pięć dużych operacji przeciwko Awdijiwce, w tym trzy w 2022 r. W każdym przypadku nie udało im się dotrzeć nawet do przedmieść. Dopiero koncentracja ok. 40 tys. żołnierzy, wzmocnionych ok. 3 tys. czołgów i wozów bojowych spowodowała przełamanie ukraińskiej obrony. A i tak zajęło to Rosjanom ponad cztery miesiące.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pogrzeb Aleksieja Nawalnego. Tłumy w Moskwie
Obrona mogłaby trwać jeszcze dłużej. Niestety ukraińskie naczelne dowództwo, mimo wielokrotnych ostrzeżeń, nic sobie nie robiło z alarmistycznych raportów obrońców miasta. Ci od kilku tygodni donosili, że oddziały są przemęczone, a dostawy amunicji są niewystarczające. Dotyczyło to zwłaszcza amunicji artyleryjskiej systemów otrzymanych z Zachodu, które są innego kalibru, niż dotychczas produkowane na Ukrainie.
Ukraińcy mieli problemy z pociskami dużych kalibrów w zasadzie od początku wojny, teraz jednak sytuacja jest krytyczna. Ukraińskie i sojusznicze fabryki nie są w żaden sposób w stanie sprostać zapotrzebowaniu. Pod Awdijiwką dziennie wystrzeliwanych było ok. 4-5 tys. pocisków.
Zmęczenie bojem
Dowództwo Grupy Operacyjnej Tawria, na terenie którego znajduje się Awdijiwka, od kilku miesięcy mówiło o potrzebie rotacji oddziałów walczących w mieście. Jednak dopiero po zmianie naczelnego dowództwa, zdecydowano o przerzuceniu pod Awdijiwkę odwodowej 3. Brygady Szturmowej, która do jesieni walczyła pod Bachmutem.
Szturmowcy zajęli pozycje wokół kombinatu koksochemicznego, skąd prowadzi jedna z nielicznych dróg do miasta. 3. Brygada otrzymała zadanie zabezpieczenia tego szlaku, aby mogły się nim wycofać oddziały walczące w mieście.
Odwody pojawiły się w zasadzie w ostatniej chwili. Obrońcy miasta walczyli już ostatkiem sił. Rekordzistką jest 110. Samodzielna Brygada Zmechanizowana z Korpusu Rezerwowego, która broniła miasta od ponad roku. Od października walczyły 31. i 47. Samodzielne Brygady Zmechanizowane. Obie utworzone w 2023 r. składają się z niemal całkowicie niedoświadczonych poborowych.
Ukraińskie dowództwo nie zdecydowało się wymienić je na bardziej wypoczęte oddziały, znajdujące się na spokojniejszych odcinkach frontu. Przemęczenie żołnierzy spowodowało, że kolejne rosyjskie ataki wyrąbywały sobie coraz większe wyłomy, doprowadzając niemal do zamknięcia okrążenia.
Mięsna taktyka
Rosjanie seryjnie powtarzali taktykę, która sprawdziła im się w ostatnich trzech miesiącach. Uderzali małymi grupami, liczącymi 30-40 żołnierzy przy wsparciu bojowych wozów piechoty. Niemal każdy szturm był poprzedzony przygotowaniem artyleryjskim niszczącym punkty oporu. Rosjanie ominęli najsilniejsze pozycje, które sprawiały im wcześniej problemy.
O ile sama dawna linia styku, wybudowana jeszcze przed rozpoczęciem pełnoskalowej wojny, była dość dobrze umocniona, tak już na skrzydłach znajdowały się jedynie umocnienia polowe, które Rosjanie rozdeptali masą.
Wokół miasta zgromadzili aż 40 tys. żołnierzy. Ponad dwukrotnie więcej niż posiadali Ukraińcy. Rosjanie przez cztery miesiące powtarzali "mięsne ataki", wysyłając kolejne fale żołnierzy na umocnione pozycje. W końcu pod koniec stycznia udało im się przebić przez linię umocnień na południu miasta i zająć osiedle domków jednorodzinnych. Rosyjska propaganda mówi o "spektakularnym zwycięstwie" i "błyskotliwej operacji".
Pomijane są przy tym ogromne straty, jakie ponoszą. Średnio Rosjanie mieli 2,5-3 tys. zabitych i rannych tygodniowo. Do tego od początku ofensywy pod Awdijiwką stracili przynajmniej 299 czołgów i ok. 400 bojowych wozów piechoty. Są to straty, które zostały udokumentowane na zdjęciach i filmach. Rzeczywiste mogą być większe.
- Wszędzie śmierdzi trupem. Na przedpolu walają się trupy z wywalonymi wnętrznościami. Jak jest chwila spokoju, to wychodzą zwierzęta i podgryzają niektórych – mówił pod koniec stycznia Siergiej, żołnierz 47. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej.
Ukraińskie straty w sprzęcie są wielokrotnie razy mniejsze, a w ludziach około trzykrotnie-czterokrotnie mniejsze. Mimo to bardzo odczuwalne. Ukraina nadal boryka się z brakiem poborowych. Po odwołaniu ze stanowiska Naczelnego Dowódcy gen. Wałerija Załużnego i nominowaniu na jego miejsce gen. Ołeksandra Syrskiego, który jest zaufanym człowiekiem prezydenta Zełenskiego, temat dodatkowych powołań ucichł. Teraz będzie musiał wrócić.
Rosyjskie przygotowania
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną poinformował na początku lutego, że Rosjanie zgromadzili na zapleczu frontu 17 pułków, 16 batalionów i dwa oddziały taktyczne "szczebla pułkowo-batalionowego". W sumie ma to być 60-62 tys. żołnierzy, w tym większość mają stanowić zmobilizowani w ostatnich miesiącach.
Trzecia część z nich została zgrupowana w strefie operacyjnej Południowego Zgrupowania Sił, którego oddziały walczą pod Awdijiwką i Bachmutem. Co zwróciło uwagę analityków to skoncentrowanie dużych sił w Zachodnim Zgrupowaniu Sił, które walczy na Charkowszczyźnie. Przeciwko nim Ukraińcy mogą przeciwstawić jedynie przemęczone oddziały, którym od miesiąca brakuje amunicji artyleryjskiej.
Sytuacja Ukraińców jest na tyle ciężka, że bez dostaw zachodniej pomocy będą zmuszeni skrócić front, a Rosjanie zyskają inicjatywę strategiczną.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski