Dr Krzysztof Krajewski-Siuda uważa, że nad egzorcystami potrzebna jest jakaś forma nadzoru© Pexels, archwiwum prywatne

Zobaczyć diabła w sobie. Komu naprawdę potrzebne są egzorcyzmy

Anna Śmigulec

- W przypadku egzorcystów nie ma żadnej kontroli - mówi psychiatra i psychoterapeuta Krzysztof Krajewski-Siuda. - Zatem prawdopodobieństwo, że to będzie jakaś przypadkowa osoba, jest spore. Wyselekcjonowane mogą zostać osoby, które demonologiczne zainteresowania mają z psychopatologicznych powodów.

Podtapianie wodą święconą i oliwą, ranienie ciała krzyżem, czyny ocierające się o molestowanie seksualne - to zaledwie kilka z zachowań egzorcystów, które opisała Wirtualna Polska. Opowiedziały o nich Irena i Justyna, którym egzorcyści zrujnowali życie.

W Polsce - jak podaje Katolicka Agencja Informacyjna - działa 160 egzorcystów. Do niektórych ustawiają się kolejki. Egzorcyzmowany nigdy nie może mieć pewności, na kogo trafi. O egzorcyzmach i niebezpieczeństwach z nimi związanych Wirtualna Polska rozmawia z Krzysztofem Krajewskim-Siudą, dr hab. med., psychiatrą i psychoterapeutą. W latach 2015-2019 profesorem Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Doktor prowadził m.in. grupę wsparcia dla mężczyzn zranionych w Kościele. Jest również współautorem książek: "Męska depresja. Jak rozbić pancerz" (razem z Szymonem Żyśko) oraz "Uleczyć Boga w sobie" (z Tomaszem P. Terlikowskim).

Anna Śmigulec: Czy egzorcyści nie powinni być jakoś sprawdzani pod kątem przydatności do wykonywania tej funkcji?

Krzysztof Krajewski-Siuda, dr hab. med., psychiatra i psychoterapeuta: Już jako kandydaci powinni przechodzić badania psychiatryczne i psychologiczne. W tym testy osobowościowe, które wykluczyłyby już na wstępie wszelką patologię.

I to nie tak, że ktoś przeszedł je raz i ma spokój na całe życie. Tylko powinni być weryfikowani np. co pięć lat. Mamy przecież różne zawody, w których tego typu badania są wymagane. Maszynista musi co kilka lat zdać egzamin na symulatorze kierowania pociągiem, żeby nie stanowić zagrożenia dla pasażerów, których wiezie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Tymczasem w przypadku egzorcystów nie ma żadnej kontroli. Zatem prawdopodobieństwo, że to będzie jakaś przypadkowa osoba, jest spore. Mało tego, rośnie ryzyko, że dojdzie do tzw. selection bias, czyli że wyselekcjonowane zostaną osoby, które mają takie demonologiczne zainteresowania z psychopatologicznych powodów. Osoby, które bardziej pociąga szatan niż piękno Ewangelii.

Jak to?

W Polsce na mocy prawa kanoniczego to biskup nadaje uprawnienie księżom i deleguje ich do funkcji egzorcysty. Daje im rodzaj misji do spełnienia. I oczywiście powstaje pytanie: kogo do niej wyznacza?

Obawiam się, że często są to osoby, które w jakiś szczególny sposób interesują się demonologią, opętaniami i skupiają swoją uwagę oraz kładą nacisk w życiu duchowym na szatana i zło. Znów powstaje pytanie: z jakiego powodu? Czy pod tym nie kryje się jakiś rodzaj zaburzenia, czy psychopatologii? Mówiąc wprost: takie osoby mogą mieć problem nie tyle z demonami, ile z samymi sobą.

Co pan ma na myśli?

Wszędzie dostrzegając zagrożenia, projektują na zewnątrz swoją złość na świat i umieszczają ją w innych obiektach, które nazywają szatanem. Zaryzykuję tezę, że często są to osoby zdezintegrowane wewnętrznie. Człowiek zintegrowany nie widzi wszędzie zagrożeń, prawda? Nie tylko duchowych, ale i zwyczajnych życiowych.

Natomiast człowiek, którego świat jawi się jako coś zagrażającego i przerażającego, posługuje się takim rozszczepiennym mechanizmem obronnym. Rozszczepia rzeczywistość na dobry i zły obiekt. Ponieważ trudno mu uznać własne negatywne emocje: złość, wściekłość, agresywność, to umieszcza je w obiektach zewnętrznych i one stają się obiektami prześladowczymi. A to już może być niebezpieczne dla osób, które trafiają do niego na egzorcyzmowanie.

Irena, ofiara brutalnych egzorcyzmów, przypinana pasami do łóżka zrobionego na zamówienie, wiązana, nacierana olejami na piersiach i genitaliach, molestowana seksualnie, podtapiana wodą święconą itd., stwierdziła, że nikt zrównoważony psychicznie nie podejmuje się takich działań.

Zacznijmy od tego, że egzorcyzm to w założeniu modlitwa i nic więcej. Nie można zakazać modlitwy. Oczywiście są kraje, w których nie wolno egzorcyzmować. Ale nie chodzi też o to, żeby wylać dziecko z kąpielą. Bo zaraz ktoś powie: "Zakazać egzorcyzmów, bo zdarzają się nadużycia!".

W każdym środowisku: medycznym, prawniczym, psychologicznym też dochodzi do różnych nadużyć. To nie znaczy, że należy zakazać zawodów medycznych czy prawniczych. Natomiast powinno wybrzmieć, że tutaj nie ma zgody na niechciany dotyk. Egzorcyzmy nie mogą się wiązać z przemocą fizyczną i przymusem bezpośrednim. To jest złamanie prawa!

Porównajmy to nawet do medycyny. W psychiatrii też stosuje się przymus bezpośredni. Mamy pacjenta, który zagraża życiu swojemu czy innych osób, więc stosujemy przymus bezpośredni. Ale to jest obudowane ustawą. Jasno określone: w jakich warunkach, kiedy, jakie muszą być spełnione kryteria, na ile godzin, w jaki sposób. Musi to być kontrolowane przez innego lekarza, zgłaszane, potem kontrolowane przez przedstawiciela sądu, itd.

Natomiast nie wyobrażam sobie, żeby w przypadku egzorcyzmowania dochodziło do przymusu bezpośredniego. Wiązanie, przygniatanie do ziemi, podtapianie - to jest ciężka patologia.

Dr hab. Krzysztof Krajewski-Siuda
Dr hab. Krzysztof Krajewski-Siuda© Archiwum prywatne

Ale Irena i Justyna - ofiary takich brutalnych egzorcyzmów, regularnie tego doświadczały, a egzorcysta uzasadniał każdą przemoc argumentem: "To szatan przez ciebie przemawia! A ja robię to wszystko, żeby cię przed nim uchronić".

Ale to nie jest uzasadnienie dla przemocy. Ja nie przyjmuję takiego argumentu.

Jeśli lekarz pracuje poza szpitalem z pacjentem, który stanowi zagrożenie dla siebie lub otoczenia, to wzywa karetkę, policję, czy inne służby, które mają prawo zastosować przymus bezpośredni. A nie próbuje sam unieszkodliwić pacjenta w niekontrolowany sposób, który staje się furtką do różnych nadużyć: psychicznych, fizycznych, duchowych i seksualnych.

W dodatku to, co egzorcyści interpretują jako szatana, jest zazwyczaj jakąś formą psychopatologii. W swojej praktyce miewałem takie sytuacje. Pacjent mówi: "Mam wrażenie, że jestem opętany", a w rzeczywistości jest to objaw schizofrenii.

Albo osobowości typu borderline - z dużą autoagresją i agresją na zewnątrz, które w sytuacji dekompensacji mogą mieć urojenia, czuć się owładnięte, itd.

To mogą być też zaburzenia dysocjacyjne - w których osoba ma napad drgawek, a nawet traci pamięć lub wzrok. Albo zaburzenia psychotyczne - przejawiające się np. urojeniem nasyłania myśli. Ktoś słyszy głosy, ma pseudohalucynacje, często o treściach wulgarnych, nakazujących różne rzeczy. Wyzywa otoczenie.

Więc na pierwszy rzut oka wygląda to demonicznie i przerażająco.

Ale to po prostu zaburzenia, które wymagają diagnostyki i żaden egzorcyzm tutaj nie pomoże. To trzeba leczyć i to jak najszybciej. Bo każda zwłoka jest ze szkodą dla pacjenta. Tymczasem dzięki zastosowaniu psychofarmakologii te niepokojące objawy ustąpią.

A to, w czym egzorcyści widzą demony, czyli pobudzenie, agresja itd. może być właśnie ekspresją zaburzenia psychicznego. I egzorcyzmy tylko pogorszą stan tej osoby. Dlatego uważam, że zanim ktoś trafi do egzorcysty, powinien być poddany badaniu psychiatrycznemu i psychologicznemu.

W teorii takie są właśnie zalecenia Kościoła. Tylko że księża egzorcyści ich nie przestrzegają - co pokazuje choćby film dokumentalny "Egzorcyzmy polskie".

A to powinien być standard postępowania. A nie, że ktoś przychodzi z ulicy i od razu trafia na egzorcyzmowanie. Oczywiście, miałem też pacjentów, którym egzorcyzm bez takich nadużyć, o jakich tu rozmawiamy, pomógł w ich subiektywnym przeżyciu i przyniósł pewną ulgę. W tym sensie nie można tego zabronić.

Natomiast trzeba określić jakąś systemową formę współpracy i kontroli.

Ważny jest jeszcze inny aspekt: często to bliscy zgłaszają taką osobę do egzorcysty. Poddają ją jakiejś formie nacisku, czy wręcz przemocy psychicznej lub fizycznej, np. zawożą siłą. Miałem pacjentów, którzy skarżyli się, że ich rodzina i otoczenie mówiło: "Ty jesteś opętany! Idź do egzorcysty".

A nie do psychiatry. Więc u niektórych ten lęk przed spotkaniem z psychiatrą skutkuje tym, że szukają jakichś nadzwyczajnych sposobów rozwiązania problemu. Wręcz magicznych. Trudno im przyjąć, że bliska osoba cierpi z powodu zaburzeń psychicznych.

Tam znajdziesz pomoc
Tam znajdziesz pomoc© WP

Łatwiej niektórym pójść do egzorcysty niż do psychiatry?

W wielu przypadkach tak się dzieje. Mówię to z własnej praktyki: pacjenci mówili, że byli poddawani np. presji rodziny. Ale mieli w sobie na tyle siły, żeby przyjść i szukać pomocy psychiatrycznej.

Tu potrzebna jest edukacja: trzeba tłumaczyć wierzącym, że nie wszystko musi mieć podłoże duchowe. Mówię to z perspektywy psychiatry, czyli człowieka, który nie zajmuje się duchowością per se. Nie jest moim zadaniem rozstrzygać, czy szatan istnieje. Ale powinienem zaciekawić się sposobem przeżywania duchowości przez swojego pacjenta: jak bardzo ta sfera jest dla niego ważna, co się w niej dzieje.

Nie jest też rolą psychiatry decydowanie, czy egzorcyzmy mają być prowadzone, czy nie. Natomiast doświadczenie uczy - podkreślę to raz jeszcze - że przed przystąpieniem do egzorcyzmów każda osoba powinna być przebadane i skonsultowana, żeby wykluczyć podłoże psychiczne jej problemu.

Justyna przez 11 lat była brutalnie egzorcyzmowana tylko dlatego, że miała myśli samobójcze i raz jako nastolatka wywoływała z siostrą duchy. Nie miała żadnych objawów typu: rzucanie się na podłogę, czy toczenie piany z ust.

Ale myśli samobójcze to jest psychopatologia, która wymaga interwencji psychiatry. Mogą mieć podłoże osobowościowe lub depresyjne i trzeba je leczyć.

Statystyki samobójstw pokazują, że niemal w 90 procentach są one spowodowane zaburzeniami depresyjnymi. I my dzisiaj mamy ogromny arsenał leków, które potrafią leczyć depresję. Im szybciej się ją wyłapie, im szybciej taka osoba trafi do psychiatry, tym większa szansa, że jej pomożemy.

Natomiast egzorcysta nie jest tu dobrym adresem. I nawet on powinien wiedzieć takie elementarne rzeczy.

W ogóle egzorcyści powinni przechodzić szkolenia z podstaw wiedzy psychologicznej i psychiatrycznej, żeby wiedzieć, jak reagować w takich sytuacjach.

Tymczasem jak czytam różne wywiady z egzorcystami, to łapię się za głowę. Jeden z nich opowiadał, że zły duch w młodym chłopaku wiezionym przez rodzinę do egzorcysty bał się tak bardzo, że chłopak wyskoczył z samochodu i utopił się w jeziorze. To ja pytam: a skąd ten ksiądz wie, że to było opętanie? Skoro nawet nie widział tego człowieka.

Ten chłopak mógł być właśnie w ostrej psychozie i mieć tendencje samobójcze.

Ale ta interpretacja egzorcysty była tak bardzo okraszona omnipotentnymi fantazjami narcystycznymi, że dla mnie jest w tym coś przerażającego.

Albo ten sam egzorcysta opowiadał, że ktoś się rzucał, on odmówił egzorcyzm i ta osoba się uspokoiła i potem nie miała już żadnych problemów. Rozwiązał je na resztę jej życia i jakie to było spektakularne!

I to było tak opisane, jakby on się sycił tą spektakularnością. No, to już wzbudza moje podejrzenia.

Dostrzega pan jakiś wspólny rys egzorcystów?

Nie badałem ich, nie byli moimi pacjentami, więc trudno mi powiedzieć.

Ale myślę, że to zainteresowanie demonologią w Polsce stało się w ostatnich latach wręcz chore. Bo jak popatrzymy na statystyki, to przed wojną mieliśmy kilku egzorcystów. I to przy podobnej populacji. A teraz mamy ich 160. I każdy ma zajęcie. O co w tym chodzi? Sam egzorcyzm, od strony teologicznej, to sakramentalium, czyli coś, co ma mniejszą rangę niż sakramenty. Więc nadawanie mu jakiegoś specjalnego znaczenia jest nawet teologicznie niepoprawne.

W dodatku księża często egzorcyzmują bez świadków, w ukryciu.

A przecież Kościół jest wspólnotą jawną. Nie ma w nim innych zakrytych elementów, może poza spowiedzią. Więc jeżeli tworzy się taki świat równoległy, to zawsze jest pole do nadużyć.

A ponieważ to jest nadużycie władzy duchowej, delegowanej egzorcyście przez biskupa, to biskup bierze za to odpowiedzialność. To musi wybrzmieć. Dlaczego on delegował takiego człowieka? Jak on go sprawdził? Jaką ma kontrolę nad tym, co się dzieje? Dlaczego czasem sam nie uczestniczy w egzorcyzmach?

To na barkach biskupów spoczywa odpowiedzialność, żeby egzorcyzmowanie zorganizować tak, by zredukować ryzyko wszelkich nadużyć.

Jaki powinien być egzorcysta?

Powinien być to ktoś dojrzały emocjonalnie, sprawdzony, z wiedzą psychologiczną. Może ksiądz z doświadczeniem psychoterapeutycznym? Takich mamy już dzisiaj wielu.

Cóż, nie czuję się w roli reformatora Kościoła, ale takie mam zdanie, wynikające z mojej wiedzy, doświadczenia i praktyki psychiatrycznej. Mógłby to być ksiądz, który przeszedł własną psychoterapię, jest psychoterapeutą, ma wiedzę psychologiczną i - ważna rzecz - poddaje się superwizji.

Skoro psychoterapeuci poddają swoją relację z pacjentem superwizji, to i tutaj można by zastosować mechanizmy superwizyjne. Bez identyfikacji osoby i danych, ale z jakimś opisem przypadku: że się zgłosiła, miałem problem, bo zaczęła się zachowywać tak i tak, co ja mam zrobić w tej sytuacji.

W czym by pomogła ta superwizja?

Pozwoliłaby innej doświadczonej osobie spojrzeć z zewnątrz i uchroniłaby przed nadużyciami.

W przypadku relacji psychoterapeutycznych superwizja działa tak, że terapeuta daje obejrzeć własną relację z pacjentem innemu terapeucie. Czyli nie superwizuje się pacjenta ani terapeuty, tylko to, co jest między nimi. Dlatego, że nawet terapeuta może nie mieć wglądu w to, co sam nieświadomie wprowadza w tej psychoterapii, a co mogłoby nieść jakieś ryzyko dla pacjenta.

Gdyby taki egzorcysta, który na siłę wlewa komuś oliwę do gardła czy go przygniata do ziemi, miał świadomość, że musi to zrelacjonować innemu księdzu, to może by się dwa razy zastanowił. A jak nie, to może ten drugi by mu powiedział: "Ale co ty robisz?!".

Egzorcyści widzą diabła tam, gdzie go nie ma?

Może być tak, że widzą go wszędzie. I wtedy ich praca jest jakąś formą realizacji tych ich psychopatologii, o których już wspominaliśmy. Bo jakby tylko widział, a nic z tym nie robił, to nie miałby poczucia sprawczości. Więc tego szatana, z którym sam nie potrafi sobie poradzić, projektuje w inne osoby i tam próbuje się z nim zmagać.

Przypominam: po to, żeby zachować dobre przeżycie siebie samego. Że ja jestem tym dobrym obiektem, a świat tym zagrażającym. To jest bardzo pierwotny mechanizm obronny z najwcześniejszego etapu rozwoju człowieka - w którym niemowlę jest przekonane, że mama, która je karmi, kiedy jest głodne, przychodzi, kiedy ono płacze, przytula, kiedy potrzebuje - to jedna osoba, a mama, która tego wszystkiego nie robi na zawołanie - to zupełnie inna osoba. Jedna jest dobra, druga zła. Dopiero później w rozwoju dziecko integruje te dwa obiekty: że ta dobra i ta zła mama to w rzeczywistości ta sama osoba. Integruje siebie i świat, i wtedy smutnieje. Ale pomieszcza już w sobie te dobre i złe aspekty. I obudowuje to potem kolejnymi mechanizmami obronnymi.

Bo rozwój człowieka jest bardziej skomplikowany niż rozwój motyla. Że mamy jajo, gąsienicę, poczwarkę, i imago. Rozwój człowieka przypomina cebulę.

Jak to się ma do przemocowych egzorcystów?

Jak cebula obrastamy w coraz dojrzalsze mechanizmy obronne. Ale te bardziej pierwotne gdzieś tam na dnie zostają. I jeżeli rozwój człowieka jest w jakiś sposób zaburzony, to zdarza się, że te pierwotne wychodzą na wierzch i stają się widoczne. I nimi się taki człowiek posługuje, rzeczywiście przeżywając świat jako zagrażający.

Ale to jest zniekształcenie rzeczywistości. I może się odbywać zarówno na poziomie jednostki, jak i na poziomie wspólnoty.

Są tacy księża, politycy czy osoby z życia publicznego, które potrafią używać tego mechanizmu, manipulując innymi ludźmi, a czasem nawet całymi wspólnotami. Że w tej wspólnocie to jest samo dobro, a na zewnątrz są same zagrożenia.

To często słychać w kazaniach czy wypowiedziach różnych niedojrzałych - nie boję się użyć tego określenia - księży, którzy wszędzie widzą tylko te zagrożenia. Nie skupiają się na tym, co jest dobre i piękne w świecie, tylko na tym, co złe i zagrażające.

I wszędzie mogą tego diabła zobaczyć. Tylko nie w samym sobie.

To komu właściwie są potrzebne te egzorcyzmy?

No właśnie, czy one nie są bardziej potrzebne temu egzorcyście? Żeby miał przekonanie o własnej wyjątkowości, o swoim posłannictwie, o misji, i żeby go utwierdzały, że rzeczywiście ten świat jest pełen zagrożeń i trzeba z nimi walczyć.

Tylko że jak za bardzo będziemy się skupiać na tym, co jest złe, to zabraknie nam czasu na to, żeby robić dobre rzeczy.

Anna Śmigulec, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
egzorcyzmykościół katolickipsychoza objawy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (589)