Widmo zimnych kaloryferów w zimie, katastrofa ekologiczna w Odrze i pojedynek z UE o cele klimatyczne to trzy największe wyzwania w karierze Anny Moskwy. Wymagające zarządzania kryzysowego sytuacje dały jej rozpoznawalność i zmieniają ją z menadżerki w polityczkę. W PiS wybaczono jej nawet urlop w czasie, gdy w Odrze pływały tony śniętych ryb. Ale zimnych kaloryferów nie wybaczą wyborcy.
Jeszcze na początku tego roku Anna Moskwa walczyła o rozpoznawalność. W różowo-czarnym dresie i ze sportową przepaską na włosach, pozowała uśmiechnięta przed fotografem "Super Expressu". Nie sama. W ustawce z tabloidem wziął udział również jej mąż. - Poznaliśmy się podczas biegu charytatywnego, kiedy pracowałam w Orlenie, a on w Wodach Polskich nadzorował pion wodno-ściekowy - zwierzyła się gazecie.
Wspomniany mąż to Paweł Rusiecki, obecnie wiceprezes Wód Polskich ds. Zarządzania Środowiskiem Wodnym. Anna Moskwa nie przypuszczała, że kilka miesięcy później media zainteresują się jej małżeństwem - ale nie z powodu wspólnej sportowej pasji. Katastrofa ekologiczna na Odrze wywołała pytania o ewentualny konflikt interesów. Choć formalnie Wody Polskie podlegają Ministerstwu Infrastruktury, to wyjaśnienie przyczyn masowego śnięcia ryb wymaga międzyresortowej współpracy i rozliczenia osób odpowiedzialnych za ewentualne zaniedbania.
Małżonkowie nie przewidzieli takiej sytuacji, bo jeszcze w czerwcu pozowali razem w kolejnej ustawce. "Anna Moskwa ma receptę, jak zaoszczędzić na rachunkach. Sprytny sposób!" - ogłosił "Super Express" w artykule o montażu pompy ciepła w połączeniu z panelami fotowoltaicznymi. Paweł Rusiecki w białej koszuli i eleganckich butach stał na drabinie, by przed fotografem pokazać, jak osobiście dogląda pracy fachowców na dachu domu. - O instalacji paneli i pompy ciepła rozmawialiśmy z mężem od dłuższego czasu. To nasza wspólna decyzja - mówiła Anna Moskwa.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Pytanie, czy małżeństwo szefowej resortu klimatu i wiceprezesa Wód Polskich, który zajmuje się środowiskiem wodnym, nie utrudni wyciągnięcia politycznych konsekwencji ws. Odry, pozostaje otwarte. Dotychczas ze stanowiskami musieli się pożegnać szef Wód Polskich Przemysław Daca i Główny Inspektor Ochrony Środowiska Michał Mistrzak. Natomiast nie wiemy, czy i jakie działania w sprawie Odry podjął Paweł Rusiecki, i czy w czasie największego kryzysu nie biegał przypadkiem razem z żoną.
Bo kiedy katastrofa na Odrze nie schodziła z pierwszych stron gazet, Anna Moskwa była na urlopie. Ministerstwo tłumaczyło, że zdalnie uczestniczyła w naradach sztabu kryzysowego. Władzom Prawa i Sprawiedliwości to wystarczyło. Wypoczynek w czasie kryzysu został wybaczony. Pewnie dlatego, że lista rządowych i sejmowych wczasowiczów jest zdecydowanie dłuższa.
Niektórzy zresztą wciąż tkwią w wakacyjnym trybie. Jedną z posłanek Prawa i Sprawiedliwości z sejmowej komisji ochrony środowiska w rozmowie telefonicznej poprosiliśmy o ocenę Anny Moskwy. Parlamentarzystka nie zgodziła się na oficjalny komentarz, bo "jest na urlopie", a "durna opozycja" przerwała jej wypoczynek, zwołując posiedzenie komisji w sprawie katastrofy ekologicznej. To jedyna informacja, którą przekazała.
Ci, którzy zdecydowali się jednak na rozmowę o Annie Moskwie, nie ukrywają, że znają ją głównie z konferencji. Dotąd w partii rządzącej najczęściej była postrzegana jako ekspertka wynajęta do pracy w rządzie, która nie dała się dobrze poznać członkom Prawa i Sprawiedliwości.
Przystanek w Orlenie
Absolwentka stosunków międzynarodowych, socjologii i ekonomii, która płynnie mówi po angielsku, francusku i hiszpańsku, pierwsze kroki w rządzie stawiała jeszcze za czasów Beaty Szydło. Pięć lat temu ze stanowiska dyrektorki departamentu współpracy międzynarodowej w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej awansowała na stanowisko wiceministra. W oficjalnej notatce biograficznej na rządowych stronach czytamy m.in. o jej działalności biznesowej i społecznej związanej z rynkiem pracy, procesem rekrutacji i funduszami unijnymi. "Od 1999 roku pełniła funkcję wiceprezesa oraz prezesa Europejskiego Domu Spotkań - Fundacji Nowy Staw, jednej z największych polskich organizacji pozarządowych działających w obszarze edukacji międzykulturowej, pomocy rozwojowej oraz rynku pracy".
W notatce znalazła się też osobista informacja. Anna Moskwa była wieloletnią animatorką Ruchu Światło-Życie. To inicjatywa odnowy Kościoła poprzez większe zaangażowanie osób świeckich w życie religijne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Złote algi. Złe wieści znad Odry. PiS nie znajdzie winnego?
Po ponad trzech latach w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Anna Moskwa trafiła do Orlenu. Najpierw została prezeską w należącym do koncernu przedsiębiorstwie Baltic Power, a w 2021 r. - dyrektorką ds. morskich farm wiatrowych w PKN Orlen. Po krótkiej przewie w państwowej spółce, Anna Moskwa powróciła jednak do rządu. W październiku 2021 r. zastąpiła Michała Kurtykę w resorcie klimatu i środowiska, niedługo po tym, jak odrębne ministerstwa odpowiedzialne za klimat i środowisko - kolejny raz za rządów PiS - połączyły się w jedno.
"Gazeta Wyborcza" zwracała wówczas uwagę, że przeskok z Orlenu do rządu może ucieszyć Daniela Obajtka. "Dla szefa Orlenu dobre relacje z Ministerstwem Klimatu i Środowiska mają newralgiczne znacznie, bo ten resort odpowiada obecnie także za energetykę" - pisała gazeta. Faktycznie, po zmianach strukturalnych w rządzie i nowym podziale kompetencji w ręce Anny Moskwy trafił superresort, który w swoich kompetencjach ma trzy potężne działy: klimat, środowisko i energię.
Kryzys poganiany kryzysem
Z każdym miesiącem 2022 roku wszystkie trzy obszary, za które odpowiada, stawały się coraz bardziej gorące i zaczęły budzić coraz większe zainteresowanie opinii publicznej.
Początkowo za sprawą ambitnych celów klimatycznych Komisji Europejskiej, na które wbrew sprzeciwowi Solidarnej Polski zgodził się Mateusz Morawiecki. Przesilenie zaczęło się po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Decyzja o nałożeniu embarga na rosyjski węgiel zapoczątkowała serię poważnych wyzwań, bo to resort Anny Moskwy odpowiada za bezpieczeństwo energetyczne kraju, bezpieczeństwo dostaw energii, surowców energetycznych i paliw.
Główny worek z problemami rozwiązał się latem, kiedy składy węgla zaczęły świecić pustkami, a przygotowania do sezonu grzewczego okazały się niemożliwe. Rząd najpierw obiecał tonę węgla za niespełna 1000 zł, a kiedy okazało się, że to pusta obietnica, zaczęło się gorączkowe poszukiwanie innych rozwiązań. Odpowiedzią miał być "dodatek węglowy", który jednak w żaden sposób nie rozwiązał problemu braku węgla. Dodatkowo Ministerstwo Klimatu dopiero kilka tygodni później zaczęło mówić o wsparciu dla osób, które ogrzewają domy innymi paliwami. Ponad milion gospodarstw domowych, w tym te, które zrezygnowały z tzn. kopciuchów, czyli trujących pieców, w których można było palić praktycznie wszystkim, został przez ministerstwo potraktowany gorzej niż właściciele pieców węglowych.
Polityczną atmosferę podgrzała dodatkowo poprawka Senatu, który chciał, by dodatek węglowy - 3 tys. zł - trafił do wszystkich potrzebujących. Gigantyczny koszt takiej pomocy sprawił, że rząd odrzucił ten pomysł, choć jednocześnie resort Moskwy został przymuszony, by pokazać cokolwiek, co sprawi, by opozycja nie mogła zarzucić rządzącym, że jeszcze przed zimą miliony osób zostały na lodzie. Sytuację uspokoić miała konferencja prasowa 5 sierpnia. Anna Moskwa pokazała na niej założenia nowej ustawy. Problem nie został rozwiązany, bo obietnice wypowiedziane przed kamerami nie zamieniają się samoistnie w obowiązujące prawo. Przepisy musiały jednak poczekać na rząd, bo wielu ministrów - w tym sama Anna Moskwa - właśnie rozpoczynało urlop.
Kiedy posłowie opozycji apelowali o dodatkowe posiedzenie Sejmu i ponaglali Ministerstwo Klimatu, by przyspieszyło prace, dziennikarze nagłośnili katastrofę ekologiczną na Odrze. I tak trzeci z działów, za który odpowiada Anna Moskwa, również stał się obszarem kryzysowym. Ściągnięta z urlopu minister pierwszy raz publicznie odniosła się do sytuacji na Odrze dopiero 12 sierpnia. Początkową nieobecność próbowała nadrabiać serią konferencji prasowych i spotkań. Katastrofa ekologiczna już wcześniej zdążyła jednak obnażyć, jak rozczłonkowane są kompetencje dotyczące ochrony środowiska i pokazać, jak wiele jest do zrobienia w tej sprawie.
Dopiero po masowym śnięciu ryb Moskwa poinformowała, że przeznaczy 250 mln zł na synchronizację i pełną cyfryzację ogólnopolskiego systemu monitorowania jakości wód powierzchniowych. Temat Odry sprawił, że przez chwilę nie musi publicznie odpowiadać na pytania o przygotowania do zimy. Zagrożenie kryzysem energetycznym zostało przykryte kryzysem ekologicznym. Ale zapewne tylko na chwilę, bo brak dostępności węgla i wysokie ceny surowca czają się za rogiem. To właśnie kryzysy sprawiają, że Anna Moskwa regularnie pojawia się w mediach, a z ekspertki musi stać się pełnowymiarową polityczką.
"Zaczyna płynąć partyjnym nurtem"
Oczekiwania, by Anna Moskwa stała się stuprocentową polityczką, mogą być wewnątrz obozu władzy coraz większe. Jak informowaliśmy w Wirtualnej Polsce, w związku z brakiem unijnych pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy dla Polski Jarosław Kaczyński chce, by w odpowiedzi polski rząd blokował na forum unijnym m.in. decyzje dotyczące wspólnotowej polityki klimatycznej. Jeśli tak się stanie, to Anna Moskwa, mimowolnie, będzie uczestniczką tej politycznej rozgrywki.
A to nieco inna gra niż ta, w którą dotąd grała.
Choć dawni znajomi Anny Moskwy, którzy współpracowali z nią w biznesie, w nieoficjalnej rozmowie mówią, że "już mentalnie stała się częścią partii rządzącej", i że "mocno się zmieniła", to politycy PiS twierdzą, że jeszcze wielu rzeczy musi się nauczyć. W tym kontekście przywołują wpis Donalda Tuska, w którym przewodniczący PO w nieelegancki sposób wykorzystał jej nazwisko.
"Unia podjęła decyzję o oszczędnościach gazu, żeby bronić się przed rosyjskim szantażem. Przeciwni byli Węgrzy (po konsultacjach z Ławrowem). W ostatniej chwili Węgrów poparła Polska. Decyzję podjęła Moskwa. Pani minister środowiska Anna Moskwa, żeby nie było wątpliwości" - napisał Tusk.
"Panie @donaldtusk - Polska od początku sprzeciwiała się obowiązkowej redukcji gazu w suwerennych państwach UE. Krótkowzroczna polityka i niesłuchanie Polski i Ukrainy w sprawie Nord Stream nie może być teraz podstawą do wymuszania solidarności" - odparowała wywołana do tablicy Anna Moskwa. Na uszczypliwość związaną z nazwiskiem nie odpowiedziała. Inni politycy Prawa i Sprawiedliwości używali w tym czasie mocniejszych osobistych argumentów, w tym - w znanym stylu - zarzucali Tuskowi rzekomą "proniemiecką" postawę, a nawet uległość wobec Rosji, kiedy był premierem.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Mimo coraz większego politycznego doświadczenia w obozie władzy, Anna Moskwa zdecydowanie rzadziej od innych ministrów mówi partyjnym przekazem. Mimo że nie wszystkie media lubi tak jak ustawki z tabloidami, to częściej organizuje konferencje niż duża część Rady Ministrów. Po tym, jak podczas sejmowej dyskusji nad "dodatkiem węglowym" obiecała, że w przerwie porozmawia z dziennikarzami, a później w pośpiechu przemierzając sejmowe korytarze nie zatrzymała się i nie odpowiedziała na pytania, spadła na nią fala krytyki internautów. W reakcji, po zakończeniu sejmowych komisji, zdecydowała się w końcu spotkać z dziennikarzami. Choć to zachowanie, które powinno być normą, w obecnych warunkach jest jednak wyjątkiem.
Mimo potężnych emocji, jakie budzi obecnie kryzys ekologiczny na Odrze, najważniejszy polityczny sprawdzian dla szefowej energetyczno-klimatycznego superresortu dopiero nadchodzi. Jesienią i zimą miliony Polek i Polaków na własnej skórze przekonają się, czy rzeczywiście "wszystkie potrzebne ilości węgla trafią do Polski", czy naprawdę "Polska jest po bezpiecznej stronie" i wreszcie: czy "tej zimy będzie ciepło".
Jeśli obietnice Anny Moskwy się nie spełnią, to nie wybaczą jej tego ani wyborcy, ani PiS, bo zimne kaloryfery mogą doprowadzić do wyborczej porażki partii rządzącej. Jeśli jednak rzeczywiście Prawu i Sprawiedliwości uda się zapobiec kryzysowi energetycznemu, sporą część tego sukcesu, choćby wizerunkowego, Anna Moskwa będzie mogła przypisać sobie. To ona tuż po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji mobilizowała rząd do działania w tej sprawie. Wtedy - razem z mężem - będzie mogła kolejny raz umówić się na sesję do tabloidu, a drzwi do politycznej kariery otworzą się szeroko.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski