Tusk może pogrążyć przyjaciela. Wielu na to czeka
To wyjątkowe przesłuchanie. Donald Tusk zeznaje dziś jako świadek w smoleńskim procesie swojego przyjaciela, byłego urzędnika kancelarii premiera Tomasza Arabskiego. Tusk albo stanie murem za swoim człowiekiem, albo go pogrąży. Wielu czeka na to drugie.
18.04.2018 | aktual.: 23.04.2018 09:56
- Sąd wzywa mnie na świadka w sprawie, więc tak jak każdy obywatel i ja mam ten obowiązek. Żadnej sensacji - powiedział kilka dni temu przewodniczący Rady Europejskiej. Stwierdził, że „wciąż jest waleczny”. W poniedziałek, kilka godzin przed przesłuchaniem w sądzie, pytany o nastrój, przyznał: - Nie o nastrój chodzi, tylko ważne sprawy.
Niektóre media już wskazują, iż Tusk zaczyna podgrzewać atmosferę i planuje „show”. Były premier w rozmowie z dziennikarzami stwierdził kilka dni temu, iż „w Europie sądzi się”, że PiS jest partią „dość mściwą”. Można się z tą oceną zgadzać lub nie (szkoda, że Tusk precyzyjniej nie wskazał źródeł tych opinii), faktem jest natomiast, iż politycy ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego chcieliby zobaczyć Tomasza Arabskiego – jednego z najbliższych współpracowników Tuska za czasów jego panowania przy Alejach Ujazdowskich – za kratami. Za organizację tragicznego lotu rządowego samolotu TU-154-M na uroczystości katyńskie 10 kwietnia 2010 r.
- Donald Tusk powinien być napiętnowany za szkodliwe decyzje, jakie podejmował po katastrofie smoleńskiej. Obiecywał, że państwo zrobi wszystko, by szybko i skutecznie ją wyjaśnić i tutaj skłamał - mówił w poniedziałek szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin. Polityk PiS ocenił też, że ws. katastrofy smoleńskiej Tusk ma "wiele na sumieniu". Podobnie jak Tomasz Arabski.
Szara eminencja u Tuska
Arabski to były szef KPRM. Człowiek mający dostęp do najpilniej strzeżonych tajemnic kancelarii Donalda Tuska. Żołnierz. Szara eminencja. Kancelarią zarządzał 6 lat.
„Arab” – jak mówią o nim znajomi – był żywą tarczą dla swojego pryncypała: raz dla Tuska był przyjacielem, z którym można wypić wino i „poharatać w gałę”, innym razem Tusk się na nim wyżywał. Ciskał gromy, wyzywał od najgorszych, choć wiedział, że bez „Araba” trudno byłoby ogarnąć chaos w kancelarii. Obok Pawła Grasia i Igora Ostachowicza był najbliżej „Kierownika”.
Od 2010 r. Tomasz Arabski jest dla PiS głównym smoleńskim winowajcą. To on miał doprowadzić do rozdzielenia wizyt Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska w Katyniu. To on miał knuć z Rosjanami. I to on ma odpowiedzieć za to, co wydarzyło się rankiem 10 kwietnia 2010 r.
Rodziny smoleńskie oskarżają
Proces Arabskiego i czterech innych urzędników - zainicjowany prywatnym aktem oskarżenia - rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Warszawie dwa lata temu. Oskarżeni to - poza Arabskim - dwoje urzędników kancelarii premiera oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie.
Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska z 7 i 10 kwietnia 2010 r.
We wrześniu zeszłego roku sąd zapytał strony, czy odczytać zeznania Tuska z prokuratury czy też wezwać go na rozprawę jako świadka. Oskarżyciele – rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej – wnieśli do sądu o wezwanie byłego premiera „wobec rozbieżności w zeznaniach”. Mecenas reprezentująca rodziny stwierdziła, że Tusk powinien mieć pełną wiedzę o działaniach Arabskiego w całej sprawie.
Wnuk Walentynowicz dla WP: „Tusk miał ogromną wiedzę”
Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy - m.in. Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka, Zbigniewa Wassermanna i Anny Walentynowicz.
Jak mówi Wirtualnej Polsce wnuk tragicznie zmarłej w Smoleńsku legendy „Solidarności”, rodziny ofiar już od dawna zabiegały o zeznania Tuska. – Jako zwierzchnik pana Tomasza Arabskiego, Tusk musiał posiadać ogromną wiedzę o organizacji lotu do Smoleńska, którą to wiedzą pan Arabski nie chce się z nami podzielić – mówi WP Piotr Walentynowicz. Dodaje, że „obowiązkiem Donalda Tuska jest zeznanie prawdy w sądzie, więc niech były premier się z tego obowiązku wywiąże”.
Arabskiemu oskarżyciele prywatni – w tym właśnie Walentynowicz – zarzucili m.in. niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru i koordynacji nad zapewnieniem specjalnego transportu wojskowego dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Byłemu szefowi kancelarii premiera zarzucono „niepoczynienie ustaleń co do statusu lotniska w Smoleńsku, które w świetle prawa lotniczego nie było lotniskiem”, a także niepoinformowanie „uprawnionych służb o znanym mu statusie tego terenu, podczas gdy status lotniska miał istotne znaczenie dla bezpieczeństwa lotu i zakresu obowiązków służb”. Ponadto w akcie oskarżenia wskazano, że Arabski „nie zapewnił sprawnego i terminowego” obiegu dokumentów niezbędnych do prawidłowego przebiegu lotu.
W sierpniu 2016 r. Arabski powiedział przed sądem: - Nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów, bo jestem niewinny.
Były szef KPRM twierdził, że nie uczestniczył w organizacji lotu prezydenta 10 kwietnia 2010 r. Tłumaczył przed sądem, że „nigdy nie był organizowany tzw. wspólny wyjazd do Katynia, więc co za tym idzie tzw. rozdzielenie wizyt nigdy nie miało miejsca”. Arabski dodał, że termin „rozdzielenie wizyt” funkcjonuje w publicystyce politycznej, „bardzo często agresywnie”, ale – jak podkreślał współpracownik Tuska – „nie ma żadnego potwierdzenia w rzeczywistości”.
Ale niektórym rodzinom ofiar takie tłumaczenia nie wystarczą. A zwłaszcza jednemu człowiekowi.
Arabski zabiera krzesło Kaczyńskiemu
Jarosław Kaczyński – bo o nim mowa – nigdy nie wybaczy Arabskiemu tego, jak z Tuskiem traktowali Lecha Kaczyńskiego za czasów jego prezydentury. Z byłym szefem KPRM prezes PiS ma osobiste porachunki.
2011 r. Na początku drugiej kadencji rządów PO nieformalną współpracę z Tuskiem rozpoczyna Michał Kamiński, były spindoktor PiS. Zarzeka się, że niedopuszczenie do władzy Jarosława Kaczyńskiego jest jego osobistą motywacją. Mówi, że jak prezes PiS dojdzie do władzy, to jego zamknie pierwszego, drugi w kolejce – dorzucają politycy PO – będzie najpewniej Arabski.
Trzy lata wcześniej, 2008 r. Na szczytach władzy wybucha pierwsza prawdziwa wojna. Tomasz Arabski - koordynator lotów VIP - odmawia prezydentowi Kaczyńskiemu rządowego samolotu na bardzo ważny szczyt UE w Brukseli dotyczący traktatu lizbońskiego. Rząd PO przyjął nawet uchwałę o składzie delegacji wykluczającą z niej prezydenta.
Sprawa wzbudzała ogromne kontrowersje – nawet w Platformie krążyły opinie, że Tusk ze swoją świtą idą na zbyt ostre starcie z głową państwa – a wywołaną przez premiera i jego ludzi wojnę z Pałacem Prezydenckim media nazwały „wojną o krzesło”.
Nie tylko Smoleńsk
Arabski to przez lata człowiek wyjątkowo bliski Tuskowi. To on pomógł zorganizować byłemu kandydatowi PO na prezydenta ślub kościelny w 2005 r. Ponad dekadę później ówczesny premier polecił szefowi swojej kancelarii start z Trójmiasta w wyborach parlamentarnych. Arabski przepadł – zdobył zaledwie 7 tys. głosów – i zamiast być w Sejmie, został w KPRM.
Za Arabskim ciągnie się nie tylko Smoleńsk. To on miał referować Tuskowi pismo Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego ws. Amber Gold w maju 2012 r. Kilka miesięcy później ówczesny premier faktycznie przyznał, iż „nie czytał notatki osobiście”, mimo że - jak wskazywali wtedy politycy PiS z komisji ds. służb specjalnych - powinien był to zrobić.
To wszystko pokazuje, jak duże zaufanie miał do Arabskiego obecny przewodniczący Rady Europejskiej. Pytanie, czy były premier murem stanie za swoim człowiekiem, czy też ujawni przed sądem niewygodne dla niego informacje.
Pewne jest jedno: wszystkie oczy są skierowane na Tuska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl