Oto powód burzy wokół Naddniestrza. Rosja zostawiła tam wojskowy skarb
Rosyjscy aktywiści podburzają mieszkańców do protestów przeciwko prozachodniemu rządowi, a Ukraina zapewnia o gotowości pomocy w razie ataku Rosjan z separatystycznej republiki. Jest nowe wyjaśnienie dla tak rosnącego napięcia w regionie Mołdawii i Naddniestrza. Radziecka armia pozostawiła w Naddniestrzu zapasy broni. - To skarb dla obu stron wojny w Ukrainie - uważa ppłk rez. Maciej Korowaj.
Zmagazynowane w Naddniestrzu uzbrojenie po radzieckiej 14. armii pozwoliłoby na wyekwipowanie w sprzęt czterech brygad zmechanizowanych, szacuje ppłk rez. Maciej Korowaj, były żołnierz wojsk pancernych i analityk rosyjskiej taktyki wojennej. Powołuje się na własne analizy tego potencjału, wykonane na podstawie rosyjskojęzycznych źródeł. Oznaczałoby to, że zapomniany arsenał Naddniestrza to kilkaset transporterów i bojowych wozów piechoty, około 100 czołgów oraz jednostki artylerii rakietowej.
- To niewykorzystywany od dawna i przestarzały sprzęt poradziecki. Zapewne będący w złym stanie technicznym, ale przypomnę, na polu bitwy w Ukrainie walczą czołgi T-64. Dla obu stron takie zasoby, a nawet części zamienne, są bardzo cenne. Zwłaszcza, że planowana jest długa wojna, do wyczerpania rezerw przeciwnika - wyjaśnia ppłk. Korowaj.
Oprócz pojazdów jest też poradziecki skład amunicji, którego zasoby oblicza się na około 20 tys. ton amunicji. Przy czym połowa jest prawdopodobnie przeterminowana.
- Ukraina, która graniczy z Naddniestrzem, ma bliżej do tych zapasów niż Rosja. Rosjanie zaś nie mogą dopuścić, aby to wpadło w ręce obrońców. Stąd rosnące napięcie i zamieszanie wokół Mołdawii oraz Naddniestrza - dodał rozmówca WP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosjanie wyciągnęli wnioski? "Działają już lepiej"
Burza o Naddniestrze. Kto komu pomoże, interweniuje albo zaatakuje?
Od dwóch tygodni rosyjska propaganda zarzuca Ukrainie koncentrowanie wojsk przy granicy z Naddniestrzem i przygotowania do interwencji wojskowej w tej separatystycznej republice - nieuznawanej przez społeczność międzynarodową. W Naddniestrzu stacjonuje około 2000 żołnierzy rosyjskich, którzy są niczym uwięzieni pomiędzy granicami Ukrainy i Mołdawii. Tkwią tam, m.in. dlatego, że nie udało się zrealizować jednego z początków celów napaści na Ukrainę, czyli wysadzenia desantu pod Odessą i dojścia stamtąd do Naddniestrza.
Prezydent Mołdawii Maia Sandu stwierdziła, że Kreml ma plany przewrotu w jej kraju. Miałyby one polegać na atakach dywersantów na budynki rządowe, wzięciu zakładników, organizacji protestów w celu obalenia prozachodnich władze w jej kraju. Wtórował jej premier Dorin Recean, który zażądał od Moskwy wycofania oddziałów rosyjskich z Naddniestrza i przeprowadzenia demilitaryzacji tej quasi-republiki.
Wołodymyr Zełenski powiedział w lutym, że Ukraina jest gotowa pomóc Mołdawii w przypadku ataku z Naddniestrza. Kilka dni później na konferencji zaprzeczył sugestiom, jakoby miał wykonać pierwszy krok. - Cenimy sobie niepodległość innych państw. Naddniestrze to Mołdawia. Rosja prowokuje nas do wejścia na legalne terytoria Mołdawii, ale to Rosja może najechać nas z terytorium Naddniestrza - odparł na pytanie dziennikarzy.
Wyprawa Ukrainy po łupy? "Na miejscu Ukrainy bym to przejął"
Autorzy serwisu Oryx (blog zajmujący się białym wywiadem i tematyką militarną) piszą o Naddniestrzu jako o "zapomnianej armii" i kraju, który handlował radzieckim uzbrojeniem. "Nie mogąc od 1992 roku zastąpić swojego sprzętu wojskowego nowszymi środkami, prezentują unikalną mieszankę rzadkich opancerzonych wozów bojowych produkcji radzieckiej i produktów będących efektem majsterkowania. Naddniestrze z pewnością będzie nadal zaskakiwać zagranicznych obserwatorów produktami rodzimego przemysłu wojskowego" - czytamy w analizie defilady z 2020 roku.
Pojawiły się ładnie utrzymane czołgi T-64 BV, wozy bojowe oraz wyprodukowane metodą "zrób to sam" artyleria rakietowa i wojskowe samochody terenowe - przypominające amerykańskie humvee.
- Z wojskowego punktu widzenia operacja demilitaryzacji Naddniestrza jest możliwa do przeprowadzenia. Opór Rosjan nie powinien być wielką przeszkodą i podobnie nie obawiałbym się gwardii separatystycznej. Będąc na miejscu Ukraińców, bym tam wjechał, przejął magazyny i jak najszybciej rozpoczął ich inwentaryzację - komentuje ppłk Korowaj. - To jednak perspektywa wojskowa, natomiast wielkie ryzyko to odbiór takiej akcji czy interwencji na forum międzynarodowym. Będzie to krytykowane - zastrzegł na koniec.
Kamil Całus, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, podkreślił w swojej ostatniej analizie, iż nie ma wiarygodnych danych o gromadzeniu nowych wojsk ukraińskich przy granicy z Naddniestrzem lub ich szczególnej aktywności.- Takie doniesienia pojawiają się szczególnie w mediach rosyjskich czy w mediach prorosyjskich w Mołdawii, płyną także od rosyjskiego MSZ. Często media te manipulują wypowiedziami ukraińskich oficjeli - powiedział
Jako przykład wskazał zamieszanie wokół ostatniej wypowiedzi rzecznik prasowej Sił Zbrojnych Ukrainy "Południe". Natalia Gumieniuk powiedziała ukraińskim mediom, że wojska ukraińskie są obecne w pobliżu granicy z Naddniestrzem. Zaznaczyła, że zaangażowane siły są adekwatne do "hipotetycznie możliwego zagrożenia" ze strony Rosji. Wypowiedź ta została zmanipulowana przez prorosyjskie serwisy, jako potwierdzenie, iż "trwa koncentracja sił Ukrainy".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Polak, który mieszka w Naddniestrzu, relacjonuje w rozmowie z WP: - Na pewno wśród zwykłych ludzi, mieszkających po obu stronach granicy, nie ma nastrojów wojennych. Nikt nie chciałby rozpoczynać tu walk, nie ma o co. Wystarczyło oglądanie obrazów z wojny toczonej we wschodniej Ukrainie. Napięcie jest wygenerowane przez polityków i propagandowe deklaracje - mówi osoba zaangażowana w projekty współpracy transgranicznej. Nie chce wypowiadać się pod imieniem i nazwiskiem właśnie ze względu na napięcie polityczne.
Tomasz Molga, dzienniakarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski