PolitykaWcześniejszy powrót premiera z Brukseli. Marcinkiewicz i Cimoszewicz zdziwieni

Wcześniejszy powrót premiera z Brukseli. Marcinkiewicz i Cimoszewicz zdziwieni

Nie milkną pytania o przyczynę nieoczekiwanego powrotu do Polski premiera Mateusza Morawieckiego ze szczytu w Brukseli. Oficjalny powód to konieczność zapoznania się z "pilnymi, tajnymi dokumentami". Pierwsze spekulacje mówiły jednak o chęci udziału w wigilii PiS. Finalnie premiera na niej nie widziano. - Kuriozalna sytuacja - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską były premier Kazimierz Marcinkiewicz. Zdaniem Włodzimierza Cimoszewicza nic nie usprawiedliwia decyzji Morawieckiego. Tymczasem TVP podaje, że po powrocie premier spotkał się z szefami służb.

Wcześniejszy powrót premiera z Brukseli. Marcinkiewicz i Cimoszewicz zdziwieni
Źródło zdjęć: © Forum | Łukasz Kobus
Arkadiusz Jastrzębski

15.12.2017 | aktual.: 15.12.2017 21:40

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Nawet, ale podkreślam: nawet, jeśli faktycznie trzeba było zapoznać się z tajnymi dokumentami to inaczej to się załatwia: przez kancelarie tajne w naszych placówkach dyplomatycznych. Pamiętam, że była niedawno tak właśnie rozwiązana sytuacja, kiedy do polskiej premier dotarła od jednej ze służb informacja na temat podwyższonego ryzyka, jeśli chodzi o bezpieczeństwo - zauważa Marcinkiewicz,

- Nie wykluczam też, że Morawieckiego mógł wezwać do kraju z powodu takiego raportu Jarosław Kaczyński. Ale nawet taka informacja nie wymaga tak nagłej reakcji premiera i rezygnacji z bardzo ważnego dla Polski i Europy szczytu - zastrzega.

Marcinkiewicz dodaje, że prawdopodobnie rzeczywistą przyczyną przyspieszonego powrotu szefa rządu była jednak faktycznie chęć uczestniczenia w spotkaniu wigilijnym PiS. - Musi kiedyś poznać wszystkich posłów PiS. Spotkanie opłatkowe to przecież najlepsza do tego okazja - dodaje, powtarzając na zakończenie, że w jego opinii jest to kuriozalna sytuacja.

"Zawstydzające"

Decyzji Morawieckiego nie może nadziwić się też Włodzimierz Cimoszewicz. - W czasie pełnienia funkcji premiera i ministra spraw zagranicznych przez moje ręce przeszły tysiące tajnych, często ważnych, dokumentów. Nie zdarzyło się ani razu, by zapoznanie się z nimi nie mogło być przesunięte o kilka godzin - wyjaśnia Wirtualnej Polsce były premier.

Dodaje, że premier Morawiecki albo zareagował zbyt nerwowo, albo nie był to prawdziwy powód wyjazdu.

- Gdyby rzeczywiście spotkanie partyjne przeważyło nad obowiązkami w tak symbolicznie ważnej sprawie jak Brexit, byłoby to zawstydzające - ocenia Cimoszewicz.

Wieczorem "Wiadomości" TVP podały jeszcze inną wersję. Morawiecki po powrocie miał mianowicie spotkać się z szefem Agencji Wywiadu oraz ministrem koordynatorem służb specjalnych.

"Tylko w razie wojny"

W wersję Morawieckiego nie wierzy były premier Leszek Miller. - Chyba że są chodzi o dokumenty do podpisu dotyczące ogłoszenia stanu wojny. Jeżeli pan premier Morawiecki uczestniczy w jakimś procesie dotyczącym wypowiedzenia wojny, to tak, powrót jest konieczny. W innym przypadku, nie - mówi Miller w rozmowie z Fakt24.

Dodaje, że tłumaczenia premiera są niewiarygodne. - Tego rodzaju dokumenty musiałyby dotyczyć sytuacji absolutnie nadzwyczajnej, takiej jak udział w działaniach wojennych czy interwencji zbrojnej, gdzie sojusznicy umawiają się na jakieś działania. Nie sądzę, by coś takiego miało miejsce. Wybieg premiera Morawieckiego jest nieporadny i całkowicie niewiarygodny - dodaje były szef rządu SLD.

Kopacz: to wagary

- Sprawy ważne dla setek tysięcy Polaków w Wielkiej Brytanii zostały powierzone przywódcy innego państwa - oceniła z kolei na antenie Polsat News premier w rządzie PO-PSL Ewa Kopacz. - Udał się na wagary - stwierdziła.

- Premier musi się zastanowić nad priorytetami ws. wydarzeń w Europie i spotkań z kimś w kraju. Niezręcznie to wypadło - dodała Kopacz.

Zauważyła też, że w sprawie Brexitu nie dał się poznać na forum europejskim.

"Wigilia, tajne dokumenty"

Doniesienia o szybszym powrocie Morawieckiego pojawiły się tuż przed południem. Jak podawało Radio ZET, premier miał skrócić pobyt na szczycie, żeby zdążyć na wigilię swojego ugrupowania. Sprawa zaczęła wzbudzać kontrowersje ze względu na wagę omawianych w Brukseli spraw. Jednak ostatecznie premier na spotkaniu opłatkowym nie pojawił się.

Premier wyjaśniał powód wcześniejszego powrotu w rozmowie z dziennikarzami podczas lotu do kraju.

- Jak tylko dam radę, to może późniejszym popołudniem chciałbym się spotkać z częścią klubu, jeżeli jeśli będzie, po zakończeniu Sejmu. Jest szereg innych tematów które mnie bardzo pilnie ściągnęły do Polski. To ostatnia godzina bo wylecieliśmy o 12, a o 13 kończy się posiedzenie. Już kilka osób też opuszczało to posiedzenie - mówił Morawiecki reporterom podczas lotu z Brukseli.

Stwierdził też, w kancelarii czekają na niego "pilne, tajne dokumenty". Komentatorzy zauważają jednak, że może to być wersja, którą doradcy Morawieckiego podali już po tym, kiedy dostrzegli falę komentarzy, jakie wywołał wcześniejszy wylot z Brukseli.

Komentarze (1841)