PolitykaOrban zastąpił Morawieckiego. Pytania o szybki powrót premiera

Orban zastąpił Morawieckiego. Pytania o szybki powrót premiera

Pod decyzją o przejściu do drugiego etapu negocjacji ws. Brexitu za polskiego premiera Mateusza Morawieckiego na szczycie UE podpisał się przywódca innego państwa. Morawiecki przekazał bowiem pełnomocnictwo do reprezentowania Polski premierowi Węgier Viktorowi Orbanowi. Szef rządu wyjechał wcześniej z Brukseli, bo - jak wyjaśnił - w kraju czekają na niego "pilne, tajne dokumenty". Nie wszyscy w takie tłumaczenie wierzą.

Orban zastąpił Morawieckiego. Pytania o szybki powrót premiera
Źródło zdjęć: © East News
Arkadiusz Jastrzębski

15.12.2017 | aktual.: 25.03.2022 13:05

Morawiecki opuścił obrady przed zakończeniem, a zasady przewidują, że nikt niższego szczebla w rządzie nie może reprezentować członka Rady Europejskiej. Nie mógł więc to być na przykład wiceminister Konrad Szymański, a tym bardziej zastępca ambasadora Polski przy Unii - wyjaśnia RMF FM.

Stąd decyzja o przekazaniu pełnomocnictw Orbanowi. Przedstawiciele polskiej delegacji powiedzieli, że dokumenty ze szczytu premier Morawiecki "akceptował osobiście". Dodali, że premier Węgier reprezentował Polskę jako szef Grupy Wyszehradzkiej.

Warto przypomnieć, że wcześniej zdarzało się już podczas szczytów europejscy przywódcy przekazywali pełnomocnictwa szefom rządów innych państw. Niedawno premier Luksemburga reprezentował na przykład Holandię.

Szczyt Unii Europejskiej zakończył się ok. godz. 13:30. Ostatnim punktem spotkania liderów i przedstawicieli państw UE był - istotny dla Polski z perspektywy grupy naszych emigrantów - Brexit.

Wigilia czy tajne dokumenty?

Jak donosiło Radio ZET, premier miał skrócić pobyt na szczycie, żeby zdążyć na wigilię swojego ugrupowania. Sprawa zaczęła wzbudzać kontrowersje ze względu na wagę omawianych w Brukseli spraw. Jednak ostatecznie premier na spotkaniu opłatkowym nie pojawił się - poinformował reporter WP Kamil Sikora.

Premier wyjaśniał powód wcześniejszego powrotu w rozmowie z dziennikarzami podczas lotu do kraju.

- Jak tylko dam radę, to może późniejszym popołudniem chciałbym się spotkać z częścią klubu, jeżeli jeśli będzie, po zakończeniu Sejmu. Jest szereg innych tematów które mnie bardzo pilnie ściągnęły do Polski. To ostatnia godzina bo wylecieliśmy o 12, a o 13 kończy się posiedzenie. Już kilka osób też opuszczało to posiedzenie - mówił Morawiecki reporterom podczas lotu z Brukseli.

Miał też stwierdzić, jak informuje Radio ZET, że w kancelarii czekają na niego "pilne, tajne dokumenty".

"Bezpodstawne tłumaczenie"

Czy takimi dokumentami premier nie mógł jednak zająć się w Brukseli W rozmowie z Fakt24 wysoki rangą oficer służb specjalnych tłumaczenia premiera Morawieckiego nazywa "bezpodstawnymi". Przypomina, że Polska ma w Brukseli trzy placówki dyplomatyczne, a w każdej z nich znajduje się kancelaria tajna.

- Możemy do takiej kancelarii przesłać dokumenty o każdej klauzuli tajności nałożonej Polsce, włącznie z klauzulami NATO-wskimi. Premier bez problemu mógłby uzyskać do nich dostęp, bez konieczności pilnego powrotu do kraju - mówi rozmówca serwisu.

Taki stan rzeczy wskazuje na to, że parlamentarzyści PiS faktycznie oczekiwali przyjazdu premiera na wigilijne spotkanie, bo taki był początkowo punkt w kalendarzu szefa rządu. - Ale w momencie, gdy otoczenie szefa rządu zdało sobie sprawę, jakie kontrowersje wywołał przedwczesny powrót premiera i jego powody, podano wersję o "tajnych, pilnych dokumentach - podają informatorzy portalu "Faktu".

Spotkanie z Macronem

Szczyt UE rozpoczął się w czwartek i trwał dwa dni. Główne tematy spotkań liderów przywódców UE to reforma w strefie euro oraz Brexit. Morawiecki porozmawiał m.in. z prezydentem Francji Emmanuelem Macron.

- Spotkanie było bardzo dobre - ocenili polscy dyplomaci. Podczas rozmowy w cztery oczy politycy mieli poruszyć m.in. kwestię praworządności w Polsce.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (568)