Putin chce większej armii. To jednak mu nie pomoże
Kreml zapowiedział powiększenie armii do 1,5 mln żołnierzy. Ma to być największa armia w tej części świata. - Oczywiście w warstwie narracyjnej wszystko będzie dobrze, ale skutki dekad polityki rabowania wszystkiego są widoczne od lutego na froncie - mówi Wirtualnej Polsce Bartłomiej Kucharski, dziennikarz i ekspert Zespołu Badań i Analiz Militarnych.
23.01.2023 | aktual.: 23.01.2023 10:30
Obecnie największą armią na świecie dysponują Chiny, które mają ponad 2,2 mln żołnierzy w czynnej służbie i drugie tyle w pierwszej rezerwie. Za nimi, pod względem liczebności są Amerykanie. Mają niemal 1,4 mln żołnierzy zawodowych. Ostatnie miejsce na podium zajmują Indie z armią mniejszą o 200 tys. od amerykańskiej. Federacja Rosyjska zajmuje dopiero piąte miejsce. Wyprzedza ich jeszcze Korea Północna.
W tej chwili Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej liczą nieco ponad milion żołnierzy. W rezerwie znajduje się ponad 25 mln mężczyzn. Przynajmniej w teorii, bowiem w znakomitej większości ich zły stan zdrowia nie pozwala im na aktywną służbę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlatego na Kremlu uznano, że ich armia jest zbyt mała, aby sprostać wymaganiom. Atakując Ukrainę Rosjanie całkowicie odsłonili się na Dalekim Wschodzie. Musieli ściągnąć niemal całe swoje kontyngenty z Karabachu i Syrii. Dlatego Moskwa zaczęła szukać rozwiązania.
Kolejna mobilizacja w Rosji?
Pod koniec 2022 roku ukraiński wywiad przekazał, że Rosja pod koniec stycznia tego roku planuje przeprowadzić kolejną mobilizację. Wedle Kijowa, rosyjskie władze zamierzają zmobilizować aż 500 tys. żołnierzy. Nie jest to jedyna próba zwiększenia stanu armii.
Kreml postanowił znacznie zwiększyć liczebność Sił Zbrojnych. Nie będzie to jednak zakontraktowanie nowych żołnierzy zawodowych. Początkowo gen. Siergiej Szojgu, szef rosyjskiego Ministerstwa Obrony, poinformował jedynie, że "prezydent Federacji Rosyjskiej podjął decyzję o zwiększeniu liczebności Sił Zbrojnych do 1,5 mln żołnierzy".
Tę decyzję wytłumaczył Andriej Kartapoł. Przewodniczący Komitetu Obrony Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej, w rozmowie z "Parlamentską Gazetą", poinformował, że zwiększenie stanu armii zostanie zrealizowane poprzez podniesienie górnej poprzeczki wieku poboru do wojska.
Rosjanie chcą podnieść wiek o 3 lata, z obecnych 27 do 30. Dolna poprzeczka nadal pozostanie na poziomie 18 lat. Kartapołow podkreślił, że podwyższenie wieku poborowego w Rosji będzie przebiegało etapami. Ma rozpocząć się już wiosną tego roku, kiedy powołani zostaną 28-latkowie. Wprowadzanie zmian ma trwać maksymalnie trzy lata. Dzięki takiemu prostemu ruchowi liczebność armii ma wzrosnąć o 30 proc. Zachodni eksperci uważają, że będzie to jedynie zwiększenie produkcji mięsa armatniego.
- Będzie to kolejna fala ludzi wcielonych do armii, ale trzeba mieć na uwadze jedną rzecz - mówi dr Michał Piekarski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Na froncie wciąż jest sporo wcześniej zmobilizowanych żołnierzy, a więc jest możliwe, że wcielani w tym roku przejdą odrobinę lepsze i dłuższe szkolenie niż ci z 2022 r. Wciąż będą słabo wyszkoleni w porównaniu z armią zachodnią, ale będą mogli być wysłani na front i będą nieco lepszej jakości mięsem armatnim – zauważa.
O ile powołanie żołnierzy nie stanowi problemów, tak wyposażenie ich w odpowiedni sprzęt już tak. Rezerwiści wysłani na front otrzymali stare mundury, uszkodzone uzbrojenie i wyposażenie osobiste. Na Ukrainę wysyłane są pojazdy wyciągane z coraz głębszej rezerwy. Coraz więcej sprzętu przedstawia sobą poziom końca lat 80. XX wieku.
Wielkość to nie wszystko
Armia Korei Północnej jest większa niż rosyjska, podobnie jak indyjska. Obie jednak są gorzej wyposażone. Zwłaszcza ta z północy półwyspu koreańskiego, która jest całkowicie odcięta przez sankcje. Hindusi są z kolei w większości zależni od dostaw sprzętu z zagranicy, gdyż własny przemysł zbrojeniowy nie ze wszystkim sobie radzi. W podobnej sytuacji jest Rosja.
- Rosja nowoczesnego uzbrojenia produkuje niewiele. Powód jest prozaiczny: dostępność komponentów. Wiele elementów pochodziło przecież z Zachodu, jak chociażby licencyjne francuskie kamery termalne, ale i importowane drobne podzespoły wysokiej jakości, elementy elektroniki itd. - wyjaśnia Bartłomiej Kucharski, dziennikarz i ekspert Zespołu Badań i Analiz Militarnych.
Czym będą walczyć?
Jego słowa potwierdza dr Piekarski. - Rosjanie mogą chcieć zwiększyć stan armii, ale im więcej żołnierzy, tym więcej potrzeba dla nich sprzętu. O ile bardzo niskiej jakości mundury nie w Rosji niczym zaskakującym i można je łatwo uszyć, to czym będą walczyć? Broni piechoty pewnie wystarczy, ale co z czołgami czy bojowymi wozami piechoty? Nawet rosyjskie magazyny nie są nie bez dna.
Obaj eksperci podkreślają, że ogromne znaczenie mają sankcje nałożone na Rosję. Większość specjalistycznego wyposażenia i całość najnowszej elektroniki pochodziła z zagranicy. Rosjanie sami nie są w stanie wyprodukować urządzeń na odpowiednim poziomie. Nie chodzi nawet o wysokiej jakości komputery balistyczne. Rosja nie jest w stanie wyprodukować własnego procesora i komputera osobistego mimo dwóch dekad badań.
- Sankcje o ile nie zerwały, to utrudniły dostęp do nowych technologii – mówi Kucharski. - Produkcja fabrycznie nowego uzbrojenia nie jest duża, a ponadto wiemy np., że Rosja wznawia produkcję bojowych wozów piechoty BMP-2. Jednak nie nowszych BMP-3, nie perspektywicznych Kurgańców, lecz ponad czterdziestoletnich BMP-2!
Zobacz także
- W przypadku czołgów nie słychać również wiele o produkcji słynnej Armaty. To wiele mówi o dostępności do nowoczesnych rozwiązań. Inna rzecz, że masa przestarzałej broni też stanowi pewien problem – podkreśla dr Kucharski. Rosyjski przemysł nie jest w stanie zmodernizować pojazdów z lat 60. i 70. do stanu, w którym będą mogły być równorzędnym przeciwnikiem dla ukraińskich czołgów, czy postradzieckich zmodernizowanych w nowych państwach NATO. Do tego dochodzą problemy typowe dla Rosji.
- Rosyjska zbrojeniówka dysponuje sporymi możliwościami wytwórczymi, ale jest przestarzała. Jej możliwości limituje wspomniany dostęp do podzespołów dobrej jakości, ale też tradycyjne przypadłości Rosji: korupcja, nepotyzm itd. Na przykład stany magazynowe części zgromadzonych w zapasie mogą się znacząco różnić od rzeczywistych – zauważa ekspert.
Nierealna fantazja?
Rosja uderzając na Ukrainę sama stworzyła sobie problem z wyposażeniem armii. Ponad tysiąc istotnych elementów uzbrojenia Rosjanie produkowali we współpracy z Ukrainą. Po aneksji Krymu i inwazji na Donbas, Ukraińcy zerwali współpracę. Rosjanie wówczas stwierdzili, że bez problemów poradzą sobie sami. Choćby w przypadku produkcji silników czołgowych. Ostatecznie stracili nie tylko kilka lat, ale także nie udało im się dorównać poziomowi technicznemu ukraińskich produktów.
