Adamowicz: zarzuty wobec mnie nie są przeszkodą. "To brudne triki"
Jestem zdziwiony apelami PO o to, abym zrezygnował z kandydowania, bo od sześciu lat jestem bezpartyjny - powiedział prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Zaapelował też o obywatelską kontrolę nad jesiennymi wyborami samorządowymi w całej Polsce, aby nie doszło do fałszerstw.
Kilkanaście dni temu Adamowicz ogłosił, że ponownie będzie walczył o fotel prezydenta Gdańska. Nie uzgodnił tego z władzami Platformy Obywatelskiej, które wskazywały wcześniej, że wśród rozpatrywanych kandydatur są posłanka Agnieszka Pomaska i eurodeputowany Jarosław Wałęsa - syn legendy "Solidarności".
Prezydent Gdańska twierdzi, że wystartuje w wyborach nawet bez poparcia Platformy. O rezygnację z tych planów zaapelowali do niego lider PO Grzegorz Schetyna i Lech Wałęsa.
- Lecha Wałęsę kocham i nie będę tego komentował. Rozumiem, że jego syn bardzo chce kandydować na prezydenta Gdańska, więc nie dziwię się, że go popiera - stwierdził Adamowicz na antenie Tok FM. Dodał, że wbrew stanowisku władz krajowych PO wspiera go wielu członków ugrupowania z Gdańska i Pomorza.
Zobacz także: "Wiadomości" TVP w wersji anglojęzycznej. Reakcja publicystów bezcenna
"Brzydkie i brutalne triki"
- Każdy samorządowiec obawia się tylko krytycznej oceny swoich wyborców. Oni są suwerenem lokalnym, oni wystawą ostateczną ocenę. Wszystko dla Gdańska - to moje hasło - mówił gość Doroty Warakomskiej.
Adamowicz pytany był też o to, czy przeszkodą w zdobyciu dobrego wyniku w wyborach nie będą ciążące na nim zarzuty podania nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych. - To nie jest przeszkoda. Mieszkańcy doceniają moje zaangażowanie w pracę dla miasta - odpowiedział. Przypomniał, że już cztery lata temu służby interesowały się jego osobą, a mimo to wygrał. - To brzydkie i brutalne triki - ocenił.
Zdaniem samorządowca zmiany wprowadzane przez PiS w organizacji wyborów są absurdalne. - Wydajemy pieniądze na kamery w lokalach do głosowania zamiast finansować dodatkowe zajęcia w szkołach - mówił.
Zaapelował też o kontrolę wyborów przez mieszkańców. - Każda komisja, nawet w najmniejszej miejscowości, musi mieć niezależnych obserwatorów. Trzeba patrzeć PiS-owi na ręce. Działacze tej partii nie tylko są nawiedzeni, ale oni myślą, że mają w rękach Graala - ostrzegał.
- Nam nadzieję, ze nastąpi mobilizacja obywateli, którzy zasilą komisje wyborcze i będą patrzeć na prawidłowość przebiegu głosowania. Były przecież już w Polsce w 1947 roku wybory sfałszowane - mówił prezydent Gdańska w Tok FM.
"Niebywały skandal"
Samorządowiec odniósł się także do planów PiS ws. połączenia Orlenu i Lotosu. - To jest niebywały skandal połączony z arogancją. Kto jest teraz prezesem Orleniu? Były wójt Pcimia. C on wie o rynkach finansowych I on ma przejąć wielki koncern jakim jest Lotos, który rozwinął się bardzo mocno w poprzednich latach - stwierdził Adamowicz.
Dodał, że PiS chce "ukraść Lotos" Pomorzu. - Chce nam zabrać podatki, chce nam zabrać centrum decyzyjne do Warszawy. Nie przedstawiono żadnych racjonalnych argumentów tylko propagandę. Kilku facetów siada za stołem z paprotką i decydują o majątku narodu. Ale oni za to odpowiedzą prawnie - powiedział.
- Jako samorządowcy musimy zwiększyć koszty polityczne PiS w tej sprawie, pokazując mieszkańcom straty. To dało już efekt w przeszłości, za czasów SLD, AWS i PO-PSL - przypomniał włodarz Gdańska, zaznaczając, że to dzięki oporowi mieszkańcom i opiniom ekspertom w przeszłości wycofywano się z takich planów.