dziecko(strona 17/179)

Dramat młodego Kamilka z Częstochowy wstrząsnął całym krajem. 8-latek został skatowany przez ojczyma, Dawida B. Po kilku miesiącach od pogrzebu nad trumną chłopca stanie wyjątkowy pomnik.

Nagranie, na którym kilku nastolatków pomaga małemu chłopcu, podbiło serca internautów. Mogli przejść obojętnie obok dziecka w opałach, ci jednak postanowili przybyć mu z odsieczą.

Skrajną nieodpowiedzialnością wykazała się matka, która wyszła na dwór z noworodkiem. Choć temperatura w Gliwicach nie dochodziła nawet do 10 stopni Celsjusza, dziecko miało gołe stopy i było sine. Okazało się, że temperatura ciała dziecka wynosiła znacznie mniej niż powinna.

W czwartek odbył się pogrzeb 4-letniego chłopczyka, który utonął w zbiorniku wodnym znajdującym się na terenie placu zabaw przedszkola w Zabierzowie. - Nie wiemy, jaki jest sens odejścia Mareczka - mówił ksiądz w trakcie homilii. Głos zabrał też ojciec dziecka.

4-letni chłopiec wpadł do studzienki na placu zabaw i utonął. Są znane pierwsze wyniki kontroli w przedszkolu w Zabierzowie. Na razie jednak prokuratura nie postawiła jeszcze nikomu zarzutów.

Policyjny pościg w Tomaszowie Mazowieckim. Mundurowi zauważyli samochód osobowy, którego sposób jazdy wzbudził ich podejrzenia. Pojazd prowadził pijany 44-latek. Wiózł swoją 3-letnią córkę.

We wtorek, 3 października wieczorem, na drodze krajowej nr 66 między Wysokiem Mazowieckiem a Zambrowem, doszło do tragicznego wypadku drogowego. Zginął 13-letni rowerzysta. Informację o zdarzeniu przekazała policja.

4-letni Marek w trakcie pobytu w przedszkolu w Zabierzowie wpadł do studzienki. Chłopczyk utonął. Dziadek chłopczyka wciąż ma przed oczami dramatyczny obraz. - Widzę go w tej karetce, nieprzytomnego, brudnego. Boże przenajdroższy... Ileż on musiał tam leżeć w tym zbiorniku, zanim go wydobyli - mówi rozżalony pan Józef.

Nie milkną echa tragicznej śmierci 4-letniego Marka. Dziecko podczas pobytu w przedszkolu wpadło do źle zabezpieczonej studzienki i utonęło. W sprawie trwa śledztwo, a mieszkańcy Zabierzowa bronią opiekunek placówki. - Nie można ich winić - słychać z otoczenia rodziny 4-latka.

W tragicznym wypadku na A1 zginęła trzyosobowa rodzina: Patryk, jego żona Martyna i ich 5-letni syn Oliwier. Na miejscu ich śmierci ktoś pozostawił ulubione zabawki tragicznie zmarłego chłopca.

Prokuratura zakończyła śledztwo i przekazała do sądu akt oskarżenia w sprawie tragicznej śmierci małego Leona. 4-latek w sierpniu 2022 roku wpadł do wrzątku, jego matka i jej partner nie wezwali do dziecka pogotowia. Po kilku dniach, gdy chłopiec zmarł, zakopali jego ciało w lesie.

4-letni chłopiec utonął w zbiorniku wodnym znajdującym się na terenie placu zabaw przedszkola w Zabierzowie. Policjanci wyjaśniają okoliczności tragedii. Na miejscu pojawili się inspektorzy z kuratorium - potwierdza w rozmowie z WP kurator Barbara Nowak. Okazuje się, że wcześniej placówki nie kontrolowali pod kątem bezpieczeństwa dzieci. Jak twierdzi kurator, instytucja nie ma takich uprawnień.

Wraca sprawa tragedii do której doszło w grudniu ubiegłego roku. 23-letnia Dolores S. z Bytomia udusiła swoją dwuletnią córkę. Po opinii biegłego, który stwierdził, że w momencie zdarzenia kobieta była poczytalna, rozpoczął się proces. 23-latce grozi dożywocie.

Do tragedii doszło w Inwałdzie koło Wadowic. Nastolatek jechał na rowerze. W pewnym momencie chłopiec uderzył w drzewo. Nie udało się go uratować.

Poważny wypadek w Poznaniu. 5-letni chłopiec trafił do szpitala po tym, jak we wtorek wieczorem wypadł z okna drugiego piętra budynku. Stan dziecka określany jest jako ciężki.

Do niebezpiecznej sytuacji doszło podczas niewinnej zabawy. Strzałka z dmuchawki przebiła głowę siedmioletniej Olivii przechodząc przez jej nos. Na szczęście lekarzom udało się szybko pomóc dziecku, ponieważ obrażenia mogły kosztować dziewczynkę życie.

18-miesięczna dziewczynka została sama w domu przez sześć dni. Matka zostawiła dziecko z jedną butelką mleka i pojechała do kochanka. Dziewczynka zmarła z głodu i wycieńczenia. We Włoszech właśnie ruszył proces.

Tragedia pod Kościerzyną na Pomorzu. Samochód wjechał w drzewo i dachował. Nie żyje 2-letnie dziecko. Ciężarna kobieta trafiła do szpitala.

Podczas jednej z mszy świętej w Bardzie, na terenie gminy Września, doszło do niecodziennego zdarzenia. Jak opisuje portal radiowarta.pl, ksiądz odprawiający mszę poprosił dwie rodziny z dziećmi o opuszczenie kościoła. Powodem miało być rzekome przeszkadzanie wiernym i księdzu podczas nabożeństwa.

Kobieta w ciąży nagle źle się poczuła i trafiła do szpitala. Dziecko nie przeżyło. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", w ostatnich dniach sprawa trafiła do krakowskiej prokuratury.