Skarżą się na "rasizm". Sankcje szczególnie zabolały Królewiec
Odkąd wprowadzono zakaz wjazdu do Polski samochodów na rosyjskich tablicach, mnożą się próby pokonania granicy z pomocą fałszywych dokumentów. Rosjanie już krzyczą, że sankcje w postaci zakazu wjazdu "to rasizm i pogwałcenie praw człowieka".
- W ostatnim czasie ujawniliśmy cztery próby przekroczenia rosyjsko-polskiej granicy samochodem, do którego zamontowano tablice rejestracyjne Kirgistanu. Jednocześnie kierowcy posługiwali się podrobionymi dowodami rejestracyjnymi na wzór dokumentu z Kirgistanu - poinformowała WP mjr Mirosława Aleksandrowicz, rzeczniczka prasowa warmińsko-mazurskiej Straży Granicznej.
- To przypadki osób, które mieszkają bądź pracują na terenie obwodu królewieckiego. Natomiast wiedząc o zakazie wjazdu rosyjskich samochodów, usiłują ją przekroczyć nielegalnymi sposobami. Są zawracani po opłaceniu grzywny wynoszącej 1500 zł. Jedna z osób próbowała dwukrotnie przekroczyć w ten sposób granicę - dodaje mjr Aleksandrowicz.
Straż Graniczna spodziewa się, że po próbach z dokumentami kirgiskimi do kolejnych prób mogą być użyte dokumenty z innych krajów. We wrześniu na terenie UE wprowadzono zakaz wjazdu dla aut zarejestrowanych w Rosji. Polska wprowadziła zakaz 17 września. Jednym z efektów tych sankcji było odwołanie kilkunastu połączeń autokarowych z Królewca do Niemiec - podały królewieckie media. Powód był prosty, autokary miały rosyjskie tablice rejestracyjne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie na granicy z rosyjskim obwodem zaczęły pojawiać się osoby z fałszywymi dokumentami. W październiku Rosjanin usłyszał zarzut "usiłowania przekroczenia granicy przy użyciu podstępu". Na przejściu w Grzechotkach (warmińsko-mazurskie) posłużył się podrobioną duńską kartą pobytu. Otrzymał odmowę wjazdu do naszego kraju i zawrócił do Rosji - poinformowała Straż Graniczna.
"Rosjanie muszą poczuć, że są wyrzutkami"
Według litewskiej telewizji TV3 na granicy z obwodem królewieckim udaremniono kilkadziesiąt prób przejazdu. Przy czym w ostatnim czasie jest ich mniej. To w związku ze zdecydowanymi działaniami litewskich urzędników. W mediach pojawiły się apele, aby obywatele zgłaszali im rosyjskie samochody widziane na ulicach. W przypadku zatrzymania są one rekwirowane.
- Mieszkańcy Rosji muszą poczuć, że są wyrzutkami, nawet jeśli chodzi o zwykłe podróże samochodem - komentował Ramunas Fetingis, dziennikarz radia "Żiniu". - Można łatwo wyśledzić i skonfiskować wszystkie rosyjskie auta (red. na Litwie). Jest też bardziej drażliwa kwestia. Jest całkiem sporo rosyjskich opozycjonistów, którzy uciekli z kraju własnym transportem. Powinni jak najszybciej zarejestrować samochody w kraju, w którym mieszkają - dodał.
Również media w Królewcu informują o próbach przekraczania granicy i akcjach litewskich oraz polskich pograniczników. Cytowani w mediach mieszkańcy lub urzędnicy twierdzą, że zakaz podróżowania "to rasizm i pogwałcenie praw człowieka".
Jednak najgłośniejszą z opisywanych historii była próba ucieczki do Polski lub na Litwę Andrieja Gałczewskiego, 60-letniego dyrektora finansowego jednej z królewieckich firm. Dopiero teraz ujawniono, że w 2022 roku biznesmen wysyłał do ambasad Ukrainy w Izraelu i Polsce wiadomości, iż jest gotów walczyć po ukraińskiej stronie.
"Oskarżony wyjaśnił, że nie chciał być wysłany do walki. W Polsce planował zdobyć kartę bankową, aby kupić żywność i ubrania dla swoich dzieci oraz złożyć wniosek o wizę w ambasadzie USA. Oświadczył, że z głupoty opisał sprawę w mediach społecznościowych, sądząc, że zwróci na siebie uwagę i służby wyrzucą go z kraju" - relacjonuje sądowy proces Gałczewskiego serwis Klops.ru z Królewca.
Za próbę wstąpienia do obcej armii Gałczewski został skazany na 11 lat pobytu w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Wiadomo, że odwołuje się do wyroku.
Gubernator Królewca: jesteśmy gotowi na całkowite zamknięcie granic
- Rozpoczęliśmy prace nad planem na wypadek zablokowania przez Unię Europejską granic lądowych Obwodu Kaliningradzkiego. Już w 2016 roku dostrzegliśmy to ryzyko i zamówiliśmy cztery promy, z których dwa są wykorzystywane już do dostarczania zaopatrzenia dla regionu - powiedział agencji TASS Anton Alichanow, gubernator obwodu królewieckiego. Wypowiedź pochodzi z 8 listopada, gubernator odnosił się do problemów na granicach z sąsiadami: Polską i Litwą. Podkreślił, że transport promami "omija Polskę, która nie wydaje zezwoleń".
- Chcielibyśmy mieć jeszcze trzy promy i móc czuć się całkowicie niezależni od działań naszych sąsiadów. No cóż, jeśli jutro nagle coś się wydarzy, to sądów jest wystarczająco dużo i na świecie, i w kraju - dodał rosyjski urzędnik. Nie doprecyzował, do jakiego sądu chciałby ewentualnie się zwrócić w sprawie embarga i blokady granicy.
Przypomnijmy, że już po pierwszych wojennych sankcjach wymierzonych w Rosję z 2022 roku mieszkańcy Królewca żądali od swojego gubernatora, aby doprowadził do otwarcia granic z Polską i Litwą. Chcieli swobodnie wyjeżdżać do UE jako turyści, a także móc przedostać się samochodem do tzw. dużej Rosji. Anton Alichanow obiecywał zniesienie ograniczeń w podróżowaniu, ale stało się inaczej. Ograniczenia stopniowo zmniejszały możliwość wyjazdu, a polski konsulat w Królewcu zaprzestał wydawania wiz.
Część ekspertów uważa, że obwód królewiecki ze względu na swoje położenie jest szczególnie narażony na negatywne skutki sankcji nałożonych na Rosję. Stąd działania władz obwodowych mające na celu uchronienie regionu przed negatywnymi skutkami sankcji jak uruchamianie nowych połączeń z Rosją.
- Sankcje oddziaływają na obwód królewiecki. Już teraz w obwodzie odczuwalny jest brak niektórych towarów. Inne produkty osiągają z kolei wysokie ceny. Poziom niezadowolenia społecznego wobec polityki Kremla jest relatywnie wysoki. Oczywiście ktoś, kto liczył na szybkie "zduszenie" gospodarki obwodu, pewnie się przeliczył, ale z pewnością sankcje działają - komentował w WP dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski