Egzorcyzmy w Częstochowie. Ludzie padają na ziemię, wyją, plują. WIDEO

- Wyjdź, precz – krzyczy ksiądz. Trzymany przez czterech mężczyzn chłopak szarpie się i spluwa. Zaczyna piszczeć. – Nie oddam go – mówi. – Belzebubie, precz natychmiast – duchowny mówi już nie do chłopaka, a do demona, który miał przejąć nad nim władanie. – Ona to nagrywa – krzyczy kobieta, która obserwuje scenę. Nagle chłopak, który miał być opętany, podnosi głowę. Przestaje się szarpać i pluć. Nagle nic mu nie jest.

Egzorcyzmy w Częstochowie. Ludzie padają na ziemię, wyją, plują. WIDEO
Źródło zdjęć: © WP.PL
Magda MieśnikPiotr Mieśnik

W kościele św. Apostołów Piotra i Pawła w Częstochowie jest około 300 osób. Stojący przed ołtarzem ks. Włodzimierz Cyran mówi o tchnięciu Ducha Świętego i dmucha w mikrofon. Trzy osoby stojące w pobliżu padają na ziemię. Mimo że stały w wąskich drewnianych ławkach, osuwają się na podłogę w taki sposób, że nie dzieje im się nic złego. Mężczyzna stojący na środku odskakuje do tyłu i przewraca się na plecy z jękiem. Głowę ostrożnie kładzie na ziemi na samym końcu. Nie ruszają się przez kilka minut. Jedna z kobiet po prawej zaczyna chichotać. Zasłania usta. Nie może powstrzymać śmiechu.

- Przychodzą ludzie. Tu coś mi strzyka, tu boli. Niech ksiądz pomoże. Ale to nie te rzeczy są ważne. Ważne jest, by zadziałał Duch Święty – mówi ks. Włodzimierz Cyran. Jest egzorcystą. W częstochowskiej parafii prowadzi mszę i spotkanie z uzdrowieniami.

Najpierw jest dwugodzinna msza z długim kazaniem. – Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale dopiero gdy w 1942 roku papież poświęcił świat Niepokalanemu Sercu Maryi, losy wojny się odwróciły. Wszyscy wiemy, co było dalej. Niemcy skapitulowały w rocznicę objawień św. Michała Archanioła, a Japonia 15 sierpnia – w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny – mówi wygłaszający kazanie ksiądz.

"God's not dead"

Kościół jest wypełniony po brzegi. Część z tych, którzy nie zmieścili się w ławkach, przyniosła własne leżaki i wędkarskie krzesełka. W tłumie stoi młoda dziewczyna. Robi jej się słabo. Wyprowadzają ją bliscy. – Zaczyna się – wieszczy starsza kobieta. Dziewczynie przed kościołem pomocy udziela lekarka. Pada jej tętno. - Ścisk jest, ciepło, omdlenie – mówi.

Msza się kończy. Ksiądz Cyran 10 minut recytuje tytuły książek i zachęca do ich zakupu. Przed kościołem jest stragan z kilkuset pozycjami dotyczącymi wiary. Obok stoisko z koszulkami "God's not dead" za 39 zł, kubkami, na których są wypisane modlitwy, i długopisami ze Słowem Bożym.

Duchowny ogłasza pół godziny przerwy na herbatę i kanapki. Za jedną trzeba zapłacić 3 zł. Gratis dostaje się mały ciemny chlebek z ziarnami. – Jeszcze słodycz z okazji dnia dziecka – starszy mężczyzna rozdaje ptasie mleczko.

Wierzysz?

Około 20:30 wierni wracają do środka kościoła. Zaczynają się śpiewy z udziałem instrumentów na żywo. Wraca ksiądz Cyran. Przy ołtarzu gromadzi się około 20 osób w żółtych chustach na plecach. To członkowie Wspólnoty Przymierza Rodzin Mamre, której moderatorem jest ks. Cyran. To organizacja kościelna działająca na terenie Archidiecezji Częstochowskiej.

