Rozkaz: wycofać się! Niepokojące wieści z wojny
Wszystko wskazuje na to, że po ponad siedmiu miesiącach walki, Ukraińcy wycofują się z Bachmutu. Miasto jest zrównane z ziemią, a Rosjanie powoli zaciskają pętlę okrążenia.
03.03.2023 | aktual.: 03.03.2023 20:54
Ukraiński oficer o pseudonimie "Madziar", dowodzący grupą taktycznego rozpoznania, poinformował, że rankiem 3 marca otrzymał rozkaz wycofania się z Bachmutu. W kolejnych godzinach Rosjanie zaczęli potwierdzać, że tracą kontakt bojowy z obrońcami miasta.
Przez ostatnie miesiące Rosjanie krok po kroku zdobywali kolejne metry przeoranego pociskami gruntu. Od sierpnia 2022 roku zyskali jednak zaledwie ok. 20 kilometrów terenu, a ceną były ogromne straty w ludziach i sprzęcie. A o to Ukraińcom chodziło.
- Dopóki dowództwo widzi sens utrzymywania określonej osady, cel zniszczenia personelu i sprzętu wroga zostaje osiągnięty i jednocześnie nasz personel nie jest narażony na zbyt duże ryzyko i nie ma ryzyka, że wróg się przełamie - wytrzymuje się. Jeśli zajdzie potrzeba taktycznego odwrotu, zostanie on wykonany - powiedział pułkownik Serhij Czerewaty, oficer prasowy Wschodniego Dowództwa Operacyjnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ta wypowiedź najlepiej wyjaśnia ukraińską taktykę i powód tak długiego utrzymywania obrony Bachmutu - zwłaszcza że już po utracie Sołedaru było to bardzo wątpliwe pod względem taktycznym. Na razie pewne jest opuszczenie wschodniej części miasta. Rosjanie opublikowali zdjęcia i filmy mostów nad Bachmutką wysadzonych przez wycofujących się Ukraińców.
Toczący się walec
Sytuacja Ukraińców była ciężka. Już na początku lutego trwały mordercze walki o Krasną Horę, która przechodziła z rąk do rąk. Obrona tej pozycji była jednak skazana na porażkę - wieś otoczono już z trzech stron, a oddziały 119 Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej powoli wycofywały się za rzekę. Utrata tej pozycji spowodowała, że północna droga do Bachmutu znalazła się pod całkowitą kontrolą ogniową Rosjan.
Podobnie stało się na południu. Rosjanie zdobyli Kliwszcziwkę i podeszli pod drogę T0504 na wysokości wsi Iwaniwskie, odcinając tym samym główną trasę, którą docierała do miasta pomoc humanitarna i zaopatrzenie dla walczących oddziałów. Oznaczało to, że Ukraińcy znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji.
- Siły ukraińskie znajdowały się w tym mieście w niekorzystnej sytuacji, więc tak uporczywa obrona angażowała ukraińskie zasoby i wycofanie najprawdopodobniej było nieuniknione - ocenia dr Michał Piekarski, specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Trzeba mieć przy tym świadomość, że jest to tylko rosyjski sukces taktyczny i nie ma on przełomowego znaczenia dla całej wojny. To jedna z wielu bitew - podkreśla naukowiec. W dodatku Rosjanie ponieśli ogromne straty w ludziach, stosując taktykę parowego walca - piechota wielokrotnie uderzała w ten sam punkt, tak długo, aż Ukraińcom zabrało środków ogniowych i zostali zmuszeni do odwrotu.
Kreml jednak nie liczy się ze stratami. Na szpicy uderzenia walczą najemnicy z Grupy Wagnera. Są tam zarówno byli zawodowi żołnierze, jak i byli więźniowie skuszeni perspektywą ułaskawienia. Wagnerowcy, którzy dostali się do niewoli, mówią, że walka na froncie jest lepsza od warunków, jakie zapewniają rosyjskie więzienia - dlatego walczą, nie zważając na koszty.
Co dalej z frontem?
- Istotne jest to, że Rosjanie ponieśli w tej bitwie spore straty w ludziach i sprzęcie. To oznacza, że nie będą mogli użyć wykrwawionych oddziałów na innych odcinkach frontu - dodaje dr Piekarski.
To o tyle ważne dla obrońców, że dopiero kończą szkolenie nowych brygad, a te dotychczas walczące są już mocno zmęczone. W dodatku nowe jednostki są najczęściej złożone ze zmobilizowanych żołnierzy i ochotników, którzy już na starcie byli znacznie słabiej wyszkoleni niż pierwsza fala rezerwy. Dlatego znaczne osłabienie Rosjan na kluczowym odcinku miało niebagatelne znaczenie.
Samo miasto w zasadzie stracono już na początku lutego. Mogło je uratować jedynie uderzenie od Torecka, które odcięłoby południowe kleszcze, zamykające się powoli pomiędzy Kliszcziwką a Biłą Horą. Do tego potrzebne były jednak znaczne siły, które nadal znajdują się daleko od frontu.
Potwierdził to płk Czerewaty, który podczas czwartkowej konferencji powiedział, że "dzięki tej heroicznej walce obrońcy Bachmutu (...) przygotowują przedpole dla naszych rezerw, które potem wejdą do walki i wyrzucą wroga z terytorium Ukrainy".
Z tego powodu walki skoncentrowały się na linii rzeki, która przecina miasto z północy na południe. Oddziały osłaniają wycofywanie jednostek albo już oderwały się od przeciwnika. Rozsądnym byłoby wycofanie się za kanał ciągnący się na południowy zachód od miasta i tam oparcie się kolejnej linii obrony.
Ustawienie kolejnych linii obronnych może zdecydować o przyszłych operacjach Ukraińców. Obie strony nadal czekają na poprawę warunków pogodowych i przygotowują siły do wiosennych walk. Rosjanie umocnili pozycje na południu Zaporożczyzny, spodziewając się, że Ukraińcy będą chcieli odciąć połączenie lądowe z Krymem.
Ukraina z kolei wzmocniła obronę granicy z Białorusią i rozbudowała umocnienia wzdłuż linii styku w Donbasie, wychodząc z założenia, że Rosjanie właśnie tam skoncentrują kolejne próby przełamania frontu. Na razie jednak obie strony są zbyt słabe, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. O ile sytuacja Ukraińców może się jeszcze poprawić, tak Rosjanom prawdopodobnie pozostanie wyciąganie czołgów z coraz ciemniejszych zakamarków magazynów.
Czytaj też:
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski