Lasota: "Cicho już byłyśmy!" Tłumaczy, dlaczego przerwała wystąpienie Tuska i ujawnia żądania
- Jak słyszę, że mamy siedzieć spokojnie i nie przerywać premierowi, bo to jest brak szacunku, to pytam, gdzie jest szacunek wobec własnych wyborców i wyborczyń – mówi w rozmowie z WP Dominika Lasota z Inicjatywy Wschód. To jedna z aktywistek, które w środę przerwały wystąpienie premiera, domagając się realizacji obietnic. Działacze chcą od szefa rządu spełnienia sześciu "konkretów na już".
- Byliśmy w Piotrkowie Trybunalskim ekipą młodych osób, które dwa lata temu robiły, co mogły, żeby zmienić władzę i otworzyć drzwi do zmiany na lepsze. Po dwóch latach zostaliśmy niemal z niczym. Premier świętował sukcesy, a my się zastanawiamy, o czym mówił. Niemal nic się nie zmieniło w kwestii: mieszkań, bezpieczeństwa kobiet, ochrony zdrowia, transportu publicznego, który w wielu gminach nie jest dostępny – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Dominika Lasota. Współzałożycielka Inicjatywy Wschód wyjaśnia, dlaczego razem z innymi działaczami, zdecydowała się przerwać wystąpienie szefa rządu z okazji półmetka rządów.
Donald Tusk na początku wystąpienia nie dopuścił aktywistów do głosu, podkreślając, że spotkanie ma określoną agendę. Zaznaczył jednak, że aktywiści będą mogli zabrać głos w sesji pytań. Szef rządu zarzucił młodym ludziom brak szacunku do zgromadzonych na spotkaniu. - Chciałyśmy się do premiera przebić. Kiedy robiłyśmy to grzecznie, zanosiłyśmy petycje do Kancelarii Premiera czy legalnie protestowałyśmy, nic to nie dało. Trzeba się posunąć do innych sposobów. Premier nie mógł już uciec od głosu tych, których całkowicie ignoruje – odpowiada w WP Lasota.
- Nie chodzi o robienie show, zakłócenie wydarzeń dla samego zakłócania. Nam nie sprawia przyjemności to, że jacyś starsi goście nas szarpią, wyrywają nasze bannery, a ludzie na nas krzyczą i nas obrażają. Jesteśmy postawieni w takiej sytuacji, że kluczowe grupy, które doprowadziły premiera do tego stanowiska, czyli kobiety i młodzi, są całkowicie ignorowane. Jak słyszę, że mamy siedzieć spokojnie i nie przerywać, bo to jest brak szacunku, to pytam głównie ekipy z Platformy Obywatelskiej, gdzie jest szacunek wobec waszych własnych wyborców i wyborczyń, którzy doprowadzili tę koalicję do władzy. Cicho już byłyśmy – odpowiada aktywistka.
Myrcha o połączeniu PO z koalicjantami: na pewno będzie to jakaś rewolucja
"Konkrety na już"
Dominika Lasota w rozmowie z Wirtualną Polską ujawnia sześć sprecyzowanych żądań aktywistów wobec premiera. - Już jeden rząd obaliłyśmy, kiedy tamta władza nas nie szanowała. Mamy determinację i siły, by wywalczyć taką władzę, która będzie brała głos wyborców na poważnie – mówi. To lista przygotowanych punktów, o które w najbliższym czasie zamierzają walczyć aktywiści.
- Uczciwa asystencja osobista teraz,
- Opodatkowanie banków i gigantów cyfrowych od nadmiarowych zysków,
- Budowa akademików i mieszkań na tani wynajem,
- Dofinansowanie zdrowia! Podatek zamiast składki,
- Autobusy regionalne, pociągi oraz ogólnopolski bilet na transport publiczny za 50 zł,
- Godne płace w budżetówce! Podwyżka o 12 proc..
Lasota podkreśla, że młodzi ludzie, którzy przed wyborami 2023 roku uwierzyli w jakościową zmianę, teraz mają obowiązek upominać się o spełnienie obietnic. -
Jeżeli premier myśli, że nie dowożąc czegokolwiek młodym ludziom, ponownie dojdzie do władzy za dwa lata, to się grubo myli. Skrajna prawica nie rośnie w siłę dlatego, że młodzi aktywiści jęczą i mają obiekcje, ale dlatego, że demokratyczny obóz, który obiecał konkretne zmiany, nie dowozi obietnic - komentuje.
- Premier sam mówi, że rozumie zniecierpliwienie wyborców i krytykę, więc niech się nie obraża, tylko niech się weźmie do roboty, bo ma wszystkie narzędzia do tego, żeby te zmiany, które leżą nam na sercu, wreszcie się zadziały. My nie znikniemy – zapowiada.
Tusk odpowiada aktywistom
W sesji pytań jedna z aktywistek zarzuciła premierowi, że w kontekście bezpieczeństwa skupia się jedynie "na militarnym jego aspekcie". Wymieniła, że bezpieczeństwo to także kwestie bytowe czy dostęp do bezpiecznej aborcji. - Byłem przekonany, że bezpieczeństwo kobiet, które przygotowują się do najważniejszej decyzji w życiu, jaką jest urodzenie dziecka, bezpieczeństwo w szpitalu, prawo do legalnej aborcji do 12. tygodnia ze względów czy zdrowotnych, czy bezpieczeństwa, czy bezpieczeństwa psychicznego, tak, to było to, w co wierzyłem, że jest możliwe - mówił Tusk.
- To był pierwszy moment, kiedy się okazało, że koalicja 15 października nie jest we wszystkim, delikatnie mówiąc, jednorodna, tak powiem. Mówię delikatnie, bo jestem tym rozczarowany, ale też trudno mi zmusić moich partnerów, żeby zmienili poglądy w tej sprawie - kontynuował. - Zrozumiałem, że nie ma większości w Sejmie. Przegraliśmy po prostu głosowanie. Ja apeluję do wszystkich [...] proszę was, patrzcie na to, kto jak głosuje [...]. Ja nie zmieniłem zdania, ale nie jestem w stanie przekonać niektórych członków tej koalicji, żeby poszli tą naszą drogą - mówił.
Szef rządu nawiązywał również do wystąpienia aktywistów podczas odpowiedzi na inne pytania. Zwracał jednak uwagę, że protestujących nie było już na sali. - Czekałyśmy bardzo długo, kiedy premier zacznie się odnosić do naszych pytań, ale kiedy nasze koleżanki zadały konkretne pytania i zapytały m.in. o mieszkania, to premier zaczął mówić o depopulacji. Odpowiedzi były takim poziomem kpiny. Nie będziemy wysłuchiwać, kiedy premier nas obraża, trzeba się szanować – reaguje Lasota w WP.
"Jesteśmy wkurzone"
Powody protestu tłumaczą też inne uczestniczki. - Dwa lata temu zaufałyśmy opozycji i na nią zagłosowałyśmy. Udało się - wygrali. Jednak od momentu objęcia ich rządów do teraz nie odczuwamy, żeby nasze życie w Polsce było lepsze. Wczorajsze spotkanie miało charakter triumfalny, jakby rząd osiągnął wszystko, co obiecywał. My jednak nie mogłyśmy siedzieć cicho i przyglądać się, jak jesteśmy okłamywane w żywe oczy. Chciałyśmy pokazać, że młodzi patrzą na ich ręce i walczą o lepszą Polskę – mówi Aleksandra Gruszczyńska.
- Zakłóciłyśmy wiec Donalda Tuska, bo już próbowałyśmy rozmawiać – przed wyborami i po nich. Ale teraz znowu mamy dość. Rząd nie realizuje podstawowych obietnic. Mieszkalnictwo, opieka zdrowotna, asystencja osobista – sprawy kluczowe dla codziennego życia – są spychane na dalszy plan. Zamiast słuchać ludzi, Tusk woli układać się z milionerami pokroju Brzoski. Nie będziemy biernie się temu przyglądać – uważa Joanna Kita.
- Zakłóciłyśmy wiec Donalda Tuska, bo jesteśmy wkurzone, zawiedzione i po prostu oszukane. Błagalnym tonem wzywano nas do urn. Kampanie, campusy, pikniki, dialogi, spotkania. No i co? No i dałyśmy się nabrać. Poszłyśmy za tym głosem. I z czym zostałyśmy? Kilka fajnych ustaw, a tak to boPISizm i niedasizm. Donald Tusk wiedział, że koalicja nie będzie łatwa. Ale nikt z nas nie spodziewał się, że powie nam, że tak naprawdę się nie liczymy. Studenci, osoby z niepełnosprawnościami, młodzi dorośli, kobiety, osoby starsze, pracownicy i pracowniczki – komentuje Maja Włodarczyk.
Donald Tusk podczas wystąpienia przyznał, że koalicja rządząca nie spełniła wszystkich obietnic. - Nie wszystko dowieźliśmy z tego, co obiecaliśmy. Koalicja okazała się trudniejsza, niż sądziłem. Nie wygraliśmy wyborów prezydenckich. Biorę za to polityczną odpowiedzialność – stwierdził premier.
Szef rządu dodał, że "plan strategiczny" rządu nie uległ zmianie. - Jeśli następują korekty, jeśli czegoś nie robimy, to są jakieś poważne powody. (…) Jeśli nie wszystko mogę sfinansować w tej chwili, tak jak kwota wolna od podatku, to mówię wam wprost. Ja nie wiedziałem, że będzie trzeba 200 miliardów wydać na zbrojenia. Ja nie wiedziałem, że 100 miliardów z tego to są rzeczy, które podpisał nasz poprzednik, nie zawsze mądre. Ale nie mogę zrywać kontraktów z bliskimi sojusznikami - wyjaśniał.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski