PolskaBiden wysyła wojsko do Polski. "Putin będzie szukał rozpaczliwie wyjścia z sytuacji"

Biden wysyła wojsko do Polski. "Putin będzie szukał rozpaczliwie wyjścia z sytuacji"

Wkrótce 1,7 tys. amerykańskich żołnierzy ma trafić do Polski. To odpowiedź Białego Domu na zaogniającą się sytuację na wschodzie Europy. - Prezydent Rosji mógł osiągać swoje cele, a teraz spotkał się z murem, z twardą odpowiedzią "nie". Może czuć się tym zaskoczony, co zmniejsza szansę na ewentualny konflikt - mówi rozmowie z WP gen. broni Waldemar Skrzypczak. - Wydaje się, że NATO i USA odrobiły lekcję z 2014 roku, gdzie wówczas międzynarodowe działania opierały się tylko i wyłącznie na dyplomacji. Nie było żadnej demonstracji siły - dodaje gen. broni Mirosław Różański.

Biden wysyła wojsko do Polski. "NATO i USA odrobiły lekcję". Zdjęcie ilustracyjne
Biden wysyła wojsko do Polski. "NATO i USA odrobiły lekcję". Zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © PAP, DPA | Nicolas Armer
Marek Mikołajczyk

03.02.2022 | aktual.: 03.02.2022 08:30

W środę prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden formalnie zatwierdził wysłanie do Europy dodatkowego wsparcia militarnego. - To wyraźny sygnał, że jesteśmy gotowi do obrony przed agresją. Do Polski i Niemiec trafi łącznie 2 tys. żołnierzy. Większość z nich będzie w Polsce - tłumaczył John Kirby, rzecznik prasowy Pentagonu, podczas konferencji prasowej.

"To mocny sygnał solidarności w odpowiedzi na sytuację na Ukrainie. (...) Sprzeciwiamy się jakiejkolwiek agresji wobec naszego sąsiada" - komentował po południu szef MON Mariusz Błaszczak.

Na zapowiedź Pentagonu niemal natychmiast zareagował Kreml. - Decyzja Stanów Zjednoczonych o rozmieszczeniu wojsk w Europie jest destrukcyjnym krokiem, który zwiększa napięcia wojskowe - przekazał wiceszef rosyjskiej dyplomacji Aleksandr Gruszko.

USA wysyła do Europy dodatkowe wojska. "Należało się tego spodziewać"

O znaczenie i możliwe konsekwencje środowej decyzji USA zapytaliśmy gen. broni rez. dr. Mirosława Różańskiego, prezesa Fundacji Stratpoints, a w latach 2015-2016 Dowódcę Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych oraz gen. broni rez. Waldemara Skrzypczaka, byłego wiceministra obrony narodowej, a w latach 2006-2009 Dowódcę Wojsk Lądowych.

- Środowa decyzja to autonomiczny ruch Białego Domu, który jest kolejnym elementem gry amerykańsko-rosyjskiej. Należało się tego spodziewać. Rosjanie wykonują pewnie działania militarne, tłumacząc, że mają do tego prawo. Nic więc dziwnego, że Amerykanie na to odpowiadają - tłumaczył w rozmowie z WP Różański.

- To, co jest niezwykle istotne i co powinniśmy odbierać jako pozytyw, to wsparcie Stanów Zjednoczonych dla krajów znajdujących się na wschodnie flance NATO. Do Polski przylecą żołnierze 82. Dywizji Powietrznodesantowej, a do Rumunii trafią amerykańskie wojska przesunięte z innych krajów europejskich - tłumaczy wojskowy.

Jak wyjaśnił, "cała operacja prawdopodobnie odbędzie się w oparciu o ratyfikowaną umowę wojskową między Polską i Stanami Zjednoczonymi z 15 sierpnia 2020 roku". - W ramach tego porozumienia większość szczegółów została już opisana. Warto tylko przypomnieć jeden element: za całą akcję od początku do końca płaci Polska - zaznaczył były dowódca.

- Mam nadzieję, że Ministerstwo Obrony Narodowej w porozumieniu z całym polskim rządem zagwarantuje pobytu wojsk amerykańskich, o czym powiadomi społeczeństwo, abyśmy nie byli poddani dezinformacji rosyjskiej i białoruskiej, jak to się działo dotychczas - komentował prezes Fundacji Stratpoints.

- Nie wiemy tylko, jak dokładnie będzie wyglądać to przemieszczenie wojsk. Na konferencji rzecznika Pentagonu usłyszeliśmy jedynie, że ma to być tymczasowy ruch. Nie wiemy, kiedy dokładnie będzie miało to miejsce oraz jak długo żołnierze amerykańscy zostaną w Polsce - podkreślał generał.

Więcej wojska USA w Europie. "Pentagon wysyła sygnał dla Rosji"

Jak tłumaczył Różański, "82. dywizja to jednostka lekka, która tak naprawdę bez wsparcia sprzętu ciężkiego, czyli piechoty i czołgów, nie wytrzyma zbyt długo na ewentualnym polu walki". - Jest specjalnością przechwytywanie newralgicznych obiektów na terytorium wroga, więc dodatkowe wsparcie militarne jest jej niezwykle potrzebne - wyjaśniał były dowódca.

Wojskowy w rozmowie z WP zaznaczył jednak, że "deklaracja Pentagonu ma ogromne znaczenie komunikacyjne". - Jest sygnałem dla Rosji, że Stany Zjednoczone wyrażają poparcie dla działań krajów znajdujących się na wschodniej flance NATO.

- Ten ruch należy docenić, bo Władimir Putin nie może go zbagatelizować. Wydaje się, że NATO i USA odrobiły lekcję z 2014 roku, gdzie wówczas międzynarodowe działania opierały się tylko i wyłącznie na dyplomacji. Nie było żadnej demonstracji siły. Być może dziś prezydent Rosji chciał zastosować podobny ruch, myśląc, że osiągnie w ten sposób kolejny spektakularny sukces. Może się okazać jednak zupełnie inaczej - oświadczył były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.

Rosja zmieni zdanie? "Putin spotkał się z murem"

Z kolei gen. broni Skrzypczak przekazał w rozmowie z WP, że "Władimir Putin był zdecydowanie nastawiony na jakąś formę wojny". - Na razie przybierała ona bardziej charakter propagandowy, choć w ostatnim czasie miała też pewien wymiar militarny. Rosja za naszą wschodnią granicą zdecydowała się na gromadzenie wojska, które w każdej chwili może być użyte do agresji na sąsiadujące państwa - tłumaczył wojskowy.

Odpowiedź USA jest zatem jak najbardziej uzasadniona, bo stanowi sygnał dla Putina, że Stany Zjednoczone i NATO nie zamierzają ulegać jego naciskom i terrorowi - zaznaczył były szef MON.

Jak podkreślał, "w przeszłości Europa zawsze ulegała Moskwie". - Prezydent Rosji mógł osiągać swoje cele, a teraz spotkał się z murem, z twardą odpowiedzią "nie". Może czuć się tym zaskoczony, co zmniejsza szansę na ewentualny konflikt. Bo po co wywoływać wojnę, której się nie wygra? - dopytywał generał.

- Władimir Putin będzie szukał teraz rozpaczliwie wyjścia z tej sytuacji, którą sam w zasadzie stworzył. Wątpię, żeby miało dojść do poważnej konfrontacji zbrojnej. Oczywiście przywódca Rosji może w każdej chwili zwiększyć zaangażowanie armii rosyjskiej w Donbasie, w obwodach donieckim i ługańskim, ale wątpię, żeby konflikt miał się przenieść na dalszą część Ukrainy. Putin nie ma obecnie takiej przewagi, więc będzie szukać wyjścia, które pozwoliłoby zachować mu twarz - przewidywał w rozmowie z WP Skrzypczak.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1351)