Rosja, Węgry dwa bratanki. Czyli w co teraz grają Putin i Orban
- Treścią polityki Węgier jest balansowanie między wypełnianiem zobowiązań wobec struktur zachodnich a dystansowaniem się od nich poprzez kontakty wschodnie, a także próba czerpania z nich korzyści ekonomicznych, w tym z różnic w cenach energii - mówi Veronika Jóźwiak, analityczka polityki węgierskiej z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Niewątpliwie taka forma współpracy z Rosją jest niezgodna z interesem m.in. Polski, bo utrudnia realizację jej postulatów dotyczących Rosji w ramach NATO czy UE.
Karina Obara, Wirtualna Polska: We wtorek w Moskwie premier Viktor Orbán spotkał się z Władimirem Putinem. W czasie największego od lat kryzysu bezpieczeństwa w Europie Wschodniej miało dojść do podpisania węgiersko-rosyjskich umów gospodarczych, przede wszystkim energetycznych. O mobilizacji sił rosyjskich na granicy Rosji z Ukrainą rozmawiali niewiele. Jaki jest wynik tego spotkania?
Veronika Jóźwiak, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: Podczas spotkania nie doszło do podpisania nowych umów, a nawet do ogłoszenia nowych ustaleń. Strona węgierska akcentowała, że tematem rozmów były sprawy gospodarcze – to Węgrom zależało na tym, by skupić się na gospodarce, szczególnie na energetyce, ze względu na sytuację międzynarodową i wzrost napięć między Rosją a Ukrainą.
Czytaj też:
Węgry ubiegają się o zwiększenie ilości rosyjskiego gazu, jaką kupują według podpisanej we wrześniu ub.r. 15-letniej umowy gazowej, z 4,5 do 5,5 mld m szesc. rocznie, ale poza zaznaczeniem przez stronę rosyjską otwartości na modyfikację treści umowy nic konkretnego w tej sprawie na razie nie uzyskały.
W pozostałych sprawach, które według stron były omawiane – m.in. możliwość produkcji rosyjskiej szczepionki Sputnik V na Węgrzech, zwiększenie liczby połączeń lotniczych czy utworzenie węgiersko-rosyjskiego konsorcjum transportu kolejowego – nie ogłoszono żadnych nowych decyzji. W związku z tym nic nie uzasadniało spotkania na najwyższym szczeblu akurat teraz.
W co zatem gra Orbán?
Od dawna gra na uzyskanie jakichś korzyści finansowych od Rosji czy Chin, wykorzystując członkostwo Węgier w UE i NATO. To przez tę przynależność Węgry stanowią wartość dla tych państw. Oferowanie partnerstwa Rosji w tym momencie wydaje się jednak bardzo kosztowne politycznie – zarówno dla Węgier, jak i dla ich sojuszników, ponieważ jest wykorzystywane przez Rosję do osłabiania struktur zachodnich. Dlatego trudno znaleźć racjonalne wytłumaczenie tego, o co ostatecznie Orbánowi chodzi.
Rosyjski prezydent przypomniał, że w ubiegłym roku Węgry podpisały nowy wieloletni kontrakt na zakup gazu, który będzie obowiązywał do 2036 r. "Węgrzy kupują nasz gaz pięciokrotnie taniej, niż wynoszą rynkowe ceny w Europie" – zaznaczył. Czy to oznacza, że dokąd Węgry będą miały korzyści z gospodarczej współpracy z Putinem, nie będą mu przeszkadzać w imperialnych zapędach?
Nie wiemy, ile Węgry płacą za rosyjski gaz – prawdopodobnie mniej niż średnio inne państwa UE, ale to jest trudne do wykazania. Prezydent Putin mógł rzucić jakąkolwiek wartość, jest ona nie do zweryfikowania. Tak, Węgry mają czysto merkantylne podejście do Rosji. Priorytetem dla nich są krótkoterminowe korzyści gospodarcze, głównie tani gaz z powodów wewnętrznych.
A co z zobowiązaniami Węgier, które wynikają z członkostwa w NATO?
Węgry dotychczas wypełniały swoje zobowiązania sojusznicze. O ile spory z instytucjami UE w ostatniej dekadzie stały się normą, w NATO do podobnych konfliktów nie dochodziło. Również w wymiarze stosunków dwustronnych z USA najmniej problematyczną dziedziną jest węgiersko-amerykańska współpraca obronna. Węgry modernizują swoją armię i zwiększają nakłady na obronność.
Należy jednak dodać, że nie angażują się mocno w politykę odstraszania i obrony NATO, co osłabia ich pozycję w Sojuszu. Nie angażują się też we wzmacnianie wojskowej obecności USA na wschodniej flance NATO. W odniesieniu do możliwej rosyjskiej interwencji na Ukrainie minister obrony narodowej Tibor Benkő stwierdził, że Węgry nie czują się bezpośrednio zagrożone i nie widzą w związku z tym potrzeby skierowania sił sojuszniczych na Węgry.
Kilka dni temu prezydent Ukrainy po spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim i Borisem Johnsonem zapowiedział nowy format współpracy, który ma wesprzeć niezależność Ukrainy. Polska, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone dostarczają Ukrainie broń. Nikt nie wie, kiedy Putin zdecyduje się uderzyć. Świat liczy siły militarne, jakie Putin gromadzi na granicy z Ukrainą. Teraz jest tam już 120 tys. żołnierzy. Orbán zaś mówi na spotkaniu z Putinem: "Żaden przywódca nie chce wojny w Europie". I tyle. Czy Węgry to jeszcze kraj solidarny z Europą, która wyznaje pokojowe wartości?
Niewątpliwie wspólna konferencja prasowa Orbána z Putinem była przede wszystkim korzystna dla prezydenta Rosji, który mógł w ten sposób zademonstrować podziały w UE i Sojuszu w podejściu do Rosji. Co prawda te podziały, szczególnie w UE, istnieją również bez Węgier, które będą wspierać głosy państw członkowskich szukających porozumienia z Rosją drogą ustępstw.
Co do sankcji – Węgry po 2014 r. nigdy nie wyłamały się ze wspólnych postanowień w Radzie Europejskiej, choć otwarcie kwestionowały i nadal kwestionują ich skuteczność. Pytanie, czy Niemcy pod wodzą nowego kanclerza będą na tyle wpływowe, by zjednoczyć UE za ewentualnymi nowymi sankcjami, jak to robiła kanclerz Merkel.
Węgry jako jedyne państwo UE nie zostały zaproszone na szczyt demokratyczny organizowany przez prezydenta USA Joe Bidena. O czym to świadczy?
Administracja Bidena od początku deklarowała swoje przywiązanie do wartości demokratycznych i zamiar ich kultywowania, a Węgry za rządów Viktora Orbána stały się jednym z najczęściej wskazywanych przez ekspertów i polityków na świecie przykładów odejścia państwa od demokracji w kierunku autorytaryzmu.
Prezydent Biden już podczas kampanii wyborczej odwołał się do Węgier, wymieniając je w takim kontekście wraz z Białorusią. Zresztą poprzednia administracja demokratów również otwarcie krytykowała rząd Orbána m.in. za korupcję i ograniczanie wolności prasy.
"Można utrzymywać z Rosją kulturalne i pragmatyczne stosunki, a jednocześnie przestrzegać naszych zobowiązań sojuszniczych" – podkreślił Péter Szijjártó, który spotkał się z kolei w Moskwie z szefem dyplomacji rosyjskiej Siergiejem Ławrowem. Węgry chciałyby więc mieć ciastko i zjeść ciastko. Czy polityka Węgier wobec Rosji i Europy nie jawi się nieco schizofrenicznie?
To, co pani nazywa schizofrenią, węgierski rząd określa jako wielowektorowość. Treścią tej polityki jest balansowanie między wypełnianiem zobowiązań wobec struktur zachodnich a dystansowaniem się od nich poprzez kontakty wschodnie, a także próba czerpania z nich korzyści ekonomicznych, w tym z różnic w cenach energii. Natomiast niewątpliwie taka forma współpracy z Rosją jest niezgodna z interesem m.in. Polski, bo utrudnia realizację jej postulatów dotyczących Rosji w ramach NATO czy UE.
A co na tym zyskuje Putin?
Putin zyskuje w tej chwili najwięcej. Tanim kosztem przywiązuje do siebie zachodniego partnera, który pomaga mu w realizacji celów w Europie Wschodniej.
Ubiegły pandemiczny rok był chyba najbardziej udany z punktu widzenia dwustronnej węgiersko-rosyjskiej współpracy. Węgrzy zakupili rosyjską szczepionkę na koronawirusa Sputnik V, przyjęli rosyjską pomoc w ewakuacji węgierskich obywateli z Kazachstanu, gdy wybuchły tam zamieszki, współpraca gospodarcza między oboma krajami ma się dobrze. Ale w kwietniu czekają Orbána wybory parlamentarne, w których staje przeciw niemu cała zjednoczona opozycja. Jak to się może skończyć?
Te wymienione przez panią elementy stosunków dwustronnych Węgry podają jako dowód znakomitych relacji. Tak naprawdę poza wymiarem politycznym nie mają one większego znaczenia. Świadczy o tym chociażby to, że zakupiony i stosowany na Węgrzech Sputnik V nie został dopuszczony do użytku przez Europejską Agencję Leków. Co więcej, WHO zawiesiło jego weryfikację.
Podstawą dwustronnej współpracy gospodarczej jest energetyka. Na rosyjski import składają się prawie wyłącznie surowce energetyczne – poza tym sektorem Rosja nie ma na Węgrzech mocnego zaplecza gospodarczego. Ani przed wprowadzeniem sankcji, ani obecnie nie należy też do najważniejszych odbiorców węgierskich towarów, a jej inwestycje na Węgrzech są nieznaczne.
Czy gdyby na Węgrzech wygrała zjednoczona opozycja, czekałaby nas popandemiczna europejska zmiana sił? A jeśli tak, to w jakim kierunku? Jaka Europa by wtedy powstała?
Gdyby na Węgrzech wygrała opozycja, prawdopodobnie taki rząd z początku chciałby podkreślić swoje przywiązanie do UE i NATO i zdystansować się od polityki prowadzonej przez rząd Fideszu, by zaznaczyć swoją odrębność. Kandydat na premiera opozycji zapowiada zatrzymanie inwestycji w Paks – planowaną budowę dwóch nowych reaktorów jądrowych przez rosyjski Rosatom.
Jednocześnie należy brać pod uwagę, że Węgry prowadziły przychylną Rosji politykę zagraniczną od 2003 r., dlatego nie spodziewałabym się diametralnej zmiany w dłuższej perspektywie w przypadku wygranej opozycji. Tym bardziej że w związku z podpisaną niedawno umową gazową miałaby ona w energetyce związane ręce.
Wszystko wskazuje na to, że Putin nieźle rozgrywa Orbana, który chwali się znakomitymi stosunkami z Rosją. A co to oznacza dla Grupy Wyszehradzkiej i jej współpracy na rzecz wschodniego sąsiedztwa?
Dla V4 bliska współpraca Węgier z Rosją jest problemem, ale już od dłuższego czasu. Ostatnia wizyta Orbána w Moskwie niczego pod tym względem nie zmieniła. Państwa Grupy Wyszehradzkiej odmiennie postrzegają zagrożenie ze strony Rosji, ze skrajnym stanowiskiem władz Węgier, które w ogóle go nie dostrzegają.
Dlatego po aneksji Krymu i rosyjskich działaniach zbrojnych na Ukrainie w lutym 2014 r. utrzymanie wcześniejszego wspólnego poparcia politycznego na rzecz państw Partnerstwa Wschodniego stało się trudne. Również dlatego, że Węgry w wojnie na Ukrainie upatrywały szansę na wywarcie na nią presji, by uzyskać dodatkowe prawa dla zamieszkującej ją mniejszości węgierskiej.
Spór ten skutkował m.in. kilkuletnim blokowaniem przez Węgry posiedzeń Komisji NATO-Ukraina i tym samym procesu integracji euroatlantyckiej Ukrainy.
Również w sprawie Białorusi Grupa Wyszehradzka była mało aktywna.
Z jednej strony przyczyniła się do przyjęcia unijnego gospodarczego planu wspierającego wschodniego sąsiada, ale zaangażowanie polityczne rządów państw V4 byłoby minimalne i nie działało mobilizująco na inne państwa członkowskie, tak jak np. działania państw bałtyckich. Polska nie może zatem wykorzystać grupy do kształtowania polityki UE wobec wschodnich sąsiadów w taki sposób, by była ona korzystna dla bezpieczeństwa Europy Środkowej.
***
Veronika Jóźwiak z PISM jest analityczką programu Europa Środkowa. Absolwentka Wydziału Nauk Humanistycznych Uniwersytetu im. Loránda Eötvösa w Budapeszcie oraz College of Europe w Natolinie, gdzie studiowała na stypendium Komisji Europejskiej. W latach 2009-2016 współpracowniczka Wydziału Polityczno-Ekonomicznego Ambasady RP w Budapeszcie. Specjalizuje się w analizie polityki wewnętrznej i zagranicznej Węgier, współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej oraz analizie polityki zagranicznej i europejskiej Finlandii.