Desperacki ruch Putina. To może oznaczać dla Rosji całkowity paraliż
Władimir Putin zarzucił armię stertami obietnic. Większość z nich jest nierealna, jednak dyktator musiał rzucić wojskowym jakąś zachętę. Coraz bardziej brakuje mu żołnierzy, więc chce jakoś skusić "mięso armatnie".
26.02.2023 | aktual.: 26.02.2023 21:27
Podczas niemal dwugodzinnego przemówienia do obu fasadowych izb parlamentarnych reżimu Putin skupił się głównie na kwestiach ekonomicznych. Pierwszy raz jednak obiecał publicznie tak wiele żołnierzom i ich rodzinom.
Dotychczas państwo nie oferowało zbyt wiele swoim "obrońcom", którzy wracali do cywila. Rosjanie doskonale pamiętają, że weterani wojny w Afganistanie, potem w Czeczenii, a nawet inwazji na Gruzję, zostali pozostawieni sami sobie. W zasadzie najwięcej szczęścia mieli najbardziej poszkodowani - weterani po amputacjach mogli liczyć przynajmniej na głodową rentę.
O ile w czasach pokoju Rosjanie - zwłaszcza ci z najbiedniejszych regionów - garnęli się do służby zawodowej, tak od roku nie robią już tego tak chętnie. Niewielu chce trafić do "maszynki do mielenia mięsa", która przemieliła zawodowych żołnierzy pod Kijowem i na Charkowszczyźnie. Stąd Putin rozpoczął festiwal obietnic.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ścieżka awansu
Rosyjski dyktator zaczął od rozbudzenia oczekiwań. Dotychczasowa ścieżka awansu w Siłach Zbrojnych Federacji Rosyjskiej zależała od wielu czynników, w większości pozamerytorycznych. Teraz Putin zapewnił, że wyróżniający się żołnierze będą mieli otwartą drogę awansu do stopni podoficerskich, a podoficerowie z doświadczeniem bojowym i odpowiednimi osiągnięciami będą kierowani na studia oficerskie.
Z kolei dla wyróżniających się żołnierzy, którzy będą chcieli odejść ze służby, mają zostać przygotowywane specjalne miejsca na uczelniach cywilnych - aby mogli zdobyć wykształcenie, które "pozwoli im dalej służyć ojczyźnie".
Mówiąc o "awansie poza kolejnością" dla wykazujących się "kompetentnym przywództwem", Putin dał Rosjanom nadzieję na awans społeczny, o który dotychczas nie było łatwo. W dodatku zdopingował żołnierzy walczących na froncie, których morale jest bardzo niskie. Zwłaszcza zmobilizowani jesienią nie mają zbytniej ochoty walczyć.
Rozbudowany socjal
Jedna czwarta mieszkańców Federacji Rosyjskiej żyje w stanie, który przez ONZ jest określany jako bieda. Kaukaz, mimo że bogaty w złoża naturalne, jest jednym z najbiedniejszych regionów Federacji Rosyjskiej. Dla młodych chłopców wojsko jest jedną z niewielu szans na wyrwanie się do lepszego świata. Jest to praca, która daje gwarancję pełnego żołądka i suchego łóżka.
Putin o tym doskonale wie, dlatego sypał socjalnymi obietnicami z rękawa. Warunki, w jakich mieszkają obywatele, są uwłaczające i każda ich poprawa - tak jak wizja podniesienia standardów życia - zostanie przyjęta z zadowoleniem. Prezydent obiecał więc budowę przedszkoli, szkół i nowych ośrodków zdrowia, aby każdy obywatel miał dostęp do szerokiej opieki zdrowotnej. Mają być także budowane bloki, w których weterani będą mogli kupować mieszkania na preferencyjnych warunkach.
Dyktator zapowiedział ponadto utworzenie specjalnego funduszu, który ma zabezpieczyć przyszłość weteranów i ich rodzin. Jest to wyraźna zmiana w polityce socjalnej wobec weteranów. Dotychczas renta przysługiwała jedynie inwalidom wojennym - i to na takich samych zasadach, jak cywilom po wypadkach komunikacyjnych.
- Naszym obowiązkiem jest wspieranie rodzin poległych. Rodzina każdego z uczestników operacji musi być otoczona opieką, a ich potrzeby muszą być zaspokajane natychmiast, bez zbędnej biurokracji - zadeklarował Putin, a sala nagrodziła zapowiedź gromkimi brawami.
Urlopy
Putin przyznał, że jest jeszcze wiele do zrobienia w kwestii pomocy żołnierzom. Jedną ze zmian będą urlopy i możliwość spędzenia ich w domu. Dotychczas żołnierze byli wysyłani na odpoczynek operacyjny na bezpośrednie zaplecze frontu, aby móc w każdej chwili powrócić na linię. Ma się to zmienić.
- Służba w strefie specjalnej operacji wojskowej wiąże się z codziennym ryzykiem dla zdrowia i życia. Konieczne jest ustanowienie regularnego urlopu w wymiarze 14 dni dla wszystkich uczestników operacji, bez uwzględnienia czasu podróży, aby każdy żołnierz miał czas dla rodziny i przyjaciół - podkreślił.
Ta propozycja może się okazać koszmarem dla logistyków, którzy już teraz nie radzą sobie z odpowiednim zabezpieczeniem operacji. Rosjanom od dawna brakuje środków transportu - ciężarówek, składów kolejowych i samolotów transportowych. Już po dwóch miesiącach walk pojawiły się zdjęcia cywilnych Buchanek oznaczonych literą "Z".
Jak wyliczył Jan Matwiejew, analityk opozycyjnej Fundacji Antykorupcyjnej Aleksieja Nawalnego, dla rosyjskiej logistyki będzie to oznaczało całkowity paraliż. Ekspert obliczył, że nawet przy równomiernym rozłożeniu urlopowiczów, każdego dnia front opuszczać będzie 1095 osób. Tyle samo będzie wracało do walki.
Matwiejew wyjaśnia, że 1095 osób to około 27-30 ciężarówek. To oznacza, że codziennie 60 ciężarówek będzie kursowało między linią frontu i zapleczem wyłącznie w celu przewożenia żołnierzy. Również kolej zostanie obciążona w nieadekwatny sposób - codziennie trzeba będzie przeznaczyć około 40 wagonów tylko na transport żołnierzy.
Każda ciężarówka, która będzie transportowała urlopowiczów, nie będzie mogła przewieźć amunicji, posiłków i innego zaopatrzenia. Przy drastycznych brakach pojazdów odsunięcie ich od głównych zadań na pewno odciśnie piętno na działaniach wojennych. A trzeba pamiętać, że sama rosyjska artyleria potrzebuje dziennie od 30 do 60 tys. pocisków, które trzeba dostarczyć na front.
Najważniejszą kwestią, o której wspomniał Putin, jest niewliczanie czasu potrzebnego na dojazd do długości urlopu. 14 dni będzie liczone dopiero od chwili przybycia do rodzinnej miejscowości. Na przykład żołnierzowi 64. Brygady Zmechanizowanej ze składu Wschodniego Okręgu Wojskowego, która walczy w Donbasie, dojazd pociągiem do rodzinnego Ussuryjska zajmie siedem dni. W ten sposób dwutygodniowy urlop przedłuży się do 28 dni. I tak dwa razy w roku.
Amerykańscy analitycy szacują, że aby utrzymać odpowiedni stan jednostek frontowych, Rosjanie musieliby ogłosić kolejną falę mobilizacji i powołać dodatkowo 300 tys. rezerwistów. Wydaje się to nierealne i otoczenie Putina musi o tym wiedzieć. On sam zdaje się być oderwany od realiów podobnie jak Hitler, który w ostatnich miesiącach życia przesuwał na mapie nieistniejące armie.
Czytaj też:
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski