Przełomowa broń na froncie? "Dla Krymu będzie to problem"
Ukraińska armia ma wkrótce otrzymać od USA pociski GLSDB, mające zasięg nawet do 150 kilometrów. Według "The New York Times", oznacza to, że Waszyngton łagodzi stanowisko w sprawie dostarczania do Ukrainy broni zdolnej do uderzenia na Krym, gdzie są tysiące rosyjskich żołnierzy i bazy wojskowe. Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, to bardzo skuteczna broń, która może posłużyć do niszczenia stanowisk dowodzenia czy punktów łączności.
- To broń szybująca, ogromnie precyzyjna i podwajająca zasięg rażenia z 70-80 kilometrów, jakie mają HIMARS-y, do 150 kilometrów. To broń do rażenia punktowych, wartościowych celów. Zasięg tej broni w pewnym stopniu zmienia obraz pola bitwy - mówi Wirtualnej Polsce płk Piotr Lewandowski, były dowódca bazy wojskowej w Redzikowie i uczestnik misji w Afganistanie i Iraku.
Jak dodaje, przy pomocy tej broni można "upośledzać" rosyjskie systemy rozpoznania artyleryjskiego, atakować stacje radiolokacyjne, stanowiska dowodzenia i lotniska wojskowe. - Dla Krymu będzie to problem, bo utrudni Rosjanom życie. Będą mieli z tyłu głowy, że Ukraina w każdej chwili może ich ostrzelać - ocenia płk Lewandowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Tajemnicze manewry Białorusi i Rosji. Poderwano myśliwce MiG-29
Nowa broń ma znajdować się na liście nowego pakietu pomocy wojskowej, który zostanie ogłoszony w piątek przez Stany Zjednoczone. Informację jako pierwszy podał portal "Politico".
Amunicja GLSDB to "zwykłe" bomby lotnicze, które nie są jednak przenoszone przez samolot, ale wynoszone przez silnik rakietowy od pocisku "ziemia-ziemia". Ich zasięg wynosi nawet 150 kilometrów. Co ciekawe, pocisk jest w stanie trafić w cel w promieniu jednego metra. Jeśli Ukraińcy faktycznie otrzymają tego typu amunicję, będą w stanie razić wszystkie cele na okupowanych przez siły rosyjskie terytoriach.
- Kluczowe pytanie: ile takich pocisków Ukraina otrzyma? - zastanawia się płk Lewandowski. Jego zdaniem, to "dodatkowa karta w talii Ukrainy" i kolejny krok w doposażeniu ukraińskiej armii. - Ale to jednak nie rakiety ATACMS o zasięgu 300 km, które uderzałyby na tyły rosyjskich wojsk na terenie całej Ukrainy. Rosjanie nie byliby w żaden sposób bezpieczni - uważa wojskowy. Jego zdaniem, w czasie, kiedy Putin przygotowuje dużą ofensywę, Zachód pilnie powinien przekazać ok. 300-500 czołgów, bojowych wozów piechoty, transporterów opancerzonych i masę amunicji.
Pociski GLSDB zostały wyprodukowane przez szwedzki koncern SAAB przy współudziale amerykańskiego Boeinga. Amunicja została tak pomyślana, by bez żadnych prac adaptacyjnych mogła zastać zastosowana na wyrzutniach MLRS lub HIMARS. Jak informował portal Defence24.pl, systemy z użyciem pocisków GLSDB mogą atakować cele przeciwnika wielokierunkową salwą i pod różnymi kątami na jeden obiekt, co może być szczególnie przydatne w przypadku atakowania dużych okrętów i silnie bronionych obiektów (przeciążając lokalne systemy przeciwlotnicze). Sprzyja temu fakt, że bomba szybująca może manewrować - omijając np. różnego rodzaju przeszkody terenowe.
"Ukraina powinna zaatakować rejon ześrodkowania Rosjan"
Zdaniem gen. bryg. dra Jarosława Kraszewskiego, byłego dowódcy wojsk rakietowych i artylerii wojsk lądowych, w pierwszej kolejności ukraińska armia powinna użyć nowej broni do ataku na rosyjskie terytorium, w miejsce tzw. rejonu ześrodkowania wojsk Putina.
- Mamy informacje, że 1. Gwardyjska Armia Pancerna szykuje się do ofensywy w rejonie Kurska. A natarcie ma się rozpocząć na odcinku północno-wschodnim, w kierunku ukraińskich miejscowości Sumy, Połtawa i Dnipro. Jeżeli więc Ukraina chce się przeciwstawić zmasowanej ofensywie, musi razić tymi pociskami w rejon ześrodkowania Rosjan, czyli obszar zajmowany bezpośrednio przed podjęciem walki - mówi Wirtualnej Polsce gen. Kraszewski.
Jak podkreśla, celem ataku powinny być elementy wsparcia logistycznego, stanowiska dowodzenia i punkty łączności.
- W ten sposób dezorganizuje się sam etap wychodzenia wojsk z rejonu ześrodkowania. Jest to bardziej efektywne, niż strzelanie do kolumny maszerującej po drodze, albo jadącego z nim czołgu. Tych dróg będzie bowiem kilka, jak nie kilkanaście. Trafienie w kolumnę jest nie lada wyzwaniem, uwzględniającym szereg parametrów i dogodnych warunków atmosferycznych - uważa gen. Kraszewski.
Obaj eksperci podkreślają, że to właśnie próba zatrzymania rosyjskiej ofensywy, także przy użyciu amunicji GLSDB, będzie obecnie ważniejsza, aniżeli np. próba militarnego odbicia Krymu.
- Rosjanie przygotowują się do dużej ofensywy. Trzeba mieć świadomość, że obecnie nie ma już żadnego upadku morale wśród rosyjskiej armii. Wręcz przeciwnie. Przeciętny Rosjanin idzie na wojnę z myślą, że będzie walczyć z tym "wstrętnym" Zachodem i "wyzwoli" Ukrainę spod jarzma tyranów z Kijowa - mówi płk Lewandowski.
A - jak prognozuje gen. Kraszewski - rosyjska ofensywa rozpocznie się długą fazą przygotowania ogniowego, zgodnie z tamtejszą doktryną wojskową.
- To może potrwać kilka tygodni. Z kolei ruchy wojsk zaczną się, kiedy na to pogoda pozwoli. Żeby zachować tempo działania, Rosjanie nie wejdą w teren, gdzie ciężki sprzęt ugrzęźnie. Jeśli są przekonani, że sprzęt ich nie zawiedzie, to przy przymrozkach mogą zacząć działać. Patrząc realnie, raczej poczekają, żeby mrozy odpuściły i ruszą do natarcia - ocenia gen. Kraszewski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski