USA oskarżone o podsycanie konfliktu w Somalii
Human Rights Watch oskarżyła w poniedziałek USA oraz inne państwa trzecie o podsycanie krwawego konfliktu w Somalii. Zdaniem obrońców praw człowieka przyczyną takiego stanu rzeczy jest bezrefleksyjne traktowanie tej wojny, jako kolejnego frontu "wojny z terroryzmem".
10.12.2008 | aktual.: 18.12.2008 09:37
W opublikowanym w poniedziałek raporcie Human Rights Watch można przeczytać, że "USA traktując Somalię przede wszystkim jako jeden z frontów światowej wojny z terroryzmem bezkrytycznie popiera działania rządu tymczasowego i Etiopczyków", co powoduje u nich poczucie bezkarności i skłania do popełniania najgorszych nadużyć. Natomiast Komisja Europejska bezrefleksyjnie popiera udzielanie bezpośredniego wsparcia dla rządowych sił bezpieczeństwa "bez jakichkolwiek nacisków na usprawnienie ich działania".
"Nie ma szybkiego rozwiązania kryzysu w Somalii" - czytamy w raporcie, jednak "zagraniczne rządy powinny przestać dolewać oliwy do ognia poprzez błędne działania wzmacniające sprawców naruszeń praw człowieka".
Sean McCormack, rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu określił zarzuty Human Rights Watch jako "kuriozalne", dodając że Stany Zjednoczone pragną współpracować ze wszystkimi ugrupowaniami działającymi na rzecz lepszej przyszłości Somalii.
Od 1991 r., kiedy to obalono komunistycznego prezydenta Siada Barre, Somalia nie posiada efektywnie działającego rządu centralnego. Somalia jest klasycznym państwem "upadłym", w którym nie działają żadne państwowe instytucje, a miejscowe klany i ich "Panowie Wojny" podzielili pogrążony w anarchii kraj na swoje strefy wpływów.
Latem 2006 r. stolica Mogadiszu i niemal cała południowa Somalia przeszły na pół roku pod kontrolę islamskich fundamentalistów z tzw. Unii Trybunałów Islamskich, oskarżanych przez Waszyngton o związki z al-Kaidą. Na zajętych przez siebie terenach islamiści zaprowadzili porządek i względną stabilizację, lecz ich polityka wzbudziła zaniepokojenie Zachodu i regionalnych potęg. W rezultacie w grudniu 2006 r. zainspirowana prawdopodobnie przez USA etiopska interwencja wojskowa rozgromiła "somalijskich talibów" i osadziła w Mogadiszu uznawany przez społeczność międzynarodową, lecz wcześniej zupełnie bezsilny, Tymczasowy Rząd Federalny.
Islamiści nie rezygnują jednak z walki i prowadzą przeciwko Etiopczykom i ich somalijskim sprzymierzeńcom krwawą walkę partyzancką. której epicentrum znajduje się w Mogadiszu. W mieście właściwie nie ma dnia bez krwawych potyczek i zamachów, w których giną przede wszystkim osoby cywilne. Południe kraju jest już tymczasem w dużej mierze kontrolowane przez rebeliantów.
Krytyczna pozostaje sytuacja humanitarna. ONZ szacuje, że około 3,2 miliona Somalijczyków (40% społeczeństwa) bezwzględnie potrzebuje pomocy żywnościowej, a jedno na sześcioro dzieci poniżej piątego roku życia jest dotkliwie niedożywione. Około miliona osób stało się uchodźcami. W wyniku etiopskiej interwencji w Somalii zginęło już blisko 10 tys. osób.
Poniedziałkowy raport Human Rights Watch oskarża wszystkie strony konfliktu o popełnianie zbrodni wojennych i skupianie się bardziej na prześladowaniu cywilów niż walce między sobą.
Na podstawie: news24.com, hrw.org, wtopnews.com