ŚwiatTu Zachód znika z półek. Polak mieszkający w Moskwie widzi, jak zmienia się życie Rosjan

Tu Zachód znika z półek. Polak mieszkający w Moskwie widzi, jak zmienia się życie Rosjan

- Do Rosjan nie do końca dociera to, co się stało. Słyszeli o sankcjach, wiedzą, że kolejne firmy będą się zamykać. Niektórzy panikują, żyją w napięciu, ale większość zaciska zęby i uznaje, że tak jest i trzeba to przeczekać. Ale ciężkie czasy gospodarcze dopiero nadejdą - mówi Wirtualnej Polsce Leon Bater, Polak mieszkający i studiujący w Moskwie.

Sankcje już bolą Rosjan
Sankcje już bolą Rosjan
Źródło zdjęć: © Reuters | STAFF / Reuters / Forum
Michał Wróblewski

W mediach społecznościowych pojawia się bardzo wiele zdjęć z Rosji, na których widać mieszkańców tego kraju stojących w kolejkach przede wszystkim do sklepów czy punktów gastronomicznych z produktami zachodnich firm. To efekt decyzji większości największych światowych korporacji, które ograniczają albo zamykają swoją działalność w kraju rządzonym przez Władimira Putina.

Do tego dochodzą sankcje i mnóstwo ograniczeń gospodarczych, które nakładają na Rosję kraje Zachodu (i nie tylko). Z tym wszystkim muszą radzić sobie Rosjanie - choć oczywiście to niewiele w porównaniu z koszmarem, z którym mierzą się bombardowani i ostrzeliwani przez rosyjskie wojsko Ukraińcy.

Jak wygląda dziś codzienność Rosjan w Moskwie? Jak zareagowali na inwazję, o której… właściwie nic nie wiedzą? O to zapytaliśmy Polaka, który mieszka i studiuje w tym mieście.

Obraz
© Twitter | Nienzany

Moskwa. "Symbolem paniki kolejki przed każdym McDonald'sem"

- W pierwszych dniach inwazji było widać, że coś się dzieje. Można było dostrzec u niektórych oznaki jakiejś paniki. Ale to nie trwało długo, wszystko się dość szybko w Moskwie unormowało. Przez kilka dni było spokojnie, po czym zaczęły docierać do ludzi informacje o sankcjach oraz zamykaniu się sklepów zachodnich marek. No i znowu się zaczęła panika, której symbolem są kolejki przed każdym McDonald'sem - bo zamykają je w Rosji w poniedziałek - mówi nam Leon Bater.

Jak podkreśla, nadal wielu osobom udziela się nerwowy nastrój, jednak nie dotyczy to wszystkich. - Oczywiście ludzie stali i nadal stoją przed bankomatami w kolejkach, chcą wypłacać pieniądze, "ściągać walutę" ze swoich kart - przyznaje nasz rozmówca. - Ja się tej panice nie chcę poddawać. Moje karty działają, staram się żyć spokojnie. Chociaż zdarzają się trudności, na przykład w metrze nie mogłem zapłacić kartą on-line - opowiada Polak mieszkający w Moskwie.

Mężczyzna przekonuje, że irytacja w społeczeństwie może dopiero zacząć narastać, bo w tej chwili firmy, które zapowiedziały wycofanie się z rynku rosyjskiego, jeszcze funkcjonują. - Na razie wszystko w sklepach jest. Ale wkrótce zniknie. I wtedy może wrócić panika, a na pewno duże napięcie. Życie w Moskwie może być ciężkie - przewiduje Bater.

Wspomina o wysokich cenach, na przykład gigantycznych podwyżkach cen produktów wytwarzanych przez producenta Coca-Coli. - Zamykają się też takie sklepy jak Ikea, Zara, H&M - wymienia.

Ikea w Rosji
Ikea w Rosji© Twitter | Nieznany

- Byłem 8 marca w centrum handlowym. Były kolejki przed sklepami odzieżowymi, ale ciężko powiedzieć, ilu ludzi kupowało ubrania, a ilu je przymierzało. Przed kasami faktycznie było więcej osób, ale nie jest tak, że nie ma nic na półkach. Nie ma sytuacji jak z wykupowaniem papieru toaletowego, tak jak wtedy, gdy wybuchła pandemia - relacjonuje Bater.

Rosjanie - jak przyznaje nasz rozmówca - otrzymują sygnały, że gospodarka nie upadnie, że ludzie nie muszą się martwić, że otrzymają wsparcie i sobie poradzą.

"Rosja przetrwa, wszystko będzie normalnie i spokojnie" - taki jest przekaz. - Ale Rosjanie chyba sami nie wiedzą, co będzie dalej, dlatego trudno im się przygotowywać na cokolwiek - po prostu nie wiedzą, co by to miało być. Dlatego dziś nie są przygotowani, ponieważ nie mają dostępu do prawdziwych informacji - słyszymy.

Rosja. Tak wygląda życie w nieświadomości

- Od momentu inwazji nie oglądam telewizji, nie słucham państwowych mediów. Informacje o sankcjach - podobnie jak wielu Rosjan - czerpię z Telegrama. Tam jest wszystko na bieżąco, są tam również konta neutralne, choć informacji o sytuacji na Ukrainie nie ma - opowiada Bater.

Mężczyzna przyznaje, że Rosjanie "nie mogą dokopać się do informacji, które pokazywałyby prawdę o wojnie". - Ludzie albo opierają się na przekazie z mediów państwowych, albo na Telegramie, gdzie są raczej neutralne dla władz informacje. Rosjanie słyszą coś o "specjalnej operacji", nie wiedzą, kto rozpoczął wojnę - mówi Bater.

Nasz rozmówca przytacza też sytuację ze swoich studiów. - Na uniwersytecie powiedziano nam, żebyśmy uważali na to, co publikujemy w swoich mediach społecznościowych. Uniwersytet nie chce mieć problemów z powodu tego, co napiszemy - przyznaje.

Leon Bater dodaje, że są problemy z wyjazdami za granicę. - Polecieć można do Turcji, Gruzji, Armenii. Ale ceny za bilety są co najmniej dwa razy droższe, a loty utrudnione, na przykład kilkunastogodzinne, z przesiadkami - podkreśla.

Mimo tych wszystkich trudności jest w Rosji bardzo wielu młodych - rówieśników naszego rozmówcy – którzy rozpowszechniają propagandę Putina. I są z niej dumni.

- Dzisiejsze społeczeństwo dzieli się na dwa obozy: jedni popierają "operację specjalną", inni nie. Głównym problemem związanym z przyjęciem takiego lub innego stanowiska jest nierzetelność lub niewystarczająca ilość informacji. Tak wielu ludzi żyje w nieświadomości, nie wie, co się naprawdę dzieje - konkluduje Bater.

Czytaj też:

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

rosjasankcjewojna w Ukrainie
Wybrane dla Ciebie