Cios w nasze polskie Kraby. Zaskakujący ruch Błaszczaka
Ministerstwo Obrony Narodowej wyjawiło, że kupione w Korei haubice mają już 15 lat. Kupiono je z zapasów koreańskiej armii, aby szybko zapełnić lukę po Krabach, które walczą w Ukrainie. Resort nie widzi problemu.
09.02.2023 | aktual.: 09.02.2023 19:47
Pod koniec lipca 2022 roku minister Mariusz Błaszczak zapowiedział przeprowadzenie ogromnych zakupów w Korei Południowej. Od samego początku zakup budził wiele kontrowersji. Począwszy od trybu zakupów, poprzez sam zakupiony sprzęt, a skończywszy na ciosie w polski przemysł obronny.
Błaszczak zapowiedział zakup 1000 czołgów K2, 600 armatohaubic K9 i 48 samolotów szkolno-bojowych FA-50. Kwota, jaką polski podatnik miałby zapłacić, nie została podana. Na razie podpisano umowy na zakup 180 czołgów i 212 haubic, z których pierwsze do Polski trafiły 6 grudnia 2022 roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Już wówczas jasne było, że dostarczone pojazdy pochodzą z magazynów koreańskiej armii. Żadna fabryka nie byłaby w stanie tak szybko wyprodukować odpowiedniej ilości. Pytanie brzmiało jedynie, jak bardzo stare pojazdy nam dostarczono. O ile czołgi K2 były niemal nowe, o tyle haubice samobieżne już niekoniecznie.
- Część K9 to będą pojazdy z zapasów południowokoreańskiej armii - mówi Bartłomiej Kucharski, dziennikarz i ekspert Zespołu Badań i Analiz Militarnych. Według MON ma to być 48 sztuk, ale podobno może ich być mniej. Mówi się, że może 24 albo 36. Trudno powiedzieć, która wersja jest prawdziwa, ale taka niezgodność informacyjna już nie dziwi - dodaje, odwołując się do bardzo złej polityki informacyjnej resortu obrony.
MON jest jedynym ministerstwem, które nie posiada rzecznika prasowego. Nawet parlamentarzyści mają problem z uzyskaniem odpowiedzi.
Poseł PSL Paweł Bejda zadał ministerstwu szczegółowe pytania ws. zakupów. Pierwsza odpowiedź nie była zadowalająca. Resort odpowiedział oględnie, unikając szczegółów. Dopiero po ponagleniu wiceminister Wojciech Skurkiewicz odpowiedział wyczerpująco.
Okazało się, że pierwsze 24 sztuki K9A1 dostarczone do Polski "zostały wyprodukowane w latach 2008-2010 oraz 2021-2022 - i poddane remontowi głównemu. Pozostałe dostarczane do Sił Zbrojnych RP haubice będą pochodzić z produkcji bieżącej".
Można się było tego spodziewać i ekspertów w żaden sposób to nie dziwi.
- Sam zakup części starych samobieżnych haubic nie jest czymś specjalnie nagannym. Po prostu przyspiesza dostawę. Nie doszukiwałbym się akurat w tym afery, szczególnie, że od początku było o tym wiadomo - wyjaśnia ekspert.
Znacznie większe kontrowersje wśród ekspertów budzi tryb zakupu i cios, jaki został wymierzony w polski przemysł obronny.
Offset bez znaczenia?
Skurkiewicz poinformował również, że w przypadku umowy z Koreańczykami nie podpisano umowy offsetowej, która gwarantowałaby np. transfer technologii. Ministerstwo uznało, że "zastosowanie offsetu musi być powiązane z przedmiotem zamówienia i służyć ochronie podstawowych interesów bezpieczeństwa państwa". W tym przypadku mają być zastosowane inne mechanizmy ochrony polskiego przemysłu. W odpowiedzi na interpelację na próżno jednak szukać, jak rząd planuje zadbać o interes Polski.
Jest to o tyle istotne, że zakup gotowych haubic samobieżnych K9A1 uderza bezpośrednio w produkt Huty Stalowa Wola - Dywizjonowy Moduł Artyleryjski Regina, którego sercem jest samobieżna armatohaubica Krab.
Z doniesień, które docierają z MON, można mieć wątpliwości, czy resort faktycznie zadbał o długoterminowy interes bezpieczeństwa państwa. Zakup koreańskiego sprzętu w tak znacznych ilościach i plany jego produkcji w Polsce oznaczają, że w dłuższej perspektywie produkcja Krabów zostanie zmarginalizowana. Co z kolei może doprowadzić do zamknięcia programu na rzecz spolonizowanej K9PL.
Problem jednak w tym, że HSW posiada pełnię praw majątkowych. Oznacza to, że Huta może sprzedawać gotowe Kraby i udzielać licencji na produkcję pojazdów za granicą. W przypadku K9 takiej możliwości mieć nie będzie, a wszelkie prawa do produktu będą należały do Koreańczyków. Polska fabryka z producenta i konstruktora zostanie zredukowana do poziomu montowni.
Rozwiązaniem byłoby kupienie kolejnych podwozi, które wykorzystują polskie armatohaubice lub nowej licencji na ich produkcję i dalsza budowa Krabów. Krab wykorzystuje bowiem głęboko zmodernizowaną wannę koreańskiego podwozia. Wbrew obiegowej opinii, podwozia nie są wymienne. Polscy konstruktorzy całkowicie zmienili zawieszenie i rozkład wewnętrzny.
Polonizacja systemów?
Na razie nie wiadomo, czy wraz z haubicami do Polski trafią pojazdy towarzyszące – wóz amunicyjny K10 i wóz dowodzenia K11, które są wykorzystywane przez koreańską armię. W Siłach Zbrojnych RP wykorzystywane są pojazdy polskiej produkcji.
Można odnieść wrażenie, że MON po siedmiu latach stagnacji i pozornych ruchów, nagle zorientował się, że wojsku jest potrzebny sprzęt na odpowiednim poziomie. Dotychczas wykorzystywano umowy przygotowane przez poprzedników, które były przejrzyste i poprzedzone postępowaniami przetargowymi. Obecnie rząd kupuje wszystko, co można dostać na rynku w ramach pilnej potrzeby operacyjnej. Mówiąc wprost – kupuje z półki często drożej i bez korzyści dla polskiego przemysłu.
Wozy dowodzenia zbudowane są na Lekkim Podwoziu Gąsienicowym, produkowanym przez Hutę Stalowa Wola. Jest to całkowicie polska konstrukcja, której premiera miała miejsce w 2009 roku. Ten element systemu Regina chwalą sobie również Ukraińcy, którzy doceniają poziom zaawansowania technicznego i łatwość w obsłudze.
Jak silni są koreańscy lobbyści
Wozy amunicyjne budowane są przez zakłady w Jelczu-Laskowicach. Polska armia używa pojazdów o trakcji kołowej, które są tańsze w eksploatacji, a posiadają wystarczającą nośność i dzielność terenową do obsługi Krabów. Nie pojawiają się bowiem na pierwszej linii frontu i nie towarzyszą haubicom przez cały czas. Dlatego w skład Dywizjonowego Modułu Artyleryjskiego Regina wchodzą ciężarówki Jelcz P882D.53
Na razie nie wiadomo, czy LPG i Jelcze zostaną zastąpione przez koreańskie pojazdy. Początkowo z MON dochodziły takie głosy. Jednak teraz ppłk Krzysztof Płatek, rzecznik Agencji Uzbrojenia, informuje, że trwają prace nad strukturą działonów, wyposażonych w koreańskie haubice. Decyzja co do kształtu baterii może być papierkiem lakmusowym, który wskaże, jak silni są koreańscy lobbyści.
Pojazdy z partii dostarczonej w grudniu mają służyć głównie do szkolenia załóg, które będą je obsługiwać. Pierwsza seria trafiła do 11. Mazurskiego Pułku Artylerii, który ma zostać rozbudowany do etatu brygady. Oznacza to, że na Mazurach pojawią się kolejne dywizjony wyposażone w koreańską broń.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski