PolskaUdusiła je gołymi rękami. Dzieciobójczyni z Lublina

Udusiła je gołymi rękami. Dzieciobójczyni z Lublina

W Lublinie matka zabiła troje swoich dzieci. Ciała położyła na łóżku, jedno obok drugiego. Powtarzała, że śpią.

Matka udusiła troje swoich dzieci w Lublinie (PHOTO: MARIUSZ MUCHA / SE / EAST NEWS )
Matka udusiła troje swoich dzieci w Lublinie (PHOTO: MARIUSZ MUCHA / SE / EAST NEWS )

Dom przy ul. Nadbystrzyckiej w Lublinie mija się w ciszy. Czasem ktoś przystanie przed furtką, popatrzy na znicze, zaduma się i pójdzie dalej. Częściej odwróci wzrok, bo skoro tędy przechodzi, to raczej miejscowy i o tym, co się stało za ścianą wychodzącą na wąską kamienną ścieżkę, wolałby zapomnieć.

Wspominanie boli, twierdzi D. – miejscowa. Płacze, gdy tylko spojrzy w stronę ogrodzenia oddzielającego ją od niedawnej sąsiadki. Co ją podkusiło, żeby tego feralnego południa, w ostatni dzień września, zajrzeć na sąsiednie podwórko? Policjanci mówili, żeby nie patrzeć, ale nie posłuchała. Teraz pyta dziennikarzy: jak tu wymazać z głowy trzy małe ciałka przykryte czarną folią?

•••

Tu nigdy nic się nie działo – mówią miejscowi, patrząc wzdłuż ścieżki. Biedna, ale porządna okolica – dodają. Miejscowy nr 1: – Nawet furtki się na klucz nie zamyka. Bo i przed kim? Kilkanaście domów wokoło, a w nich sami emeryci i rodziny z dziećmi. Teraz już chyba z lekką przewagą emerytów.

Miejscowa nr 2: – Do tej pory głównym tematem była rzeka, która wylewa, jak mocniej popada. Wsiąka w grunt i trudno się potem chodzi pod górę.

Miejscowy nr 3: – Ja to nawet nie wiedziałem, że do tego szarego domu ktoś się sprowadził. Nie wyglądało na to.

Nowe wydanie "Polityki" już jest dostępne
Nowe wydanie "Polityki" już jest dostępne

•••

Ścieżką, którą kończy się Nadbystrzycka, można iść w górę lub w dół. W dół dojdzie się do rzeki Bystrzycy, w górę zaś do miasta. Dorota wspina się po kamiennych kostkach i jak zawsze przystaje w połowie, przy szarym domu. Jest ostatni dzień września, wczesne południe. Drzwi otwiera jej córka, 26-letnia Paulina. Stoi bez słowa, wzrok ma nieprzytomny, jakby nie spała w nocy. Tak się zdarza przy trójce małych dzieci pod dachem.

Co tu tak cicho, pyta w progu Dorota. Jej głos odbija się od ciasnych ścian jedynego pokoju. Dzieci śpią, odpowiada Paulina. Po czym siada na dywanie i wbija wzrok w przestrzeń. Dzieci – czteroletni Alan, dwuletnia Lena i ośmiomiesięczna Nadia – leżą jedno przy drugim na zaścielonym łóżku. Rzeczywiście wyglądają, jakby spały. Babcia podchodzi bliżej. Teraz widzi, że usta Alana są sine. Klatka piersiowa nie rusza się. Chwyta go za ramiona, trzęsie. Alanku, woła coraz głośniej. Żadne z dzieci nie otwiera oczu.

Dlaczego to zrobiłaś, krzyczy do córki. Dziewczyna, nie podnosząc wzroku, powtarza tylko: dzieci śpią.

•••

Na ogrodzeniu przed szarym domem ktoś powiesił kartkę. Niebieskim długopisem wypisane są posty, które Paulina N. publikowała na Facebooku: "Kocham te dni spędzone radośnie z dziećmi". "Moja kochana trójcia. Kochane anioły, zróbcie co tylko możecie i chrońcie moje dzieci". "Alan, Lena, Nadia – te dzieci będą obok mnie na zawsze, nawet gdy pójdę w swoją stronę. Miłość matki nie zginie i to chyba jedyna miłość, która będzie na zawsze. Co by się nie stało".

Czytaj też:

•••

Deszczowe popołudnie. Na Nadbystrzyckiej zjawiają się policjanci. Chodzą od bramy do bramy, w górę i w dół – pokazują zdjęcia. Na jednym z nich jest Paulina, matka zamordowanych dzieci.

Nie widziałem – mówi W., emeryt, od urodzenia mieszkający na tej ulicy. Policjant patrzy podejrzliwie. Jak to nie widział, skoro mieszka kilka domów obok i całe dnie spędza w otwartym garażu na podwórku? – Normalnie – powtarza reporterowi mężczyzna. – Ich się nie widywało. Sprowadzili się tu kilka miesięcy temu, ale ją to pierwszy raz na tym zdjęciu zobaczyłem. Któreś z dzieci już prędzej, jak szło na spacerze ze starszą panią, podobno babcią. I tyle.

Nadbystrzycka jest tu zgodna: rodziny z szarego domu nie było widać. Za to było słychać. – Praktycznie za każdym razem, gdy szłam z dzieciakami na spacer w dół, do rzeki, słyszałam, jak krzyczała na swoje dzieci – mówi A., mieszkająca w domu na górze. – Sama mam trójkę, więc wiem, że potrafią zaleźć za skórę, ale ona krzyczała tak, że sama się jej bałam.

•••

W rubryce "zawód" na Facebooku Paulina N. wpisuje: mama. Na zdjęciu profilowym twarz małego Alanka. I podpis: "Mój malutki syneczek. Tak bardzo cię kocha mama". Później pojawi się też Lena. Razem z bratem pozują w mieszkaniu w podlubelskiej Turce, które Paulina wynajmuje z Darkiem, ojcem dzieci. Wytatuowany brunet imponuje jej wdziękiem i zaradnością. "Patrzcie, jakiego mam przystojnego chłopa" – chwali się koleżankom, pokazując zdjęcia w telefonie. Nie wspomina, że Darek ma ciężką rękę i handluje narkotykami.

Wiedzą o tym za to rodzice, do których dzwoni po nocach, żeby zabrali ją i dzieci do Lublina. Później, gdy Darek wytrzeźwieje, przyjeżdża po nich i razem wracają do Turki. Mieszkają tam trzy lata. Paulina zachodzi w kolejną ciążę, niedługo na świat przyjdzie Nadia. Dziewczyna chce się uwolnić od przemocowca, wnosi o niebieską kartę. Donosi na policję, że Darek handluje narkotykami. Mężczyzna trafia do więzienia, a Paulina z dziećmi wynajmuje pusty dotąd dom na Nadbystrzyckiej. Pokój z kuchnią zamknięty w szarych ścianach. Znajomym mówi, że chce zacząć nowe życie.

Czytaj również:

•••

D., sąsiadka, która nie może zapomnieć widoku małych ciał, mieszkała z Pauliną i dziećmi przez ścianę, którą oddzielone były ich bliźniacze domy. – Ścianę tak cienką, że jak obrazek chcieli zawiesić, to gwóźdź przeszedł na moją stronę – tłumaczy. – Często tam były imprezy, jacyś mężczyźni, alkohol i wyzwiska. Zdarzały się awantury, rękoczyny, wołała, że mają ją zostawić. Kilka dni przed tragedią, gdy była sama z dziećmi, słyszałam, jak krzyczy: ty skurwysynu, jak zaraz nie uśniesz, to ci łeb ukręcę.

Kilka razy dzwoniła na policję. Komendant Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie potwierdza, że dostali trzy wezwania. Ale nie do awantur, tylko do zakłócania ciszy. Funkcjonariusze dwa razy nie stwierdzili żadnych zakłóceń, a raz w ogóle nie zastali nikogo w domu. – Za to ja dostałam pięć stów mandatu za bezzasadne wezwanie policji – skarży się D.

•••

Pierwszy dzień października, piątek. Lubelska prokuratura podaje, że Paulina N. przyznała się do zabicia trójki swoich dzieci. Złożyła obszerne wyjaśnienia, ale co powiedziała, nie wiadomo. Tajemnica śledztwa. Wiadomo jedynie, że je udusiła. Gołymi rękami – tak teraz będzie się tytułować wiadomości na portalach internetowych.