- Oczywiście w warstwie narracyjnej wszystko będzie dobrze, ale skutki dekad polityki rabowania wszystkiego przez wszystkich są widoczne od lutego na froncie – zauważa Kucharski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjskie plany wydają się całkowicie nierealne i są raczej przeznaczone na wewnętrzny front informacyjny, gdzie wizerunek zwycięskiej armii i szybkiego zwycięstwa dość mocno się zdewaluował.
- Prawdopodobnie te zapowiedzi są po prostu w pierwszej kolejności propagandą – mówi wprost dr Piekarski.
Jak to robią na świecie?
Nic nie świadczy także o tym, aby powiększanie rosyjskiej armii rozpoczęło taki trend na świecie. Owszem, Francja czy USA zwiększyły wydatki na zbrojenia, jednak większość dodatkowych funduszy zostało przeznaczonych na badania nad nowymi typami uzbrojenia lub zwiększenie zakupów nowoczesnej broni, a nie powiększenie liczebnościowe armii. Pentagon podkreśla, że dla niego priorytetem jest przede wszystkim rozwój technologiczny, dlatego stawia na jakość, a nie na ilość.
Armii nie planują powiększać ani Chińczycy, ani Hindusi. Z armii, które są w pierwszej dziesiątce największych armii świata, jedynie Rosja ma takie plany. Pozostałe armie stawiają bardziej na automatyzację i rozwój technologii. Turcy faktycznie rozbudowują armię, ale nie pod względem liczebności. Kupują nowe fregaty typu Istanbul, które mają o 1/3 mniejszą załogę niż typu Yavuz, które mają zastąpić, a przy tym posiadają znacznie większe zdolności bojowe. Podobnie dzieje się w przypadku czterech niszczycieli TF-2000, które mają zastąpić osiem fregat typu Gabya.
W krajach europejskich jedynie Polska i Finlandia planują jeszcze powiększenie armii. Helsinki planują zwiększyć liczebność wojska z 230 tys. do 280 tys. żołnierzy. Jednak nie będą to oddziały zawodowe. W Finlandii służba wojskowa jest obowiązkowa, podobnie jak coroczne ćwiczenia. Finlandia de facto znacznie powiększa swoje rezerwy, które będzie mogła wykorzystać w przypadku konfliktu.
Inną drogą poszła Polska, która chce zwiększyć stan armii ze 100 do 300 tys. zawodowych żołnierzy. MON nie ma bowiem w planach odwieszać zasadniczej służby wojskowej. Na razie jednak więcej jest działań propagandowych niż wprowadzania faktycznych zmian. Brakuje zwłaszcza specjalistów: pilotów i operatorów specjalistycznych systemów.
Wojna na wyczerpanie
Powiększenie stanu rosyjskiej armii wynika raczej z braku wyszkolonych rezerw, które mogłyby zmienić sytuację na froncie w Ukrainie. Krótka operacja zamieniła się w długotrwałą wojnę, która wyniszcza gospodarki obu krajów. Rosja niezbyt może uzupełnić braki w nowoczesnym sprzęcie. Pozostaje im jedynie wyprodukować kolejnych "mobilków".
Kreml zwiększając limit wieku poborowych najprawdopodobniej szykuje się na długotrwały konflikt, który będzie drenował ich rezerwy osobowe. Otoczenie Putina zorientowało się, że trzeba przygotować się do wojny na wyczerpanie.
- Niestety, ale tak. Rosjanie nie potrafią najwyraźniej w skali strategicznej niczego ponad wojnę na wyczerpanie i będą mieć nadzieje, że rzucanie kolejnych fal mięsa armatniego przyniesie oczekiwany rezultat. Albo będzie to skuteczna ofensywa, np. z północy, albo Ukraina nie wytrzyma strat własnych, lub też zachód nie będzie już miał czym jej wspomagać sprzętowo – podsumowuje Piekarski.
Jeśli Rosji nie powiedzie się szybka ofensywa, a doświadczenia frontowe wskazują, że nie jest ona możliwa, w każdym z pozostałych scenariuszy należy przygotować się na długotrwały konflikt, którego zakończenie będzie zależało od stanowczości i dobrej woli wielu stron.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski