Są oburzeni. Bliscy ofiar reagują na wstrząsający reportaż o Macierewiczu

Po wstrząsającym reportażu "Czarno na białym" w TVN24 pojawia się mnóstwo głosów oburzenia na temat działań Antoniego Macierewicza w ramach podkomisji smoleńskiej oraz faktów, które zostały przez niego przemilczane w prezentowanym niedawno raporcie. Do tej grupy dołączają przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. - Doczekaliśmy potwierdzenia prawdy. Prawdy o oszuście - mówi w ostrych słowach Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz w rozmowie z Wirtualną Polską. - Nie mieliśmy pojęcia, że taki raport trafił do Polski - mówi z kolei o amerykańskich dokumentach Magdalena Merta, wdowa po Tomaszu Mercie.

Antoni Macierewicz
Antoni Macierewicz
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Molecki
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

13.09.2022 | aktual.: 13.09.2022 13:31

TVN24 wyemitował w poniedziałek wieczorem reportaż, w którym dziennikarz Piotr Świerczek przedstawił wiele faktów dotyczących katastrofy smoleńskiej i ekspertyz, które powstały na zamówienie podkomisji - a które zostały przez nią przemilczane w raporcie.

Co konkretnie? Przemilczano m.in. ekspertyzę amerykańskich badaczy, którzy stwierdzili, że samolot uderzył w drzewa. Ich badania przeczyły tezie o wybuchu i zamachu, którą lansował Antoni Macierewicz. W materiale wypowiadali się również byli członkowie podkomisji smoleńskiej, którzy nie zgadzali się z wnioskami opublikowanymi przez Macierewicza.

W reportażu pokazano dokumenty z ekspertyzy amerykańskiego instytutu NIAR, które nie były wcześniej publikowane. Według Amerykanów, do zderzenia z brzozą doszło co najmniej metr wyżej, niż twierdził Antoni Macierewicz. W amerykańskich dokumentach mowa o uderzeniu skrzydłami i statecznikiem o inne drzewa, linie energetyczne oraz bruzdy w gruncie. W raporcie podkomisji nie było tych danych.

Na nagraniach podkomisji widać też połamane gałęzie drzew, które - zniszczone przez samolot - opadły na drogę przed jadące samochody. To przeczy tezie Antoniego Macierewicza jakoby nad drzewami nastąpił wybuch. Raport zignorował metalowe odłamki samolotu wbite w brzozę, o którą uderzyło lewe skrzydło tupolewa. Dla podkomisji było ważne wykluczenie, że to brzoza przecięła skrzydło samolotu. Lansowano tezę, że to skrzydło powinno przeciąć drzewo, a nie odwrotnie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Doczekaliśmy potwierdzenia prawdy. Prawdy o oszuście"

Fakty przemilczane przez Macierewicza wywołały poruszenie w sieci. Szefa podkomisji smoleńskiej krytykują i dziennikarze, i opozycyjni politycy. My o zdanie zapytaliśmy rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej.

- Mogę tylko powiedzieć jedno - mówi Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz w rozmowie z Wirtualną Polską. - Doczekaliśmy potwierdzenia prawdy. Prawdy o oszuście.

"Pozostaje pytanie o polityczne i karne rozliczenie"

Jerzy Paweł Nowacki, mąż Izabeli Jarugi-Nowackiej mówi z kolei dla WP, że "to jeszcze jedno pokazanie, jakim politycznym przekrętem jest wykorzystywanie przez PiS sprawy smoleńskiej".

- Mieliśmy tego świadomość, to jeszcze jeden kamyczek do ogródka. Może duży. Dla mnie jednak nie było żadnych złudzeń. Pozostaje pytanie o polityczne rozliczenie tego. Polityczne i karne. To oburzające, że na podstawie bajdurzeń tej podkomisji zrobiono ekshumację ofiar. Po co? Nie wiadomo. Gdyby nie ta podkomisja, nikt by na ten pomysł nie wpadł. To było haniebnym czynem - podkreśla.

"Nie mieliśmy pojęcia, że raport NIAR trafił do Polski"

- Każde zainteresowanie sprawą katastrofy smoleńskiej i każda próba wyjaśnienia, co stało się przyczyną śmierci naszych bliskich, jest bardzo cenna - mówi w rozmowie z WP Magdalena Merta, wdowa po zmarłym w katastrofie smoleńskiej Tomaszu Mercie.

Jak podkreśla, "dobrze, że katastrofa smoleńska wciąż budzi emocje, że nadal ma status tragedii narodowej, którą była". - Bardzo ważne byłaby teraz dla nas możliwość analizy, przyjrzenia się dokumentom przesłanym przez amerykański instytut NIAR. Nie mieliśmy pojęcia, że taki raport trafił do Polski. Zasługujemy na to, by móc mu się przyjrzeć własnymi oczami. Liczę na to, że zostanie on oficjalnie opublikowany - podkreśla.

Raport komisji Millera vs raport Macierewicza

Przypomnijmy, że w latach 2010-2011 katastrofę smoleńską badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.

Mimo tych ustaleń, Antoni Macierewicz wraz ze swoją podkomisją dot. katastrofy smoleńskiej, starał się przedstawić przyczyny wypadku lotniczego, sugerując wielokrotnie, że 10 kwietnia 2010 roku doszło do zamachu. Temat katastrofy smoleńskiej był nieraz wykorzystywany politycznie przez środowisko Prawa i Sprawiedliwości.

W kwietniu 2022 roku Macierewicz podczas konferencji przedstawił wnioski i zalecenia swojej podkomisji. - Katastrofa z 10 kwietnia 2010 r. na lotnisku pod Smoleńskiem była wynikiem aktu bezprawnej ingerencji; komisja potwierdza unieważnienie raportu komisji Jerzego Millera z 29 lipca 2011 roku - powiedział wówczas Macierewicz.

Podkreślił on też, że największym wyzwaniem, przed jakim stanęła podkomisja, jest zafałszowanie materiału dowodowego. - Materiały dowodowe nie tylko zostały pozostawione przez rząd Tuska w dyspozycji Federacji Rosyjskiej, ale były także ukrywane, niszczone i fałszowane - przekonywał.

Dziś wiadomo - po materiale w TVN24 - że to podkomisja Macierewicza ukrywała część dowodów, które nie pasowały do tez o zamachu.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1373)