To dlatego Niemcy mówią "nie". Ekspert bez złudzeń co do Bundeswehry
Bezcenny czas mija, a Niemcy nie tylko nie chcą przekazać Ukraińcom Leopardów, ale też blokują taki krok krajom, które chciałyby to zrobić. Dlaczego? - Nie ma wątpliwości, że obecnie Bundeswehra nie reprezentuje "fenomenalnego poziomu". A dostawy Leopardów Ukrainie mogłyby ten stan dodatkowo pogorszyć - ocenia były szef PISM dr Marcin Zaborowski.
24.01.2023 | aktual.: 24.01.2023 07:29
W piątek w amerykańskiej bazie w Ramstein odbyło się spotkanie grupy kontaktowej ds. wsparcia obronnego Ukrainy. Nie przyniosło ono jednak rozstrzygnięcia w postaci zgody Niemiec na przekazanie Ukrainie czołgów Leopard 2, na co przed spotkaniem bardzo liczyła Ukraina.
Z kolei w niedzielę premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że w przypadku braku zgody Niemiec na wysłanie Leopardów Ukrainie, Polska będzie budować "mniejszą koalicję" państw gotowych przekazać część swoich nowoczesnych czołgów dla walczącego sąsiada. - Nie będziemy patrzeć biernie, jak Ukraina się wykrwawia. Ukraina i Europa wygrają tę wojnę - z Niemcami czy bez - podkreślił premier.
W poniedziałek mówił w podobnym tonie. - Cały czas naciskamy na rząd w Berlinie, aby udostępnił swoje Leopardy. Oni mają ponad 350 czynnych Leopardów i około 200 w magazynach. Naprawdę mogą dziś pomóc walczącej Ukrainie - oświadczył szef rządu. Jak zauważył, czołgami Leopard dysponują armie około 15 państw.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Słowa Morawieckiego były odpowiedzią na deklarację niemieckiej minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock. Zapytana o sytuację, gdyby Polska zdecydowała się na wysłanie swoich czołgów Leopard 2 bez zgody Niemiec, stwierdziła: "Na razie pytanie takie nie zostało nam zadane, ale gdyby nas o to zapytano, nie stanęlibyśmy na przeszkodzie". Premier Morawiecki zapowiedział już, że Warszawa zwróci się do Berlina o formalną zgodę na dostarczenie Ukrainie czołgów Leopard.
To byłby cios w Bundeswehrę?
Pułkownik rezerwy Maciej Matysiak, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w odpowiedzi na pytanie o postawę Niemiec zwraca uwagę na wewnętrzne problemy niemieckiej armii.
- Niemcy mają dość spory bałagan w armii. W ostatnich latach mocno ograniczyli wydatki na Bundeswehrę. Musieliby się więc odsłonić i pokazać, że mają obecnie ograniczone możliwości sprzętowe. Przekazując Leopardy, musieliby się też mocno rozbroić, a nie mają ich czym zastąpić. Obcięli fundusze na dozbrajanie i nie produkują nowych czołgów - mówi Wirtualnej Polsce ekspert. Jak przypomina, już w ubiegłym roku niemiecki producent czołgów Rheinmetall sygnalizował, że setka Leopardów, które można przekazać Ukrainie, wymaga bardzo poważnych remontów.
Zdaniem byłego wiceszefa SKW, opór w wyrażeniu zgodny na przekazanie Leopardów przez inne kraje wynika też z kwestii zaopatrzenia maszyn w amunicję.
- Przykładowo, jeśli Ukraina otrzyma ok. 100 Leopardów, to trzeba je wyposażyć w amunicję do tych czołgów. Kijów nie ma możliwości produkcji, więc trzeba im dosyłać ją na front. A Niemcy myślą w kategoriach, że w pierwszej kolejności otrzyma ją Bundeswehra. Zmiana odbiorcy osłabiłaby niemiecką armię, a Berlin tego nie chce. To są gigantyczne ilości do wyprodukowania - ocenia płk Maciej Matysiak.
Jak podkreśla nasz rozmówca, Niemcy są największym producentem amunicji do Leopardów w Europie. - Bardzo dużo produkuje również Szwajcaria, która przecież nie zgadza się, w ramach neutralności, na przekazanie jakiejkolwiek broni Ukrainie. Jakiś czas temu niemiecki koncern zbrojeniowy Rheinmetall, który ma w Szwajcarii zakłady, podjął decyzję o przeniesieniu produkcji amunicji bojowej do innego kraju, żeby na bieżąco realizować zamówienia składane przez klientów z państw członkowskich NATO - przypomina.
W podobnym tonie wypowiada się dr Marcin Zaborowski, ekspert ds. niemieckiej polityki i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
- Niemcy, jeśli miałyby uszczuplić sprzętowe zasoby, patrzą na to w dłuższej perspektywie: w kontekście zdolności obronnych swojej armii. Berlin nie podchodzi do sprawy np. tak jak Estonia, która zapowiedziała, że przekaże wszystkie swoje haubice Ukrainie. Nie ma wątpliwości, że obecnie Bundeswehra nie reprezentuje "fenomenalnego poziomu". A dostawy Leopardów Ukrainie mogłyby ten stan dodatkowo pogorszyć - zaznacza.
SPD przychylnie patrzy na Rosję
Obaj rozmówcy Wirtualnej Polski zwracają również uwagę na aspekt prorosyjskości partii rządzącej w Niemczech, czyli Socjaldemokratów (SPD). - Bez wątpienia mamy tam lobbingowe wpływy Rosjan, a partia SPD kanclerza Olafa Scholza nadal jest pod wpływem osób, które mają powiązania z Kremlem - nie ma wątpliwości płk Maciej Matysiak.
Dr Marcin Zaborowski zauważa natomiast, że Niemcy od początku przyjęły zachowawczą postawę wobec dostaw broni na Ukrainę ze względu na wewnętrzny podział w partii rządzącej SPD. - Ma ona bardzo silne skrzydło domagające się dialogu z Rosją. Są oni przywiązani do percepcji, że dzięki socjaldemokratycznej polityce udało się w przeszłości nawiązać dialog ze Związkiem Radzieckim i doszło do zjednoczenia Niemiec. I że poprzez kooperację, handel i współpracę udało się zniwelować napięcia na linii Wschód-Zachód. Oni czują się odpowiedzialni za to dziedzictwo. To dogmat zagranicznej polityki niemieckich socjaldemokratów - mówi.
Według byłego szefa PISM, przed spotkaniem w Ramstein na niemiecki rząd wywierano bardzo dużą presję, by ten przekazał Leopardy bądź zgodził się na przekazanie ich przez inne państwa. - Gdyby od razu się zgodzili, wyglądałoby to tak, że ich decyzja nie była suwerenna. W moim odczuciu Berlin chce podjąć ją na własnych warunkach, z własnym harmonogramem. A nie dlatego, że zostali "popchnięci" przez Polskę, a inne państwa oczekiwały szybkiej zgody - uważa ekspert.
Przypomnijmy, że za wydaniem pozwoleń na dostawy czołgów Leopard przez sojuszników oraz za przekazaniem Kijowowi niemieckich czołgów tego typu opowiadają się przedstawiciele partii koalicyjnych (Zieloni i FDP) oraz opozycyjna CDU/CSU. Największy sceptycyzm, podobnie jak w przypadku wcześniejszych dostaw ciężkiego sprzętu wojskowego do Ukrainy, wyrażają SPD i Urząd Kanclerski.
Jak wynika z sondażu przeprowadzonego 17 stycznia przez instytut badania opinii publicznej YouGov (wykonano go wśród Niemców na zlecenie agencji informacyjnej DPA), 43 proc. respondentów opowiedziało się przeciwko wysłaniu Leopardów na Ukrainę, a 39 proc. popiera tę inicjatywę. Zdania w tej sprawie nie ma 16 proc. badanych.
Oprócz Polski i Wielkiej Brytanii, które oficjalnie zapowiedziały przekazanie Ukrainie po 14 czołgów Leopard 2 (Polska) i Challenger 2 (Wielka Brytania), do podobnego ruchu skłaniają się m.in. Dania, Finlandia, Hiszpania, Szwecja i Holandia. Dotąd Zachód wysyłał Ukrainie czołgi pochodzące jeszcze z czasów sowieckich.
Zobacz także
- Ukraina, żeby mogła się skutecznie bronić przed zapowiadaną ofensywą Rosjan, a później próbować przejść do kontrnatarcia, potrzebuje czołgów takich jak Leopardy - nie ma wątpliwości płk Maciej Matysiak.
Jego zdaniem, będzie to skutkować przewagą nad rosyjskimi siłami pancernymi. - Nowoczesne czołgi mają odpowiednią siłę niszczenia i dają przewagę szczególnie w nocnych warunkach. Amerykański transporter Bradley ma na pokładzie pięć pocisków, które trzeba dowozić, a czołgi Abrams czy Leopard mają ich 40. Poza tym rosyjskie czołgi w nocy mają aktywny system noktowizyjny, muszą sobie oświetlać teren źródłem światła podczerwonego. A zachodnie, nowoczesne czołgi mają pasywne systemy obserwacji w nocy. I działają na większych odległościach. Leopard może razić rosyjski czołg na 2000 metrów. A maszyna Rosjan już nie - dodaje ekspert fundacji Stratpoints.
Czytaj też:
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski