To idzie młodość! [OPINIA]
W odniesieniu do młodych mamy do czynienia z dwoma faktami: od pewnego czasu masowo biorą udział w wyborach i niechętnie głosują na duopol PO-PiS - pisze dla Wirtualnej Polski Marek Migalski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Jak wytłumaczyć pierwszy fakt? Paradoksalnie - ich zanurzeniem w świecie wirtualnym. To właśnie dzięki niemu dowiedzieli się, że mogą mieć na coś wpływ, a przynajmniej zrobić psikusa elitom. Dopóki o polityce mówiło się w mediach tradycyjnych, młodzi uważali, że to ich nie dotyczy. Ale gdy polityka wdarła się do ich mediów społecznościowych i zaczęła dostarczać im emocji, zdecydowali, że fajnie byłoby przenieść się raz na jakiś czas do realu i tam oddać głos w jak najbardziej rzeczywistym świecie.
To kontrintuicyjne, ale właśnie rozwój nowych mediów sprawił, że marzenie o masowym udziale młodych w życiu społecznym zrealizowało się. A że inaczej, niż w snach liberalnych i lewicowych mędrców? No cóż, nie po raz pierwszy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Młodzi Polacy gorzko po wyborach. "To było mniejsze zło", "Mają wyprany mózg"
A drugi fakt? Rzeczywiście, 18 maja najwięcej głosów młodych wyborców padło na Sławomira Mentzena i Adriana Zandberga. Jak tłumaczyć to, że Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego poparło (licząc łącznie) niewiele ponad dwadzieścia proc. z grupy wiekowej 18-29? Przede wszystkim tym, że i PO, i (zwłaszcza) PiS od lat dbają o dobrostan emerytów i rencistów, zaniedbując sprawy ważne dla młodszych roczników.
PiS z polityki senioralnej zrobiło swój znak firmowy. Ogromna część transferów społecznych za rządów tej partii była skierowana właśnie do grupy "60+" (ze szczególnym uwzględnieniem obniżenia wieku emerytalnego). Partia Jarosława Kaczyńskiego liczyła w zamian na jej wdzięczność przy urnach wyborczych. I nie zawiodła się. Może dlatego PO poszła w jej ślady i także zaczęła dopieszczać ten segment elektoratu. A młodzi? No właśnie.
Liberalne elity z przerażeniem patrzyły na słupki sondażowe, wskazujące, że gdyby głosowali w elekcji prezydenckiej tylko wyborcy z grupy 18-29, to do drugiej tury weszliby Mentzen i Zandberg, zdobywając razem ponad 50 proc.
Szok, prawda? Niekoniecznie dla tych, którzy uważnie śledzą nastroje w tej kohorcie. Kohorcie, która ze smutkiem patrzy na dbanie przez PO-PiS o najstarszych, na zadłużanie budżetu państwa i na to, że za to wszystko będą musieli w przyszłości zapłacić właśnie oni - młodzi.
Przecież miliardowych długów zaciąganych przez Kaczyńskiego i Tuska na zapewnienie im utrzymania się u władzy nie będą spłacać oni i ich otoczenie polityczne. Ten przykry obowiązek spadnie na barki młodych i pewna część z nich już to wie. Więc woli albo bardzo zredukować państwo tak, by ten ciężar był jak najmniejszy (elektorat Konfederacji), albo załapać się na to rozdawnictwo i też coś z tego mieć (elektorat Razem). Wychodzi jednak na jedno - na sprzeciw wobec duopolu PO-PiS.
W przypadku wyborców Mentzena dochodzi jeszcze jeden czynnik - antyimigranckość, zarówno ta odnosząca się do uchodźców z Azji i z Afryki, jak i ta dotycząca Ukraińców. Jeśli chodzi o mężczyzn - widzą oni w przybyszach z krajów Trzeciego Świata konkurentów przede wszystkim na rynku pracy. I słusznie, bo ogromna część z nowo przybyłych rzeczywiście może "zabrać" jakiemuś Polakowi nisko płatną pracę w myjni samochodowej czy na zmywaku. Pogarda, jaką odczuwają wobec tych lęków elity, jest wytłumaczalna tym, że one same nie mają takich problemów.
Jak ostatnio zażartowałem na pewnej politologicznej konferencji - my nie boimy się imigrantów, bo na tych łódkach płynących do Europy jest stosunkowo mało profesorów politologii i specjalistów od gender-studies. Natomiast są tysiące potencjalnych kierowców ubera, murarzy, roznosicieli pizzy.
Do tych strachów młodych dochodzi także rywalizacja na rynku matrymonialnym. Brzmi to dziwnie, ale tłumaczy na przykład fakt, że grupą, w której najszybciej narastają nastroje antyukraińskie, jest grupa młodych Polek. Postrzegają one napływające do naszego kraju Ukrainki jako potencjalne konkurentki. Dokładnie podobnie jest w przypadku młodych Polaków - oni z kolei w egzotycznych mężczyznach z Azji czy z Afryki, ale także w Ukraińcach, widzą rywali na rynku matrymonialnym. Kogoś to może śmieszyć, ale doskonale tłumaczy wzrost poparcia dla Konfederacji.
Zapewne są jeszcze inne przyczyny dwóch fenomenów, o których napisałem - wzrostu frekwencji wśród młodych (zresztą już od elekcji 2020 r., a nie dopiero od 2023 r.) oraz odrzucenia duopolu PO-PiS. Jeśli obie partie nie znajdą drogi do serc i umysłów młodych Polek i Polaków, będą skazane na wymarcie i zastąpienie przez inne formacje. Bo młodzi już chyba na trwale zasmakowali we wpływaniu na polityczną rzeczywistość. I nie potrzebowali do tego pociesznych akcji profrekwencyjnych. Wystarczyło poczucie, że Tusk i Kaczyński mają ich gdzieś indziej, niż w sercu.
Dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski
Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego, byłym europosłem (2009-2014), wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".