Zbigniew Sulatycki: moje dni są policzone, ale chcę, by gospodarka morska była filarem Polski
- Ja odchodzę. Moje dni są policzone. Marzy mi się jednak, żeby - kiedy mnie już nie będzie - gospodarka morska, żegluga, porty były jednym z najważniejszych filarów gospodarki. Amen - mówi 83-letni kapitan Zbigniew Sulatycki, szef powołanego przez ministra gospodarki morskiej Marka Gróbarczyka Konwentu Morskiego. I ministrowi, i kapitanowi jest bardzo blisko do Radia Maryja.
Został pan właśnie szefem Konwentu Morskiego - jak pan sobie wyobraża pracę na rzecz rządu?
* Zbigniew Sulatycki:* - Przed chwilą rozmawiałem z przedstawicielem tego rządu i powiedziałem, że nie będę udzielał żadnych wywiadów. Ale zrobię wyjątek.
Zatem dlaczego PiS daje panu takie prestiżowe stanowisko?
Cały czas jestem wsadzany w jakieś polityczne układy, a to mnie nie interesuje.
Po co to panu? Przecież jest już pan w bardzo słusznym wieku.
Tak. Mam już 83 lata i jestem mocno schorowanym człowiekiem. Gdy mi to zaproponowano, powiedziałem: no kochani, nie. Ale doszedłem potem do wniosku, że jeśli mamy coś dobrego zrobić dla gospodarki morskiej, to taki Konwent Morski muszą tworzyć sami fachowcy. Nie ważne z jakiej opcji politycznej. Pomyślałem więc, że może spróbuję, a potem to oddam. Po pierwsze: zgodziłem się pod warunkiem, że będę pracował społecznie i nie będę za to brał żadnych pieniędzy. Po drugie: ścisły dobór ludzi - żadnych polityków, żadnych związkowców, tylko ludzie od zarządzania i naukowcy, ale tacy z dorobkiem.
Minister się zgodził. Teraz będę prowadził rozmowy z ludźmi, których zresztą znam, i będziemy się starali stworzyć ten Konwent.
Wszyscy mają pracować społecznie?
Nie wiem, czy będą tak chcieć. Jeśli ktoś zapyta "a ile za to dostanę?", to mam jedną odpowiedz: do widzenia!
Pan współpracuje z Radiem Maryja. Czy to przemawiało za pana nominacją? Spłacanie długów wdzięczności przez PiS wobec środowiska o. Tadeusz Rydzyka?
Już reaguję na takie zarzuty. Gdy głośna stała się sprawa zniszczenia polskiego przemysłu okrętowego, Radio Maryja po prostu dopuściło nas do głosu na swojej antenie. Wcześniej byłem związany z tym przemysłem i mówiłem - tak jak prof. Jerzy Doerffer - że dalej tak być nie może.
Jak pana przyjaźń z polonijnym multimilionerem Janem Kobylańskim, wielkim sponsorem toruńskiej rozgłośni?
Kiedy tworzyliśmy w 1997 roku Społeczny Komitet Ratowania Stoczni Gdańskiej i Przemysłu Okrętowego, to zwracałem się do Polaków z zagranicy, do fachowców o pomoc. Odezwali się do mnie ludzie, którzy byli zrzeszeni w Stowarzyszeniu Korab - wyjeżdżali za granicę i wielu z nich tam pozostało, dochodząc do wysokich stanowisk. Pomocna była też Unia Stowarzyszeń i Organizacji Polonii Ameryki Łacińskiej właśnie pana Jana Kobylańskiego.
Ja uwierzyłem Kobylańskiemu, ufałem temu człowiekowi. A potem doszedłem do wniosku, że coś z nim jest nie tak, a ja się nie będę bawił w szambo. Wtedy mnie zaatakował.
Pisał: "Niestety byli też tacy szpiedzy, jak na przykład pan Sulatycki vel Gimpel, i oni zrobili wiele złego". Szpiegiem pan jest?
To on sobie coś takiego napisał. Powiedziałem mu wyraźnie, że nie będę z nim utrzymywał kontaktu.
Pod rządami PiS otrzymuje pan kolejne odznaczenia - "Bene Merito" i Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski od Andrzeja Dudy. Osobiście gratulował panu tez Jarosław Kaczyński. Spłata długu wdzięczności?
Byłem tym bardzo zaskoczony. No ale bardzo wiele osób na Wybrzeżu bardzo wyraźnie mi mówiło: kto jak kto, ale ty akurat powinieneś dostać medale od państwa. Przecież przez 30 lat nie miałem domu, bo pływałem po świecie.
Tadeusz Aziewicz (PO) twierdzi, że pan wręcz bredzi.
Pan Aziewicz faktycznie wypowiedział się na mój temat twierdząc, że na 90-lecie Stoczni Nauta opowiadałem głupoty. Ale ja nigdy ani na antenie Radia Maryja, ani nigdzie indziej nie przedstawiam opinii, ale fakty. Wtedy też przedstawiłem kalendarium dat, miejsc i wydarzeń.
Pan mówi, że interesują pana fakty, a polityk Platformy ocenia, że "z pasją szkaluje pan dorobek niepodległej Polski", a pana wystąpienia było "skrajnie zideologizowane i upolitycznione".
Mnie najbardziej martwi to, że nie brak opinii ludzi, którzy niewiele mają do powiedzenia.
Swoje przemówienia zaczyna pan często pozdrowieniem znanym z anteny Radia Maryja: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica”. Posiedzenia Konwentu Morskiego też będą się zaczynać od takiego przywitania?
Nie będzie żadnych kryteriów politycznych. To będzie inżynieryjna robota. Chciałbym, aby Konwent nie utrzymywał kontaktów z mediami, bo chciałbym pracować w spokoju i ciszy. Dla mnie wzorem jest Eugeniusz Kwiatkowski, który stworzył Centralny Okręg Przemysłowy i Gdynię, a wcześniej grupę wspaniałych inżynierów, którzy chcieli służyć państwu. A jakie kto ma poglądy? To już nie jest ważne.
Po co panu ten Konwent Morski?
Ja odchodzę. Moje dni są policzone. Marzy mi się jednak, żeby - kiedy mnie już nie będzie - gospodarka morska, żegluga, porty były jednym z najważniejszych filarów gospodarki. Amen.
Wypowiadał się będę już tylko po tym, jak gotowe będą konkretne opracowania Konwentu, nie wcześniej.