Jeśli zginął, chcę tam jechać i zabrać go do domu. Nie boję się Rosjan, ostrzału. Przeraża mnie myśl, że on leży porzucony w okopie. W zimnie, w błocie. A ja już trzeci miesiąc patrzę na drzwi wejściowe, marząc, że zaraz się otworzą i mąż stanie w progu.