Jak wynika ze statutu, stowarzyszenie realizuje swojej cele m.in. przez organizowane i prowadzenie rekolekcji ewangelizacyjnych z posługą charyzmatyczną, tworzenie wspólnot modlitewnych uzdrowienia wewnętrznego z zespołem pomocy medycznej, psychologicznej i psychiatrycznej, podejmowanie różnych działań związanych z obroną życia nienarodzonych, promowanie adopcji.

Ks. Cyran wchodzi w tłum wiernych, a po kościele rozchodzą się parami osoby w żółtych chustach. Stają naprzeciw siebie. Do jednej z par podchodzi dwudziestokilkuletnia dziewczyna. – Wierzysz? – Tak. Zaczynają szeptać modlitwy. Stają za jej plecami i kładą dłonie na jej plechach. Podtrzymują ją i lekko popychają. Dziewczyna przechyla się wolno, opierając się na ich rękach. Kładą ją na ziemi. Nie rusza się kilka minut. Wstaje. Para znów do niej szepcze. Dziewczyna znów kładzie się na ziemi. Wstaje, uśmiecha się, po policzkach płyną jej łzy, przytula się do pary i wychodzi z kościoła.

Duch Święty zadziałał

Para z tyłu podtrzymuje starsza kobietę, która głośno chichocze. Co kilka minut w kościele ktoś kładzie się na ziemi. – To się nazywa spoczynek. Duch Święty zadziałał. Ważne, żeby nikt ich nie dotykał. Zaraz dojdą do siebie – mówi kobieta, która jest na spotkaniu Mamre drugi raz.

Podchodzę do pary w żółtych chustach. – Wierzysz? – Tak. – Dlaczego tu jesteś? – Żeby zobaczyć jak to wygląda. – Zaraz uwierzysz mocniej – uśmiechają się i zaczynają szeptać modlitwy do Ducha Świętego, stoją po moich bokach. Po dłuższej chwili stają za plecami. Opierają dłonie na moich ramionach i barkach.

Delikatnie popychają. Kiwam się lekko. – Zamknij oczy, może cię połaskotać, możesz się przewrócić, poddaj się temu – słyszę. Nic się jednak nie dzieje. Po chwili ciszy dziękują mi i mówią, że jeszcze przyjdzie mój czas. – Trzeba być cierpliwym. Ty też możesz się znaleźć w łasce uświęcającej – przekonują.

Jakby zza ściany lub z głośnika dobiega wycie i krzyk mężczyzny. Wraca co chwilę. W końcu milknie. - Słyszysz? To głos z samego piekła. Kogoś opętał demon. Nie chce dać się wygonić, ale ksiądz Cyran jest mocny – mówi kobieta z ławki obok.

Dwa miliony od demona

Z tyłu kościoła słychać głośny śmiech. Kolejne dwie osoby padają na ziemię. Na prawo od ołtarza ks. Włodzimierz Cyran w otoczeniu ośmiu mężczyzn ze służby porządkowej podchodzi do kolejnych osób. Sam je wybiera z tłumu.

Modli się z kobietą, która ma problemy z chodzeniem. Czyni znak krzyża na czole starszego mężczyzny. Najwięcej czasu i energii poświęca jednak na wypędzanie demonów z osób, które stawią się na jego nabożeństwa. Jak sam wyznał, podczas jednego z rytuałów demon proponował mu dwa miliony złotych, jeśli przystanie na jego warunki. Duchowny odmówił, ale inni – jak twierdzi – nie potrafią się oprzeć.

Ks. Cyran podchodzi do dwudziestokilkuletniego chłopaka. Zaczyna odmawiać modlitwę. Dotyka jego ramienia. Dalej szepcze. Lekko go popycha. Mężczyzna odchyla się do tyłu i powoli upada podtrzymywany przez dwóch członków służby porządkowej. Leży na plecach i głośno wydmuchuje powietrze. Klęka przy nim ks. Cyran. – Wynoś się szybko. Precz. W imię Chrystusa, natychmiast wynoś się. Niech ta stuła cię wypali – mówi kładąc na sercu mężczyzny stułę.

– Precz natychmiast. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Natychmiast wychodź. Wynos się całkiem – mówi i podnosi chłopaka. Gdy ten siada, ksiądz pyta: - Co ci jest?

Chłopak wstaje. Ksiądz jeszcze chwilę szepcze mu do ucha. Każe mu uklęknąć, przytyka stułę do serca, dmucha. - Wyrzekasz się pychy i agresji? - pyta egzorcysta. – Tak. Kreśli mu na czole znak krzyża i odchodzi na bok, by napić się wody.

Jak naczynie

- Najpierw czuję mrowienie i ciepło. Lekki ból głowy i zawroty. Potem już nic nie pamiętam. Gdy otwieram oczy, jestem tak pełna radości, że chce mi się płakać. Odkąd tu przyjeżdżam, inaczej żyję. Pełniej. Zaczęłam się codziennie modlić. Mocniej wierzę. Jestem napełniona jak naczynie – mówi młoda kobieta, która regularnie jeździ na msze Mamre.

Ks. Cyran wybiera parę, która jest na mszy pierwszy raz. Chwilę modli się przy kobiecie. Czyni znak krzyża na jej czole i dmucha w nią popychając lekko ręką. Poza tym, że rozwiał jej grzywkę, nic więcej się nie wydarzyło. Szepcząc modlitwę duchowny popycha też lekko mężczyznę. Znów nic się nie dziele. Odwraca się i podchodzi do niskiego młodego chłopaka, który do tej pory chodził w pobliżu.

Gdy zaczyna szeptać modlitwę, porządkowi chwytają chłopaka za ramiona. Duchowny się modli. Chłopak wyje. - Wyjdź, precz – krzyczy ksiądz. Trzymany przez czterech mężczyzn chłopak szarpie się i spluwa. Zaczyna piszczeć. – Nie oddam go – mówi. – Belzebubie, precz natychmiast – duchowny mówi już nie do chłopaka, a do demona, który miał przejąć nad nim władanie. - Opuść go. Diabły, idźcie precz do piekła!

Po co ci kłopoty?

- Ona nagrywa – krzyczy ktoś w tłumie. Porządkowi mocno łapią mnie za ramiona i wyprowadzają z kościoła. Z tłumu stojącego za księdzem Cyranem wychodzi mężczyzna po cywilnemu, który przedstawia się jako funkcjonariusz stołecznej policji. Kilka razy proszę go o podanie danych osobowych. Wyciąga legitymację z numerem 915503. – Proszę oddać telefon. Tu nie wolno nagrywać. Trzeba skasować pliki – mówi.

Obraz
© WP.PL

– Jak nie oddasz telefonu, to ci go zniszczę. Po co ci kłopoty? – mówi jeden z porządkowych. - Tu jest zakaz nagrywania, ksiądz sobie nie życzy – mówi policjant. – Policja ochrania mszę? – pytam. - Jestem tu, bo tak sobie życzył ksiądz - mówi mężczyzna podający się za policjanta i bierze mój telefon. Po stanowczym sprzeciwie go oddaje. Mężczyźni zmuszają mnie do usunięcia pliku wideo.

- Od razu widać, że to zły zadziałał – rzuca kobieta stojąca przy wyjściu z kościoła.


Próbowaliśmy się skontaktować z ks. Włodzimierzem Cyranem. Za każdym razem słyszeliśmy, że nie rozmawia z dziennikarzami z wyjątkiem tych z mediów katolickich. Zadzwoniliśmy do parafii pw. św. Stanisława BM w Dankowie, której filią jest kościół w Albertowie, gdzie duchowny sprawuje posługę. – Od dawna nie mamy z nim kontaktu. Nie mogę pomóc. Wszyscy tu do niego dzwonią, ale odchodzą z niczym – usłyszeliśmy. Gdy kilka lat temu dziennikarz lokalnej gazety chciał porozmawiać z ks. Cyranem w czasie nabożeństwa Mamre, duchowny kazał wyprowadzić go z kościoła.

Komenda Stołeczna Policji wyjaśnia, że w nabożeństwie prywatnie uczestniczył funkcjonariusz jednej z warszawskich jednostek. – Jego zachowanie było zgodne zarówno z obowiązującymi nas przepisami, jak i moralnym obowiązkiem wynikającym z etosu naszej służby, aby udzielić wsparcia i pomocy osobom tego potrzebującym – mówi kom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji.

Magda Mieśnik, dziennikarka Wirtualnej Polski, Piotr Mieśnik, Redaktor Naczelny o2.pl

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1415)