Zeznania Tuska w sądzie. Jak to było z "rozdzieleniem wizyt"

Donald Tusk stwierdził w sądzie, że nic nie wskazywało na to, że Lech Kaczyński był zainteresowany wspólną wizytą w Katyniu. To nieprawda - a przynajmniej nie cała prawda. Ale trudno też jednoznacznie stwierdzić, by były premier odpowiadał za "rozdzielenie wizyt" w Katyniu.

Zeznania Tuska w sądzie. Jak to było z "rozdzieleniem wizyt"
Źródło zdjęć: © PAP | Bartłomiej Zborowski
Oskar Górzyński

Przesłuchanie Donalda Tuska w sądzie w sprawie przeciwko Tomaszowi Arabskiemu i urzędnikom MSZ miało jeden cel: ustalenie, czy ówczesny premier i jego doradcy doprowadzili do rozdzielenia wizyt Tuska i Kaczyńskiego w Katyniu na dwie daty, 7 kwietnia (spotkanie Putin-Tusk) i 10 kwietnia. Wedle zarzutów jego przeciwników, rozdzielenie wizyt miało przyczynić się do katastrofy w Smoleńsku, ze względu na obniżenie rangi tej drugiej wizyty, a w związku z tym obniżeniem standardów bezpieczeństwa na smoleńskim lotnisku. Dla najbardziej twardych zwolenników teorii o zamachu miało to świadczyć o zmowie Putina i Tuska.

W swoich zeznaniach przewodniczący Rady Europejskiej odrzucał takie sugestie.

- Nie planowałem i prezydent Kaczyński też nie planował, wspólnej wizyty prezydenta i premiera w Katyniu, więc też nie było jakby okoliczności, które pozwalałyby używać w ogóle tego terminu, jak rozdzielenie tej potencjalnie wspólnej wizyty - tłumaczył Tusk.

Stwierdził, że nie otrzymywał sygnałów od prezydenta, by ten chciał wspólnie z nim pojechać do Smoleńska.

Czy Tusk mówił przed sądem prawdę?

Razem, ale osobno

Fakty w sprawie wskazują, że nie do końca. Ale jednocześnie kulisy organizacji wizyt faktycznie nie wskazują, by Tusk odpowiadał za to, że premier i prezydent do Katynia udali się osobno.

Według materiałów prokuratury, w styczniu 2010 Donald Tusk planował udział w uroczystościach upamiętniających mord w Katyniu 10 kwietnia. Niedługo później, niezależnie od ustaleń KPRM, swoją chęć uczestnictwa w tych uroczystościach zgłosił Lech Kaczyński. W końcu, 2 lutego podczas spotkania w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa rozpatrywano dwa warianty wspólnej wizyty w Katyniu obu przywódców. Plany te znacznie skomplikowały się jednak już następnego dnia. Do Tuska nieoczekiwanie zadzwonił Putin i zaprosił go na bilateralne spotkanie - połączone ze złożeniem hołdu ofiarom zbrodni. W kancelarii premiera uznano, że gest byłby przełomem, dlatego Tusk przyjął zaproszenie. Dzień później wstępnie ustalono, że do spotkania dojdzie 7 kwietnia. W rezultacie, 11 lutego wiceszef MSZ Andrzej Kremer spotkał się z prezydenckim ministrem Mariuszem Handzlikiem, by przedyskutować warianty wizyt w Katyniu. Były trzy:

1) rezygnacja prezydenta z wyjazdu
2) oddzielny udział w uroczystościach premiera i prezydenta
3) wspólne oddanie honorów

Kremer miał przy tym zaznaczyć, że wariant trzeci był mało prawdopodobny ze względu na stanowisko Rosji. Jak można się domyślić, jednym z powodów były względy protokolarne. Prezydent reprezentował poza tym twardsze stanowisko wobec Moskwy niż Tusk, dążący wówczas do ocieplenia stosunków.

W rezultacie, jak ustalili prokuratorzy, Handzlik poinformował Kremera, że prezydent na pewno weźmie udział w uroczystościach w Katyniu. Formuła uczestnictwa obu przywódców nie została jednak do końca uzgodniona. Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (ROPWM) Andrzej Przewoźnik jeszcze 19 lutego informował Rosjan o dwóch koncepcjach wyjazdu do Katynia: wspólnej premiera i prezydenta oraz osobnej 7 i 10 kwietnia. Rosjanie stwierdzili, że bardziej dogodna - z punktu widzenia organizacyjnego - byłaby ta druga opcja. W efekcie, centralne obchody organizowane przez ROPWM ustalono na 10 kwietnia, a cztery dni później szef kancelarii Lecha Kaczyńskiego Władysław Stasiak potwierdził, że właśnie wtedy poleci prezydent.

Co z tego wynika

Materiały prokuratury wskazują więc, że owszem, wspólna wizyta Tuska i Kaczyńskiego była początkowo rozpatrywana. Ale jednocześnie trudno o "rozdział" wizyt oskarżać otoczenie premiera. Obie wizyty były planowane osobno, a ostateczną decyzję o locie 10 kwietnia podjęła kancelaria prezydenta.

Wspólna wizyta Kaczyńskiego i Tuska od początku była też mało prawodopodobna ze względu na polityczne realia. Obecność prezydenta w tym samym miejscu i czasie była niewygodna dla zarówno dla Rosji, jak i dla Tuska, bo obie strony dążyły do ocieplenia stosunków.

Ale niewygodna była też dla samego Kaczyńskiego. Zeznający w sprawie urzędnik kancelarii prezydenta Maciej J. mówił co prawda, że słyszał o naciskach ze strony rządu, by prezydent w ogóle nie leciał do Katynia. Ale jak twierdzi, ostrzegał też o tym, że mogą być problemy z przygotowaniem lotniska w Smoleńsku 10 kwietnia. Dla Lecha Kaczyńskiego, nie bez znaczenia był jednak fakt, że trwała wówczas kampania wyborcza.

Obaj grali na siebie

Koniec końców, Kaczyński i Tusk mieli odmienne interesy polityczne, wobec czego do wspólnego lotu nie doszło. Sam Tusk przed sądem mówił o "trudnej kohabitacji" z prezydentem i prowadzonej przez niego oddzielnej polityce zagranicznej.

-Powiem otwarcie: też nie spodziewałem się, aby tego typu inicjatywa ze strony prezydenta miała miejsce, też z racji doświadczeń, jeśli chodzi o tę momentami dość trudną kohabitację, (...) niezależnie od bardzo dobrych osobistych relacji - mówił były szef rządu. Jego słowa są w tym kontekście wiarygodne.

Nie jest natomiast prawdą, że - jak stwierdził Tusk - Kaczyński nie dawał żadnych sygnałów o chęci wspólnych obchodów. Owszem, 4 marca prezydent stwierdził, że "byłoby lepiej, żeby to była wspólna wyprawa prezydenta i premiera". Dodał jednak, że "jeżeli jest to niemożliwe, to ja jadę w dniu, w którym będą podstawowe uroczystości, a to jest 10 kwietnia".

Problem w tym, że słowa te padły już prawie dwa tygodnie po ustaleniu terminów obu wizyt, a biorąc pod uwagę okoliczności dyplomatyczno-polityczne, wspólna wizyta od początku była jeśli nie niemożliwa, to mało prawdopodobna. Trudno zatem ocenić, na ile szczera i poważna była deklaracja prezydenta.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lech kaczyńskikatastrofa smoleńskadonald tusk
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (54)