Śledztwo: wielkie marki modowe powiązane z wycinką drzew w Amazonii
W listopadzie w brazylijskiej części Puszczy Amazońskiej rozpocznie się globalny szczyt klimatyczny. Niedaleko od miejsca wydarzenia znajdują się nielegalne hodowle bydła, z których skórę pozyskują największe domy modowe, w tym m.in. Hugo Boss i Chanel.
Earthsight to brytyjska organizacja non-profit ujawniająca przestępstwa przeciwko środowisku i wyzyskiwanym ludziom, a także niesprawiedliwości związane z globalną konsumpcją. Wnioski z jej najnowszego śledztwa podsumowano w raporcie o wymownym tytule: "Ukryta cena luksusu: ile europejskie designerskie torebki kosztują lasy deszczowe Amazonii".
A więc ile?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Walczyli z ogniem do rana. Strażacy pokazali nagranie z Kędzierzyna-Koźla
Nielegalne hodowle…
"Prestiżowe domy mody kupują skóry od firm mających powiązania z nielegalnymi hodowlami bydła w najbardziej wylesionej części brazylijskiej puszczy Amazonii" - informuje Earthsight.
Grupa śledcza Earthsight doszła do tych wniosków na podstawie analizy orzeczeń sądowych, zdjęć satelitarnych i zapisów przesyłek.
Jej członkowie działali też "pod przykrywką", dzięki czemu zdołali powiązać łańcuch dostaw amerykańskiego domu mody Coach z gigantyczną brazylijską rzeźnią. W przeszłości kupowała ona tysiące sztuk bydła hodowanego na nielegalnie wylesionym terenie.
"Prawie wszystkie ostatnie straty Puszczy Amazońskiej w Brazylii są spowodowane hodowlą bydła, często nielegalną. Najbardziej dotkniętym stanem jest Pará, gdzie w ciągu ostatnich dwóch dekad spłonął obszar prawie dwa razy większy od Portugalii. To właśnie na tak wypalonych obszarach powstają później nielegalne hodowle i uprawy.
I to właśnie stan Pará został wybrany przez władze Brazylii jako miejsce gospodarz najbliższego międzynarodowego szczytu klimatycznego. Listopadowy COP30 będzie pierwszym szczytem klimatycznym, który odbędzie się w lesie deszczowym.
…wielka moda
Tymczasem jak podkreśla Earthsight, prawie cała skóra eksportowana z Pará do Europy trafia do Włoch. Dotyczy to również skóry z podejrzanej rzeźni.
"Duża jej część trafia do dwóch garbarni w regionie Veneto, Conceria Cristina i Faeda, gdzie jest przetwarzana i zmieniana na włoską skórę. Przedstawiciel Conceria Cristina poinformował tajnych śledczych Earthsight, że stałym nabywcą ich brazylijskiej skóry jest Coach" - relacjonuje organizacja.
Earthsight odnotowuje przy okazji, że marketing potentata skupia się w ostatnim czasie mocno na "pokoleniu Z", stawiając na niezwykle selektywny i świadomy ekologicznie segment konsumentów. Cena detaliczna za skórzane torby wynosi u niego od 300 do 600 euro.
Coach odnotował w ubiegłym roku wzrost sprzedaży aż o 332 proc., co stanowi jeden z najsilniejszych wzrostów w Europie. - Nasz europejski rynek płonie - powiedział Todd Kahn, dyrektor generalny Coach, w lutowym wywiadzie dla Vogue Business.
Jak podkreśla Earthsight, Coach nie odpowiedział na wielokrotne prośby organizacji o komentarz.
…i wciąż wielka moda
Inni nabywcy z jednej lub obu włoskich garbarni to m.in. Chanel, Chloé, Hugo Boss, LVMH Fendi, Louis Vuitton, Kering Group Balenciaga, Gucci i Saint Laurent.
"Wszyscy powiedzieli Earthsight, że nie używają brazylijskiej skóry, ale Fendi i Hugo Boss wszczęły dochodzenia w sprawie ustaleń Earthsight. Chanel ujawniło, że niedawno zakończyło współpracę z Faeda po utracie zaufania do jej systemu śledzenia. Chloé była jedyną marką, która dostarczyła szczegółową metodologię śledzenia skóry do Earthsight" - informuje organizacja.
Śledczy poprosili też o komentarz obie garbarnie. Faeda powiedziała, że nie dostarcza markom modowym brazylijskiej skóry, z kolei Conceria Cristina nie udzieliła żadnej odpowiedzi.
Podważone zaufanie
Coach, Fendi, Louis Vuitton i Hugo Boss opierają swoje stanowiska na programie certyfikacji zrównoważonego rozwoju o nazwie "Leather Working Group". Jak podkreśla Earthsight, nie wymaga on jednak od garbarni śledzenia bydła do rancz, w których zostało wyhodowane. To zaś sprawia, że program certyfikowania pozostaje "ślepy" na potencjalne nadużycia na poziomie gospodarstwa.
Sami twórcy certyfikatu przyznali w korespondencji z grupą śledczą, że certyfikacja nie jest "gwarancją statusu wolnego od wylesiania". Garbarnie mogą zaś uzyskać certyfikat na poziomie "złotego standardu" bez śledzenia bydła nawet do rzeźni. Obie włoskie garbarnie taki "złoty standard" posiadają.
- Konsumenci luksusowych produktów oczekują, że wysokie ceny dadzą im pewność, że nie przyczyniają się do wylesiania ani kradzieży ziem rdzennych mieszkańców. To dochodzenie pokazuje, że to zaufanie jest nieuzasadnione. Dopóki marki modowe nie zaczną dokładać należytej staranności w swoich łańcuchach dostaw, nie mogą zagwarantować, że ich produkty są wolne od tych szkód - komentuje Rafael Pieroni, szef zespołu Earthsight w Ameryce Łacińskiej.
UE się wycofa?
To właśnie tego typu praktyki miało uniemożliwić unijne rozporządzenie ws. wylesiania. Zgodnie z jego założeniami miał zostać wprowadzony zakaz importu do UE wielu produktów z cennych obszarów, w których doszło do wycinki lasów. Wśród zakazanych towarów miała znaleźć się m.in. skóra.
Piszemy w czasie przyszłym niepewnym, bo możliwe, że przepisy te padną kolejną ofiarą ogólnoeuropejskiej deregulacji. Prawo już powinno obowiązywać, ale jego wprowadzenie zostało przełożone na 30 grudnia 2025 r. Obecnie trwają zaś negocjacje na temat tego, by rozporządzenie wycofać w pełni.
Jak odnotowuje Earthsight, obie włoskie garbarnie lobbowały w czerwcu w Parlamencie Europejskim, by przepisy wycofano.
Rekordowa utrata lasów
- Wraz z odroczeniem wdrożenia unijnego rozporządzenia na koniec grudnia, firmy nie mogą już twierdzić, że nie miały wystarczająco dużo czasu, aby spełnić wymogi - uważa Pieroni. I podkreśla, że egzekwowanie tych przepisów będzie jedynym sposobem, aby zapobiec nieświadomemu kupowaniu przez europejskich konsumentów produktów związanych z wylesianiem i naruszeniami praw człowieka.
Podobnie ocenia to Światowy Instytut Zasobów. Międzynarodową organizację naukowców i ekspertów niepokoi fakt, że UE chce przynajmniej znacząco rozwodnić przepisy, wprowadzając m.in. listę państw "bez ryzyka". Znajdujące się na niej kraje byłyby wyjęte z regulacji, co otwierałoby drogę do wielu nadużyć i obchodzenia zakazów (jak ma to miejsce chociażby w przypadku rosyjskich paliw kopalnych).
- Choć obawy dotyczące wyzwań związanych z wdrożeniem są zrozumiałe, ważne jest, aby uznać, że wiele firm już podjęło kroki w celu dostosowania się. Ponowne otwarcie debaty teraz - zaledwie sześć miesięcy przed wejściem w życie - mogłoby nieumyślnie ukarać te firmy i wysłać zły sygnał o wiarygodności UE jako rynku opartego na pewności prawnej i stabilności - komentuje Stientje van Veldhoven, wiceprezes Światowego Instytutu Zasobów.
Szymon Bujalski, Dziennikarz dla Klimatu