To była zdrada. Ukraina wie, że ma potężny problem
Ukraińcy niemal każdego dnia łapią rosyjskich szpiegów i dywersantów. Nie przebierają w środkach, aby dbać o bezpieczeństwo swoich obywateli. Dlatego tak ważne są skrupulatne kontrole - na drogach, przy wjazdach i wyjazdach. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze.
Przed wjazdem na Most Południowy w Kijowie ruch zwalnia. Samochody przeciskają się na jeden pas ruchu. Pozostałe są zajęte przez żelazobetonowe czeskie jeże - charakterystyczne zapory przeciwczołgowe w kształcie czteroramiennej gwiazdy. Żołnierze ukraińskiej obrony terytorialnej utworzyli w ten sposób lejek, który ułatwia im kontrolę pojazdów wjeżdżających na przeprawę.
Jedziemy samochodem oznaczonym logotypem telewizji i sporymi napisami PRESS. Ułatwia to nieco przejazd. Wystarczy pokazać dokumenty i jedziemy dalej. Czasem nawet nie musimy ich pokazywać. Tomek jest jednym z trzech polskich dziennikarzy, który na stałe mieszka w Kijowie. Przez punkty kontrolne przejeżdża czasem kilka razy dziennie. Żołnierze już go kojarzą.
Kontrole na drogach i tak są obecnie znacznie łagodniejsze. Przez pierwsze trzy miesiące wojny były bardzo intensywne. Zwłaszcza w rejonach, skąd dopiero wycofali się Rosjanie. Na rogatkach miast nadal można zobaczyć stojące na poboczu zagrody przeciwpancerne, blokhauzy, w których czasem nadal stoją żołnierze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brawurowy moment zestrzelenia Mi-24. Akcja żołnierzy pod Wuhłedarem
Rosyjscy dywersanci
Od początku wojny z Rosją dla Ukraińców ogromnym problem są rosyjscy dywersanci, którzy nie tylko dokonują aktów sabotażu, ale także rozpoznają ruchy ukraińskiego wojska i kanały przerzutu sprzętu wojskowego z Zachodu. Pod koniec 2022 roku Służba Bezpieczeństwa Ukrainy opublikowała raport, w którym poinformowała, że zatrzymano ponad 600 osób współpracujących z agresorem.
"Od początku agresji Federacji Rosyjskiej na pełną skalę Służba Bezpieczeństwa Ukrainy prowadziła ponad 1500 postępowań karnych w sprawie zdrady i szpiegostwa" - czytamy w komunikacie.
Według departamentu ponad 340 z nich trafiło do sądu. Wielu z pojmanych to obywatele Ukrainy, którzy przez lata byli uśpionymi rosyjskimi agentami. Najgłośniejsza sprawa zakończyła się 10 stycznia, kiedy kijowski sąd skazał na 16 lat więzienia Ukraińca, który - jak wykazało śledztwo - został zwerbowany w 2017 roku i po kilku sprawdzających zadaniach "zakonserwowany" do 2022 roku.
Po rozpoczęciu inwazji agent otrzymał od rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa zadanie rozpoznania kanałów, jakimi dostarczana jest na Ukrainę broń oraz lokalizację składów paliwa. Zadanie wykonywał w Czerniowcach, przy granicy z Rumunią.
W mieście znajduje się znaczna mniejszość rosyjska, która udzieliła wsparcia agentowi. Dzięki temu mógł monitorować transporty, jakie docierały przez Rumunię. M.in. dostawy greckich karabinków i amunicji artyleryjskiej, czy bułgarskich czołgów. Dostawy organizowane przez Bukareszt między kwietniem, a sierpniem 2022 roku zaspokajały aż 40 proc. zapotrzebowania Ukraińców w broń pancerną. Wszystkie te transporty przechodziły przez Czerniowce.
Kolejne dwie głośne sprawy właśnie się toczą. Jeden z rosyjskich agentów został zatrzymany w pobliżu głównego dworca kolejowego w Chersoniu, drugi w Odessie po tym, jak potajemnie sfotografował jeden z obiektów wojskowych. Wspólnikami agresora okazali się dwaj okoliczni mieszkańcy, zwerbowani przez rosyjskie służby specjalne już po rozpoczęciu wojny.
Fotografowanie to jedno z największych przewinień. Zwracają na to uwagę nawet zwykli mieszkańcy. O ile oczywiście obiektyw jest skierowany na niewłaściwy obiekt.
"Pokaż telefon"
Wejście na kolejowy dworzec główny w Kijowie przypomina kontrolę na izraelskim lotnisku. Jest się sprawdzanym z każdej możliwej strony. Zwłaszcza, jeśli zwraca się na siebie uwagę. A tak jest w moim przypadku. Wchodzę obwieszony aparatem, obciążony plecakiem i Indywidualnym pakietem medycznym. Mam na sobie wszystko, z czym przyjechałem.
- Wejdź tędy - pokazuje rosły żołnierz obrony terytorialnej. - Dokumenty i aparat - dodaje sucho.
Wyciągam paszport, legitymację prasową i oddaję telefon. Padają pytania: Skąd jesteś? Po co przyjechałeś? Gdzie nocujesz? I na koniec stwierdzenie: Coś często przyjeżdżasz do Ukrainy, co? Odpowiedzi się spodobały, zaczynamy żartować.
- A to co? - pyta dryblas, pokazując mi zdjęcia na moim telefonie.
- "Żelezniakow". Okręt-pomnik. Stoi na Rybalskim Ostrowie - wyjaśniam.
- No, ale po co ci to? Są na zdjęciu działa, uzbrojenie. To okręt!
- Ale historyczny pomnik, a ja też jestem historykiem - staram się bronić.
Nie udało się uratować większości fotografii. Nie ma zmiłuj - przepis jest jasny. Nieważne, że zabytek, który nijak nie byłby w stanie ruszyć się z postumentu. Śmieję się w duchu, że dobrze, że mam sporo zdjęć, które zrobiłem "Żelezniakowi" jeszcze przed wojną. Plecak również został wybebeszony. Jak IPMed (pakiet medyczny), w którym zainteresowanie wzbudziły nożyczki. Tym razem była to jednak ciekawość zawodowa jednego z żołnierzy i nie musiałem ich oddawać.
Jeszcze tylko trzeba wrzucić plecak na taśmę i przejść przez bramkę wykrywającą metal. To tak na wszelki wypadek chyba, bo tuż przed chwilą zostałem dokładnie przeszukany. Dopiero po całej procedurze mogę wejść na dworzec i kupić bilet do Polski.
Węzły komunikacyjne są szczególnie chronione. Nawet jeśli aktualnie nie działają. Pomiędzy kijowskim dworcem rzecznym a stacją metra Plac Pocztowy stoi punkt kontrolny. Jest to znakomite miejsce, gdzie można kontrolować cały ruch wzdłuż Dniepru. Samochody są sprawdzane wyrywkowo. Zwłaszcza te na obcych rejestracjach. Czasem zatrzymywani są piesi. Szczególną uwagę poświęca się komunikacji dalekobieżnej. Zwłaszcza tej zagranicznej.
Oni mogą wyjechać z kraju. Ale warunki są drakońskie
Każda armia świata, być może z wyjątkiem rosyjskiej, posiada szczegółowy plan rozwinięcia mobilizacyjnego. Od jednostek, które będą gotowe w bardzo krótkim czasie, aż po oddziały, których rozwinięcie planowane jest nawet rok po ogłoszeniu mobilizacji. Dlatego niektórzy mogą wyjechać z kraju. Np. studenci, czy pracownicy podróżujący służbowo.
Ukraińcy nie uchylają się od służby wojskowej. Wręcz przeciwnie - ochotników jest więcej, niż ośrodki szkoleniowe mogą wyszkolić, a logistycy uzbroić. Zdarzają się jednak osoby, które próbują opuścić kraj nielegalnie. To powoduje, że jeszcze przed odjazdem pociągu sprawdzane są dokumenty wszystkich mężczyzn. Trzeba mieć stos odpowiednich dokumentów, aby przekroczyć granicę. A i tak można nie zostać przepuszczonym przez służby graniczne.
- Zwykle takie osoby nie są w ogóle wpuszczane na pokład pociągu - mówi Olena, strażniczka, która sprawdza dokumenty we Lwowie. - Zdarza się, że ktoś przegapi i trzeba jeszcze raz sprawdzać.
- Dużo takich osób zatrzymujecie? - dopytuję.
- Nie. Najczęściej ktoś zapomina jakichś dokumentów i musi wracać - rozkłada ręce. Oddaje paszport i życzy dobrej podróży. Mimo wojny i wyłączeń energii, ze Lwowa odjeżdżamy z dwuminutowym opóźnieniem. Po polskiej stronie granicy łapiemy 45 minut opóźnienia.
Dzień później ukraińskie służby poinformowały, że w pociągu do Charkowa zatrzymano osobę podejrzaną o szpiegostwo na rzecz Rosji. Robił zdjęcia mijanej infrastruktury.
Podczas porządkowania fotografii na telefonie okazało się, że żołnierze usunęli zdjęcia z galerii, ale nie wyczyścili kosza. Zdjęcia zabytkowego monitora rzecznego udało się zachować.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski