Jacek Kurski. Eksprezes TVP teraz będzie sprawdzał się w Banku Światowym© Agencja Gazeta.pl | Dawid Żuchowicz

TV Korea Północna, oddział Warszawa. Tak działa "model Kurskiego" [OPINIA]

Jakub Majmurek
10 grudnia 2022

Jacek Kurski odlatuje za ocean na dyrektorską posadę w Banku Światowym. Telewizja, jaką stworzył, dawno już odleciała, ale zostaje w Polsce. Pilotem, który może ją wyłączyć, są wybory.

Choć Kurski nie kieruje TVP od trzech miesięcy, to publiczna telewizja - przynajmniej z nazwy - ciągle realizuje model, który eksprezes zbudował w trakcie swojego urzędowania. Szczególnie dotyczy to sfery informacji i publicystyki.

Informacje według PiS biją wszystko

"Model Kurskiego" będzie długo analizowany przez badaczy zajmujących się mediami i polityką. Obiekt do badań jest wdzięczny. To dlatego, że jest czymś bez precedensu nie tylko w historii polskiej telewizji, ale w ogóle w historii mediów publicznych w demokracjach liberalnych.

TVP wielokrotnie po roku 1989 miała problem z upolitycznieniem.

W czasach prezesury Wiesława Walendziaka (1993-1996) była wyraźnie wychylona w prawo. Z kolei, gdy kierował nią Robert Kwiatkowski (1998-2004) przychylniejszym okiem patrzyła na SLD.

Jednak to w czasach Kurskiego upolitycznienie telewizji osiągnęło poziom, którego wcześniej nikt sobie nawet nie był w stanie wyobrazić. To wtedy weszła ona w zupełnie nowy wymiar, w nowe uniwersum politycznej propagandy.

Bo tym właśnie zajmuje się głównie TVP od stycznia 2016 roku, gdy Kurski objął stery na Woronicza.

Dwa filary niczym młoty

Propaganda TVP ma dwa główne filary. Pierwszy głosi pochwałę rządów Zjednoczonej Prawicy. Drugi atakuje przeciwników rządowego obozu – nie tylko opozycji, ale też skonfliktowanych z władzą celebrytów, czy całe grupy społeczne protestujące wobec władzy. W tym worku jest miejsce dla lekarzy, sędziów lub społeczność LGBTQ+.

Oba te filary podpierają pracowicie wznoszony przez nadawcę gmach alternatywnej rzeczywistości.

Oglądając uważnie TVP po 2016 roku, czujemy się jak bohater utworu fantastycznego, który przez jakiś tajemniczy portal dostał się do równoległego wszechświata, który ciągle zaskakuje tym, co można w nim zobaczyć, gdzie to, co niemożliwe jest nudną codziennością.

Trudno powiedzieć, kiedy wszyscy zorientowaliśmy się, że "nie jesteśmy już w Kansas", że TVP Kurskiego to nie jest zwykła, upolityczniona telewizja, ale zupełnie inna jakość.

Ta przemiana zachodziła stopniowo, ale przełomowa była pierwsza połowa roku 2017 – okres między emisją filmu "Pucz" (15.01.2017) a wymierzonym w polskich sędziów monologiem Michała Rachonia, wygłoszonym w programie "Minęła 20" (13.07.2017).

Te dwie telewizyjne audycje pokazywały, że TVP zbudowała swój własny, równoległy świat. Króluje w nim własna - odmienna od naszej - logika, a język przekazu zbudowany jest z paranoiczno-spiskowej struktury ożywianej szeregiem resentymentów i przyprawionej podręcznikowymi narzędziami manipulacji.

"Pucz" poświęcony jest kryzysowi w Sejmie z końca 2016 roku. Ogłoszenie przez prezydium Sejmu nowych, znacznie bardziej restrykcyjnych reguł dostępu dziennikarzy do Sejmu oraz próba wykluczenia z obrad posła Michała Szczerby przez marszałka Kuchcińskiego skończyła się okupacją mównicy, a później sali obrad Sejmu przez posłów opozycji.

Pod Sejmem zebrali się protestujący. Kryzys trwał prawie miesiąc, a w jego trakcie PiS bez udziału opozycji i z naruszeniem szeregu demokratycznych reguł, przegłosował ustawę budżetową w Sali Kolumnowej.

Produkcja TVP przedstawia te wydarzenia jako prawdziwy pucz – próbę nielegalnego zdobycia władzy przez opozycję, która nie jest w stanie zaakceptować swojej wyborczej klęski. Opozycja próbowała paraliżować Sejm, wyprowadziła ludzi pod jego gmach, jej aktywiści kładli się na ulicy, by udawać ofiary "pisowskiego reżimu" i sprowokować w ten sposób rozruchy w całej Polsce, ktoś w tym czasie zagłuszał rzekomo sygnał TVP – by "zablokować prorządowy przekaz".

Wszystko to po to, by rzekomo odebrać Polakom 500+, chronić ubeków i zapobiec rozmieszczeniu wojsk amerykańskich w Polsce. Tak właśnie mówi narracja "Puczu".

Fake newsy kolportowane w "Puczu" – np. o zagłuszaniu sygnału TVP – krążyły już wcześniej w propagandzie stacji. Już zresztą przed premierą filmu zostały zdemaskowane jako nieprawda.

Twórcom produkcji nie przeszkadzało to w ich powtarzaniu. Do tego wszystkiego dodano jeszcze fragmenty występu Macieja Stuhra, żartującego sobie z Tupolewa, zmontowane ze zdjęciami trumien ofiar katastrofy smoleńskiej – bo jak ma się kij, którym można uderzyć opozycję, czy sympatyzujące z nią elity, to szkoda nie skorzystać. Nawet jak nie ma to nic wspólnego z tematem filmu.

W 2017 roku "Pucz" wydawał się propagandą tak absurdalna, że wręcz potykającą się o własnej nogi. Wtedy nikt chyba jeszcze nie doceniał, jak skutecznie takie przekazy budują równoległą rzeczywistość, zdolną wciągnąć 1-2 miliony Polaków.

Ta alternatywna rzeczywistość obejmuje nie tylko teraźniejszość, ale także historię – co doskonale pokazuje monolog Rachonia.

W szczycie sporu o ustawy sądowe Ziobry (ostatecznie zawetowane przez prezydenta), które były przepychane latem 2017 przez parlament, Rachoń przedstawiał je jako ostateczną bitwę ze stalinizmem.

Miał on - wedle rachoniowej wizji - przetrwać w polskim wymiarze sprawiedliwości w 70 lat po śmierci dyktatora:

Komunistyczne sądy i bezpieka mordowały dziesiątki tysięcy polskich bohaterów walczących z okupantem: żołnierzy niezłomnych, bohaterów roku 56., 70., 76. Skazywały członków "Solidarności" w stanie wojennym na zlecenie Jaruzelskiego i Kiszczaka. Ci sami ludzie w 89 roku nagle zaczęli nazywać się "niezawisłymi sędziami" i stali się strażnikami umowy Okrągłego Stołu. Ich środowisko miało oczyścić się samo, ale od sądów rejonowych aż po Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny, ciągle zasiadali w nich współpracownicy komunistycznej bezpieki i ludzie mający krew polskich bohaterów na rękach. Ich dzieci awansowały w strukturach systemu bezprawia przez 30 lat III RP, czego jednym ze skutków był brak ukarania i rozliczenia komunistycznych zbrodni. Ten system właśnie się wali. Nowa ustawa o SN i KRS. Czy lipiec 2017 roku będzie datą, kiedy po raz pierwszy od wejścia sowietów do Polski Polacy odzyskają demokratyczną kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości?

W monologu Rachonia nic nie trzyma się kupy. Punktowo prawdziwe informacje – wyroki z czasów stalinizmu czy stanu wojennego – służą budowie spiskowej narracji, w której grupa stalinowskich sędziów, kontrolujących rzekomo wymiar sprawiedliwości od "wejścia sowietów do Polski", broni się przed reformami PiS.

Rachoń nie jest w stanie intelektualnie się z tym zmierzyć. Nie potrafi wskazać, który z dzisiejszych sędziów – 30 lat po upadku PRL – miał skazywać "polskich patriotów" za komuny, jakiego procentu sędziów dotyczy ten problem albo ilu sędziów to dzieci sędziów orzekających w procesach politycznych w PRL.

Zostawmy już bez komentarza to, że Rachoń wydaje się odrzucać fundamentalną zasadę, że dzieci nie odpowiadają za winy swoich rodziców.

W rzeczonym monologu nie chodzi jednak o zgodność z prawdą, ale o sklejenie politycznych przeciwników rządu z tym, co Polakom kojarzy się najgorzej: zdradą narodową, kolaboracją z ZSRR, represjami czasów PRL.

Etatowi "eksperci"

Język tego typu od początku 2016 roku przenikał do materiałów "Wiadomość". W końcu całkowicie go zdominował.

Przeciętne materiały głównego serwisu informacyjnego TVP mają podobnie paranoiczno-insynuacyjną strukturę.

Ich autorzy wybierają jakąś wyrwaną z kontekstu, technicznie prawdziwą informację – np. wypowiedź polityka z drugiego szeregu PO o 500+ - i konstruują z tego fantastyczną narrację, w której opozycja chce odebrać Polakom pieniądze na polecenie Niemiec. Bo oczywiście niemieckie elity nie są się w stanie pogodzić z tym, że Polska rośnie w siłę, Polacy się bogacą i nie chcą za półdarmo pracować w niemieckich fabrykach albo przy zbiorze szparagów.

Twierdzenia o wątpliwej prawdziwości wprowadzane są w materiale tego typu sformułowaniami rodzaju: "jak się mówi", "nie brakuje głosów, że" itp.

Czasami wzmacniane są jeszcze komentarzem "ekspertów". Najczęściej w ich rolę wcielają się publicyści sprzyjających PiS, z hojnie wspieranych przez spółki skarbu państwa mediów.

W 2021 roku, według zestawienia autora strony ekspercitvpis.info, najczęściej komentarzy eksperckich dostarczali "Wiadomościom": Adrian Stankowski (pojawił się tam 146 razy) i Tomasz Sakiewicz (119 razy) z "Gazety Polskiej" oraz bracia Michał (121 razy) i Jacek Karnowscy (111 razy). Nie trzeba dodawać, że próżno w "Wiadomościach" szukać wypowiedzi publicystów np. "Gazety Wyborczej" czy "Polityki".

"Für Deutschland" albo sztuka demonizacji

Z dwóch filarów propagandy TVP ważniejszy jest ten mający demonizować przeciwników rządzącego obozu. To w tym obszarze telewizja najbardziej jedzie "po bandzie" i przekracza wszelkie możliwe granice.

Owszem, materiały "Wiadomości" miesiącami przekonujące, że nie ma przecież żadnej inflacji albo że Niemcy zazdroszczą Polakom grubnących portfeli, także zasługują na zaszczytną wzmiankę w podręcznikach propagandy. Ale to w ataku na przeciwników rządu TVP osiąga prawdziwe mistrzostwo.

Może obserwować to obecnie, śledząc, jak TVP przedstawia Donalda Tuska.

Odkąd Tusk wrócił do polskiej polityki w lipcu zeszłego roku, w TVP, a szczególnie w "Wiadomościach", trwa nieustanna kampania dezinformacyjna, mająca na celu demonizację i oczernienie tego polityka.

Kolejne materiały przekonują, że Tusk to tak naprawdę polityk niemiecki, realizujący agendę Angeli Merkel i na jej zlecenie podporządkowujący Polskę Rosji, ktoś, kto z braku programu stawia na podsycanie podziałów i totalny konflikt.

Gdy Tusk wciąż pozostawał z dala od polskiej polityki TVP, podobnie jak cały propagandowy aparat rządzącego obozu, próbowała skleić go z "piramidami VAT-owskimi", czy aferą Amber Gold – jeszcze w styczniu 2021 stacja wyemitowała dokument Sylwestra Latkowskiego "Taśmy Amber Gold", sugerujący związki Tuska z "trójmiejskim układem" chroniącym tę piramidę finansową.

Gdy TVP pokazuje konferencje prasowe Tuska, kadruje niejednokrotnie obraz tak, by logo PO w tle wyglądało jak rogi wystające zza jego głowy, widzimy też zbliżenia jego dłoni, zaciskającej się w pieść, by podkreślić agresję lidera PO.

By utrwaliło się Tusk=Niemiec, "Wiadomości" powtarzają klip z Tuskiem mówiącym "für Deutschland" – w 2021 roku Tusk mówiący po niemiecku pojawił się w głównym wydaniu dziennika 119 razy w 67 wydaniach.

Demonizacja i oczernianie przeciwników PiS nie ogranicza się jednak wyłącznie do lidera PO.

Gdy w 2017 roku trwał strajk lekarzy-rezydentów, TVP publikowała na swoim portalu materiały o luksusach, w jaki mają pławić się liderzy protestu. Gdy okazało się, że zdjęcia przytoczone jako "dowód" egzotycznych wakacji dokumentują tak naprawdę wolontariat, stacja musiała przepraszać i nawet zwolniła autora tego materiału.

Rok później w trakcie kampanii samorządowej na celowniku stacji znalazł się Paweł Adamowicz – walczący o reelekcję prezydent Gdańska.

Według raportu zamówionego przez Urząd Miasta Gdańska, w 2018 roku TVP zajmowało się Adamowiczem ponad 1700 razy – około 5 razy dziennie.

Poza neutralnymi materiałami z TVP Gdańsk większość tych wzmianek miała negatywny charakter. Materiały przedstawiały Adamowicza jako polityka skorumpowanego, uwikłanego w "trójmiejski układ", posiadającego majątek z niewiadomego źródła.

Poetykę tych materiałów dobrze oddają nagłówki typu: "Właściciel 36 kont przed komisją Amber Gold" czy "W Gdańsku odbywa się deweloperskie Eldorado pod patronatem Pawła Adamowicza".

Adamowicza atakowano też za politykę historyczną (obchody na Westerplatte) czy jego stosunek wobec uchodźców.

Po tym, gdy Adamowicz został zasztyletowany w trakcie finału WOŚP w styczniu 2019 roku, pojawiły się oskarżenia pod adresem TVP o rozpętanie nagonki przeciw zmarłemu prezydentowi.

Stacja pozywała autorów podobnych stwierdzeń, przegrywając sprawy m.in. z Krzysztofem Skibą i Ewą Siedlecką. W tym roku, w trzecią rocznicę śmierci prezydenta TVP wyemitowało dokument "Jestem mechanizmem niszczącym…", sugerującym, że winę za nagonkę na Adamowicza ponosi nie TVP (po prostu rzetelnie "informujące o kłopotach prezydenta"), ale PO i sprzyjające jej liberalne media, które w wyścigu prezydenckim w Gdańsku popierały nie Adamowicza, który wcześniej wystąpił z Platformy, ale kandydata tej partii, Jarosława Wałęsę.

Rok po wyborach samorządowych stacja przyłącza się do nagonki na środowiska LGBTQ+, która była jednym z głównych tematów obu kampanii PiS: w wyborach europejskich i parlamentarnych.

Tuż przed tymi drugimi wyborami TVP wyemitowało film własnej produkcji pt. "Inwazja".

Jak wskazuje sam tytuł, film przedstawia działanie środowisk LGBTQ+ jako "inwazję" zagrażającą Polsce i polskim rodzinom, pojawiają się nawet absurdalne oskarżenia, że aktywistom LGBTQ+ chodzi tak naprawdę o… legalizację pedofilii.

W tym roku TVP przegrała dwa procesy wytoczone przez organizacje i osoby, które uznały, że ich dobra osobiste zostały naruszone przez emisję tej produkcji.

"Celem Inwazji było zohydzenie środowiska LGBT, zastraszenie oglądających i przedstawienie, jako jedynej obrony, rządzącej partii PiS" – mówił w uzasadnieniu wyroku z czerwca 2022 sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, Rafał Wagner.

TV Pjongjang, oddział Warszawa

Rok później TVP z niespotykaną nigdy wcześniej intensywnością włączyła się w kampanię Andrzeja Dudy. Kurski nie był wtedy oficjalnie prezesem – jego odwołanie wymusił na PiS prezydent – ale pozostawał na Woronicza jako doradca, a potem członek zarządu stacji.

Pion informacyjny TVP atakował Rafała Trzaskowskiego, starając się nie tylko przedstawić go jako niekompetentnego samorządowca, ale także strasząc jego związkami z "grupą Bilderberg" oraz tym, iż bliska jest mu myśl "żydowskiego filozofa Spinozy". Powracały też insynuacje typu: "nie brakuje głosów, że na Kremlu ucieszono by się ze zwycięstwa Trzaskowskiego".

Stacja zorganizowała też debatę prezydencką w Końskich, która miała być pułapką na Trzaskowskiego. Prezydent Warszawy odpowiadałby tylko na pytania nieprzychylnej mu TVP, a następnie na pytania publiczności, która jakby się można spodziewać, zostałaby odpowiednio dobrana przez stację. Gdy Trzaskowski nie zgodził się na udział w tak ustawionej debacie, TVP zorganizowało debatę Dudy z samym Dudą – co bez wątpienia przejdzie do historii telewizji.

Podobnie jak materiał Macieja Sawickiego z głównego wydania "Wiadomości" z 24 czerwca 2020 roku. Od początku do końca wygląda on jak wyborcza reklamówka Dudy albo propagandowy materiał w stylu, jaki w Polsce ostatnio widziano gdzieś przed dojściem do władzy Gomułki.

Podniosła muzyka, obrazy spotkań Dudy z tłumami Polaków, lektor mówi: "Miasta, gminy i wsie, miliony ludzi, mnóstwo ważnych tematów. I jeden wspólny cel".

W tym momencie pojawia się fragment przemówienia Dudy, mówiącego "Ja kandyduję po to, że nikt nas o pięć lat nie cofnął".

Dalej są obrazy prezydenta poprawiającego włosy małżonce, dziewczynki robiące sobie z Dudą zdjęcie czy popierający prezydenta Robert Kubica.

Lektor czyta: "Jak Polska długa i szeroka, niezależnie, czy na północy, południu, wschodzie czy zachodzie na spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą przychodzą tłumy. Wyborcy z dumą pokazują swoje poparcie, bo wiedzą, o co toczy się gra".

Propaganda TVP porównywana często była w liberalnym internecie do telewizji z Korei Północnej. Te porównania były na wyrost, ale materiał Sawickiego faktycznie zbliża się do tego poziomu, to już naprawdę jest TV Pjongjang, oddział Warszawa. W sieci krążył nawet filmik, w którychś ktoś fonię z "Wiadomości" podłożył pod propagandowy filmik z Kim Dzong Unem i pasuje idealnie.

Kolejny sezon z większym budżetem

Nie ma co liczyć na to, że z powodu zmiany prezesa TVP zobaczymy w niej cokolwiek innego w następnym roku, gdy PiS będzie toczyć trudną walkę o utrzymanie władzy.

Jarosław Kaczyński wyraźnie kupuje ten pomysł na komunikację z wyborcami.

Czeka nas więc kolejny sezon tego samego serialu. Choć zmieni się showrunner, to nowy nie bardzo miał miejsce, by coś realnie w serialu zmienić.

Dostanie za to budżet większy o 700 milionów złotych. Przy urnach zadecydujemy na szczęście, czy ten sezon będzie ostatni.

Jakub Majmurek dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
jacek kurskiwiadomości tvppropaganda w tvp
Komentarze (1637)