Tatry. "Żaden rząd o nich nie dbał". Beata Sabała-Zielińska o ratownikach TOPR
- Albo nosimy ich na rękach, albo wieszamy na nich psy. To żenujące, tak jak ich zarobki – o ratownikach TOPR mówi w rozmowie z WP Beata Sabała-Zielińska, autorka książki "TOPR. Żeby inni mogli przeżyć". W ostatnim tygodniu w Tatrach prowadzono dwie akcje - na szlakach po przejściu burzy oraz w Jaskini Wielkiej Śnieżnej.
27.08.2019 | aktual.: 28.08.2019 08:24
Beata Sabała-Zielińska podkreśla, że dla TOPR-owców idea ratowania życia ludzkiego jest nadrzędna. – Nikt z tym nie dyskutuje. Są jednak pewne "ale", o których sami TOPR-owcy mówią, kiedy kończy się akcja i zainteresowanie ich pracą spada niemal do zera – zaznacza nasza rozmówczyni.
Ona jako pierwsza napisała o zarobkach ratowników TOPR, po tym jak zarzucono im złe prowadzenie akcji w Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Jej wpis na Facebooku podały dalej tysiące osób.
Tatry. "Zarobki ratowników TOPR są żenujące"
Wszyscy ratownicy TOPR zaczynają swoją pracę w tej jednostce jako ochotnicy. – Każdy z nich przechodzi przez etap wolontariatu i pracy na rzecz TOPR-u w wolnym czasie – tłumaczy Beata Sabała-Zielińska.
Ratownikami zawodowymi zostają najlepsi z nich. I to oni dostają pensję. Dla reszty to zajęcie w wolnym czasie.
- Po mojej interwencji MSWiA poinformowało, że są co jakiś czas podwyżki dla TOPR-u. Czasem 200 zł, czasem 500 zł brutto. Ale i tak na koniec ich pensja jest żenująca – mówi Wirtualnej Polsce Sabała-Zielińska. I zdradza, na co mogą liczyć ratownicy TOPR.
Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
- Ci, którzy są na etatach dostają żałosne wynagrodzenie. 4500-5000 zł brutto jakoś wygląda. Nie można powiedzieć, że nieźle, ale właśnie "jakoś". Trzeba pamiętać, że w tym są dodatki, m.in. za wysługę lat. Młodzi ratownicy nie mogą na to liczyć i dostają na rękę 2600-3000 zł – wylicza Sabała-Zielińska.
Tatry. Ratownicy TOPR najbardziej wszechstronni na świecie
TOPR nie dzieli się na grupy wyspecjalizowane w poszczególnych akcjach ratunkowych, np. lawinowych lub w jaskiniach.
- To ewenement na skalę światową – przyznaje dziennikarka. – To ludzie, którzy są najwszechstronniej wyszkolonymi górskimi ratownikami. Dlatego, że działają w zakresie wszystkich zagrożeń. Np. we Francji lub we Włoszech jest tak, że mamy ratowników lawinowych, jaskiniowych itp. I jeśli jest wezwanie do akcji to idzie konkretne grupa. TOPR jest wyszkolony do każdego rodzaju wypadku – podkreśla.
Tatry są pasmem górskim o charakterze alpejskim, zagrożeń jest dużo o każdej porze roku – strome ściany, lawiny, jaskinie, stawy, nurkowanie, rzeki, kaniony.
- Ratownicy pracują w systemie tygodniowym, 12-godzinnym. I w wolnym tygodniu wcale nie odpoczywają, ale dorabiają, np. jako przewodnicy górscy. Zrywają się o 4 czy 5 nad ranem i oprowadzają turystów po górach zamiast odpoczywać – uzupełnia Sabała-Zielińska.
Tatry. "Każda władza odsyła TOPR z niczym"
Autorka książki o ratownikach górskich zdradza, że podczas licznych rozmów słyszała, że TOPR od zawsze walczy o podwyżki. - Ale mogą liczyć na zainteresowanie, kiedy się coś dzieje. Wtedy cała Polska ich kocha, nosimy ich na rękach. Mówimy o nich "rycerze błękitnego krzyża", "komandosi gór", "bohaterowie" – to wszystko prawda. Ale potem gasną flesze i oni zostają sami sobie – mówi nasza rozmówczyni.
Jej zdaniem, nie jest tak, że obecny rząd zawiódł. Każda władza odsyłała TOPR z niczym.
- To jest paradoks i to obraca się przeciwko nim – są zbyt małą grupą. Politycy wychodzą z założenia, że będą mieć 200 głosów mniej, może 800, bo rodziny nie zagłosują. A co to jest? – pyta retorycznie Sabała-Zielińska.
Tłumaczy, że przyzwoitość nakazuje dać ratownikom przyzwoite pieniądze. Z powodu tego, że nie jest to duża grupa zawodowa obciążenie budżetu państwa nie będzie aż tak duże.
- To jest duża szansa dla władzy. TOPR cieszy się wielkim szacunkiem całego społeczeństwa. Ukłon w jego stronę i docenienie ratowników to punkty u pozostałych wyborców. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek z Polaków był przeciwny godziwemu wynagradzaniu ratowników TOPR – uważa autorka publikacji o TOPR.
- Ratownicy TOPR nigdy nie mówili i teraz też nie mówią o strajku. Oni nie odmówią wyjścia na akcje. Oni przysięgali. I to jest coś niezwykle wstrząsającego, że ich największy atut obraca się przeciwko nim. Mają dość poklepywania po ramieniu, za tym nic nie idzie, puste słowa. Oczywiście – to jest dla nas satysfakcja, ale wielu myśli, żeby odejść. Nie można im powiedzieć: "nie podoba się to możesz odejść". Tak nie zbuduje się siły żadnej instytucji w tym kraju – uważa dziennikarka.
TOPR w potrzebie. Sponsorzy czy jałmużna?
Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe nie mogłoby działać bez sponsorów. MSWiA pokrywa 60-70 proc. budżetu instytucji.
- Chcę, żebyśmy byli takim krajem, gdzie ratownicy są godnie wynagradzani. Na tyle godnie, żeby obywatele nie musieli stawać na ulicy z kapeluszami i zbierać na TOPR. Bo to, że ratownicy mają sponsorów to nic innego jak wystawianie kapelusza po jałmużnę – porównuje Sabała-Zielińska.
Dodaje, że wszystkie te firmy są fantastyczne, bo od lat wspierają TOPR, wiedzą kogo finansują. – Ale czy w Kanadzie, USA albo w Niemczech ktoś pozwoliłby sobie na to, żeby taką służbę finansowali prywatni ludzie? Na litość boską, przestańmy być krajem trzeciego świata! – nie wytrzymuje nasza rozmówczyni.
TOPR, czyli elita elit
Po akcji ratowniczo-poszukiwawczej w Jaskini Wielkiej Śnieżnej na ratowników spadła fala krytyki. Prokuratura wszczęła też śledztwo. Autorka książki poświęconej ratownikom TOPR broni ich.
- Oni robili wszystko, żeby uratować zaginionych grotołazów. Kiedy strzelali, w jaskini wydzielały się toksyczne gazy. Tam była zła wentylacja, oni wychodzili, mdleli, było im ciężko. Robili wszystko, by do nich dotrzeć. I dotarli – opowiada nam Sabała-Zielińska.
Zapewnia, że rozumie rozpacz rodziny i przyjaciół. – Ale nie zgadzam się na to, żeby ratownicy ryzykowali życiem i narażali się, by wyciągnąć ciała. Nie możemy o tym decydować. To jest nierozsądne i głupie – ocenia.
- TOPR działa zawsze pod presją czasu i presją rodziny. Mówią mi: "jeśli wszystko się udaje, to jesteśmy bohaterami, a jeśli coś pójdzie nie tak, wszyscy będą na nas wieszać psy." I tu mamy tego doskonały przykład – podsumowuje.
TOPR. "To nie złość, ale coś bardziej wstrząsającego"
Na koniec naszej rozmowy Beata Sabała-Zielińska zdradza to, co jej zdaniem jest najbardziej niebezpieczne w dyskusji o ostatnich akcjach TOPR.
- Jeśli oni tracą nadzieję na to, że może być lepiej i tracą wolę walki to już naprawdę jest źle. Przykre jest też to, że my ich zawodzimy. Oni nas nigdy. Nie wierzą już w jakiekolwiek zapewnienia – przekazuje dziennikarka.
Dodaje, że najbardziej wstrząsające jest to, że ratownicy TOPR nie są źli na codzienność i swoją sytuację ekonomiczną. Jest im po prostu przykro.