Popłoch w rządzie? Dadzą 3000 zł na węgiel, choć miesiąc wcześniej twierdzili, że to samo zło

We wtorek minister klimatu Anna Moskwa przedstawiła projekt ustawy, dzięki której każdy, kto ogrzewa dom węglem, dostanie 3000 zł. Jak ustaliła Wirtualna Polska, jeszcze miesiąc temu ta sama minister twierdziła, że takich dopłat nie można wprowadzać, bo tylko podbiją ceny opału. To samo mówią dziś właściciele składów węgla: - Z dopłatami tona będzie kosztować 4 tys. zł, a inflacja przekroczy 30 proc.

Ceny węgla wzrosną po wprowadzeniu dopłat dla gospodarstw węglowych - spodziewają się handlowcy. Na fot. Anna Moskwa, prezentująca ustawę o dopłatach.
Ceny węgla wzrosną po wprowadzeniu dopłat dla gospodarstw węglowych - spodziewają się handlowcy. Na fot. Anna Moskwa, prezentująca ustawę o dopłatach.
Źródło zdjęć: © East News | Pawel Wodzynski
Tomasz Molga

- Wspominaliście państwo o pomyśle na ewentualne wsparcie bezpośrednie odbiorców. Nie wydaje się nam, aby ten instrument mógł w jakikolwiek sposób wpłynąć na cenę. Jeżeli nawet przekażemy odbiorcy 1000 zł, 1500 zł lub nawet 2000 zł, tu możemy dyskutować, to nie daje nam żadnej pewności, że cena na rynku będzie akceptowalna. Możemy przekazać nawet 2000 zł, ale nie mamy gwarancji, że cena u wszystkich sprzedawców następnego dnia nie będzie na poziomie 3000 zł lub 4000 zł albo jeszcze większa - tak minister Anna Moskwa tłumaczyła posłom opozycji i ekspertom, dlaczego rząd nie wprowadzi dopłat do węgla.

Długi wywód o szkodliwości tego rozwiązania minister wygłosiła na posiedzeniu sejmowej Komisji Energii 22 czerwca. Anna Moskwa przekonywała, że tylko rozwiązanie z ceną maksymalną 996 zł za tonę węgla blokuje podwyżki. Twierdziła, że chytrzy handlarze sprzedają po wyższych cenach tani węgiel sprowadzony wcześniej z Rosji. - Zrobiliśmy sobie badania po składach jako tajemniczy klient, więc jeżeli to jest 2700 zł, a to był węgiel rosyjski, który wjechał do Polski po cenie na pewno dużo niższej niż 2700 zł za tonę, to naszym zdaniem jest to oczywiście cena za wysoka - powiedziała.

Wtórował jej Marek Suski z PiS, który pouczał zebranych: "żyłem w czasach PRL-u, jak zbierano węgiel na torach, bo nigdzie go nie było (...) obecny rząd stara się, żeby węgiel mieli wszyscy".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dopłaty były złe, a jednak będą. "Moi klienci już nie wierzą"

Nie minął miesiąc i sytuacja się zmieniła. We wtorek minister Anna Moskwa ogłosiła, że dopłaty jednak będą. I to nawet wyższe niż wcześniej wspominała. 3000 zł dodatku otrzyma każde gospodarstwo domowe, dla którego głównym źródłem ogrzewania jest piec zasilany węglem kamiennym, brykietem lub peletem z domieszką węgla. Parlament zajmie się ustawą w trybie pilnym. Wnioski będzie można składać w gminach, czyli podobnie jak te po świadczenie 500 plus.

Konferencja minister odbyła się o godz. 15.45 i, jak relacjonuje szef składów węgla z woj. warmińsko-mazurskiego, chwilę później rozpoczął się szturm klientów na jego skład. - Mam już zapełnioną listę klientów do końca tygodnia. Sądzę, że dla ludzi był to sygnał, że gdy rząd mówi o dopłatach, to jest już bardzo źle i nie będzie obiecywanego od miesiąca węgla po 996 zł - mówi przedsiębiorca. Prowadzi firmę z pięcioma składami opału. - Z dopłatami cena węgla za tonę będzie kosztować 4 tys. zł, bo będzie więcej pieniędzy w obiegu, a podstawowy problem, czyli brak węgla po embargu na rosyjski import, nie został rozwiązany. Ja nawet nie chce myśleć o inflacji, zapewne przekroczy 30 proc. w przyszłym roku - dodaje sprzedawca.

- Dopłaty są niesprawiedliwe. 100 tys. osób kupiło już tani węgiel ze sklepu internetowego Polskiej Grupy Górniczej, dla nich właściwie opał będzie za darmo. Kto inny weźmie dopłatę i będzie go stać najwyżej na tonę - podsumowuje sprzedawca węgla. Zastrzega, że do ceny hurtowej węgla dolicza tylko 100 zł własnej marży. Spodziewa się, że wzrosną ceny u hurtowników i importerów.

Według szacunków Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla przed sezonem grzewczym może zabraknąć około 3-4 mln ton węgla opałowego. - Transakcje zostały wstrzymane na dwa miesiące, bo rządzący obiecali tani opał i duży import. Trudno będzie nadrobić stracony czas. Zamówić miliony ton, przesiać w portach, rozwieźć po kraju. Węgiel to nie książki - tłumaczył szef izby.

Skąd nerwowe ruchy? Spalacze węgla to głównie wyborcy PiS

Według szacunków Ministerstwa Klimatu i Środowiska liczba gospodarstw domowych wykorzystujących węgiel to 3,8 mln. Według politologa, prof. Uniwersytetu Warszawskiego Rafała Chwedoruka, kryzys węglowy może zachwiać notowaniami Prawa i Sprawiedliwości. - Węglem nie pali się w dużych miastach, będących rezerwuarem poparcia Platformy Obywatelskiej, ale w małych miejscowościach ze starszą zabudową domów jednorodzinnych. To tam partia rządząca ma nadreprezentację poparcia - komentuje dr. hab. Rafał Chwedoruk.

- Część tych wyborców nie była ideologicznie związana z PiS, ale podobały im się programy socjalne, sprawczość partii. Dlatego ta nerwowość w działaniach rządu jest uzasadniona - ocenia.

Dodaje, że minister klimatu Anna Moskwa występuje roli samotnego strażaka, który musi ugasić płonący las. Podczas gdy szare eminencje partii utwierdzały społeczeństwo i szefów partii, że węgla nie zabraknie, a ceny nie będą problemem. - Jesienią, a właściwie już teraz, rozgrywa się kampania wyborcza, która zdecyduje o wyniku przyszłych wyborów - dodaje politolog.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (960)