Z Nadbystrzyckiej znikają policjanci, a pojawiają się dziennikarze. Chodzą od bramy do bramy, w górę i w dół, zadają pytania. Nie widywało się ich – powtarzają po raz kolejny miejscowi. Reporterzy przenoszą się kilometr dalej, na ul. Dzierżawną. Mały, parterowy dom przypominający nieco składzik na gabaryty – to tu wraz z dwoma starszymi braćmi wychowywała się Paulina N. Teraz mieszkają tu już tylko matka z ojcem.

Dzierżawna ujawnia nowe fakty: Paulina była uzależniona od amfetaminy. Okaleczała się. Była leczona na oddziale psychiatrycznym. Starzy znajomi mówią, że słyszała głosy w głowie. Pojawiają się nowe nagłówki: "Diabeł kazał jej zabić?".

•••

Do Szpitala Neuropsychiatrycznego przy Abramowickiej w Lublinie trafiła osiem lat temu. Brała dużo narkotyków. Była uzależniona, przyznała przed kamerą TVN jej matka. Ten szpital to był jej pomysł. Nie mogła patrzeć, jak amfetamina odbiera jej córkę.

Lekarze stwierdzili, że Paulina ma schizofrenię, mówiła matka. Dziewczyna wyszła ze szpitala po pół roku. Miało być z nią lepiej. Tymczasem brat Pauliny Patryk w tym samym programie powie, że siostra brała także po narodzinach dzieci. Żeby wydajniej zajmować się nimi i domem. Wspomni też coś o tym, że narkotyki pomagały jej zagłuszyć głosy.

•••

– Ciągle się zastanawiamy, czy można było zrobić coś lepiej – mówi Magdalena Sadul, rzeczniczka lubelskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. – Po fakcie łatwo jest wyrokować. Ale w tym przypadku naprawdę nie mieliśmy żadnych sygnałów, by działo się coś niepokojącego.

Paulina N. zgłasza się do nich w lipcu. Sprawia dobre wrażenie. Niepytana przyznała, że miała wcześniej problemy z alkoholem, ale to przeszłość. Teraz żyje w trzeźwości. O tym, że sąd ograniczył jej władzę rodzicielską w stosunku do Alana, nie wspomina. Logiczna, kontaktowa, aktywna – opisują ją pracownicy ośrodka. Podczas wywiadu dziewczyna sama prosi o asystenta rodziny. MOPR zwykle przyznaje go rodzinom, w których dzieje się coś złego, rzadko się zdarza, że matka sama o niego poprosi. To kolejny plus.

Niezapowiedziani pracownicy MOPR nie stwierdzają żadnych problemów. Paulina dostaje zasiłek okresowy (blisko 400 zł miesięcznie) i świadczenie na zakup produktów spożywczych (ponad 300 zł). Na razie do października, a później się zobaczy.

•••

Dzierżawna przyznaje to jednym głosem: Paulina nie miała w życiu lekko. W domu było dużo alkoholu, za to mało miłości. I złe przykłady: ojciec i bracia z kryminalną przeszłością. Starsi pamiętają pulchną blondyneczkę, ledwo odrosłą od ziemi, która samopas wałęsa się po okolicy. A także starszą, która chwiejnym krokiem wraca po nocy do domu w szemranym towarzystwie. Miejscowi kręcili głowami, bo nie chcieli nic mówić.

Nikt więc nie dziwił się zbytnio, gdy zostawiła szkołę. Albo gdy pijana ukradła samochód sąsiadowi i go rozbiła. Takie rzeczy zwalało się na karb złego wychowania. Ale żeby własne dzieci udusić – tego Dzierżawna nie może zrozumieć. Szczególnie że wśród ludzi Paulina uchodziła za matkę, która kocha swoje dzieci. – Prędzej spodziewałabym się, że samej sobie coś zrobi przez tę chorobę, ale nie dzieciom – mówi przyjaciółka rodziny N.

•••

Przed szarym domem na Nadbystrzyckiej słychać dzieci. Naprzeciwko jest szkoła podstawowa, boisko i plac zabaw. Miejscowi chodzą góra – dół, patrząc przed siebie. Proszą, żeby już o nic nie pytać. Tu nic się nigdy nie działo i tak było dobrze.

Tynk z popękanej ściany sypie się na kamienną ścieżkę, odsłaniając czerwone cegły. O tym, że w szarym domu ktoś mieszkał, świadczą jedynie znicze przed furtką.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (52)