Jeden przepis wystarczył. "Pomyślcie, co zrobimy z wami, szarakami"

Wedle rosyjskiej propagandy "operacja specjalna" idzie zgodnie z planem, a Kreml panuje nad sytuacją i na froncie, i w kraju. Niemal każdy, kto się z tym nie zgadza, trafia za kratki. W ten sposób władza stara się tłumić wszelkie głosy krytyki - i to skutecznie, bo mimo spadającego poparcia dla wojny obywatele nie podnoszą głów.

Władimir Putin wprowadził w Rosji nowe prawo. To ma uspokoić Rosjan
Władimir Putin wprowadził w Rosji nowe prawo. To ma uspokoić Rosjan
Źródło zdjęć: © PAP

05.02.2023 | aktual.: 05.02.2023 20:28

Rosjanie niezbyt wierzą w oficjalny przekaz państwowych mediów. Przede wszystkim wciąż nie mają jednak odwagi, by wprost stanąć w kontrze do władzy. Protesty z przełomu lutego i marca 2022 roku zostały brutalnie spacyfikowane, a tysiące osób trafiło do więzień. Wkrótce po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę, 4 marca, zmieniono też prawo. Przewiduje ono karę do 15 lat więzienia za "świadome publiczne rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji" o działaniach wojska lub funkcjonariuszy.

Prokuratura za fałszywe uważa wszelkie opinie, które nie pokrywają się z punktem widzenia Kremla - na przykład to, że armia rosyjska bombarduje miasta i zabija cywilów w Ukrainie. Szybko rozpoczęła się kampania zastraszania, powszechnego terroru państwa policyjnego i donosicielstwa. Przykładem jest sprawa Iriny Gień, nauczycielki z Penzy, która na początku sierpnia została skazana za "szerzenie nieprawdziwych informacji o armii rosyjskiej w oparciu o polityczną nienawiść". Doniósł na nią jeden z uczniów, któremu nie podobała się krytyka inwazji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Antywojenne ruchy w Rosji co jakiś czas wychodzą na ulice, znacząco maleje też poparcie dla wojny wśród obywateli. Według portalu Meduza aż 55 proc. Rosjan opowiada się za rozpoczęciem negocjacji pokojowych, z kolei ośrodek badań Lewada donosi, że uważa tak 57 proc. obywateli.

Na razie nie jest to jednak siła, która mogłaby zagrozić reżimowi Putina. Zwłaszcza że ludzie są zastraszeni. Groźba wysłania na front albo osadzenia w kolonii karnej nadal jest zbyt paraliżująca dla większości społeczeństwa. A pamiętajmy, że tylko przez pierwsze trzy miesiące obowiązywania nowego prawa za wpisy w mediach społecznościowych osadzono w aresztach ok. 80 osób.

Odcinanie od informacji

Kremlowskie służby przede wszystkim skupiły się na osobach, które mają duży wpływ na społeczeństwo: dziennikarzach, blogerach i politykach opozycji. Odcinając ich od kanałów komunikacji, mogą być pewni, że do społeczeństwa dotrze jedynie słuszny przekaz. Zwłaszcza ten kierowany przez media publiczne, którym wierzy większość Rosjan.

Pierwszą ofiarą cenzury padła dziennikarka telewizji Rossija 1 Marina Owsiannikowa, która w marcu podczas programu na żywo weszła w kadr z antywojennym plakatem. Następnego dnia została zwolniona i ukarana grzywną 30 tys. rubli. Dziennikarka na tym jednak nie poprzestała i nagrywała materiały wzywające do protestów.

Gdy zaczęło grozić jej aresztowanie, Owsiannikowa wyjechała do Berlina. Do Moskwy wróciła w lipcu; wtedy aresztowano ją podczas antywojennej demonstracji. Została skazana na areszt domowy, w którym miała czekać na proces, musiała też zapłacić 50 tys. rubli grzywny. Kilka dni później wraz z córką uciekła z aresztu i od tamtej pory jest poszukiwana listem gończym.

Aresztowano również opozycyjnego deputowanego Ilję Jaszyna. Trafił za kratki po audycji, w której mówił o morderstwach cywili w Buczy - za "szerzenie nienawiści politycznej" grozi mu do dziesięciu lat więzienia. Jaszyn przebywa w areszcie od 13 lipca, kilka dni po zatrzymaniu Ministerstwo Sprawiedliwości uznało go też za "zagranicznego agenta". Stało się to po tym, jak śledczy odkryli, że jest właścicielem 1/3 mieszkania "we wrogim Rosji państwie" - Bułgarii. Zablokowano mu również konta bankowe, przez co nie może zapłacić kaucji. Polityk wciąż czeka na proces.

Widząc skalę krytyki w internecie, władze zdecydowały się na zablokowanie m.in. YouTube'a i Facebooka. W dodatku właścicieli obu firm wciągnięto na rosyjską listę organizacji terrorystycznych. Nim to jednak nastąpiło, niemal tuzin osób zostało skazanych za "rozpowszechnianie fałszywych informacji". Nawet zaocznie.

Sąd w Moskwie skazał w takim trybie Olega Kaszyncewa, emerytowanego majora policji, na 8 lat więzienia za wpis na Telegramie. "Armia Putina na zawsze okryła się hańbą. Zabójstwa ludności cywilnej, tortury, gwałty i grabieże. Z tym jest teraz kojarzona w całym cywilizowanym świecie" - napisał mężczyzna. Problem w tym, że Kaszyncew mieszka poza granicami Federacji Rosyjskiej, a Interpol odmówił Rosjanom pomocy w jego ekstradycji.

Podobne sprawy toczą się przeciwko założycielce serwisu Sobaki.ru Weronice Belocerkowskiej i dziennikarzowi Aleksandrowi Newzorowowi, którzy tuż po wybuchu wojny wyjechali z kraju. 1 lutego Newzorow został zaocznie uznany za winnego rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o wojsku i skazany na 8 lat kolonii karnej.

Szary obywatel

Aresztowania Jaszyna i Owsiannikowej były przede wszystkim straszakiem. "Patrzcie, co potrafimy zrobić ze znanymi ludźmi. Pomyślcie, co zrobimy z wami, szarakami" - zdawał się mówić Kreml. I właśnie szarzy obywatele byli pierwszymi, którzy zostali skazani z nowego artykułu.

Najpierw ukarano emerytkę z Siewierska, która na swoim małym kanale telegramowym skrytykowała działania władz. Potem skazana została blogerka Weronika Belocerkowska, która w dodatku została wpisana na listę zagranicznych agentów. Obie otrzymały dotkliwe grzywny.

Dwie kobiety, 57-letnia nauczycielka plastyki Irina Bystrowa i 55-letnia mieszkanka Pietrozawodska Elena Szczelupanowa, zostały oskarżone o szerzenie dezinformacji - za co grozi do 10 lat - i za wspieranie organizacji terrorystycznej, co jest zagrożone karą 7 lat więzienia. Ostatecznie Bystrowej zasądzono grzywnę w wysokości 600 tys. rubli. Jest to drakońska kara, zważywszy, że średnie zarobki rosyjskiego nauczyciela wynoszą 15,7 tys. rubli miesięcznie.

W Sywtywkarze, w Republice Komi, sąd skazał na półtora miesiąca więzienia i 50 tys. rubli grzywny byłego już nauczyciela Nikitę Tuszkanowa, który w mediach społecznościowych napisał, że Ukraińcy zepsuli Putinowi urodziny, niszcząc Most Krymski. 27 grudnia została aresztowana Olga Nazarenko, która rozdawała antywojenne ulotki. Od ponad miesiąca czeka w areszcie na rozpoczęcie procesu.

Dochodzi też do całkowicie absurdalnych sytuacji. W Krasnodarze grzywnami zostało ukarane małżeństwo, które dyskutowało w kawiarni na temat wojny. Sąd uznał, że publicznie "dyskredytowali armię". Z kolei adwokatka Maria Bonsler została ukarana przez sąd grzywną za przytoczenie podczas rozprawy słów, jakie jej klient miał napisać w mediach społecznościowych.

Cel osiągnięty

Do końca 2022 roku przed sądem stanęło ponad 390 osób, które zostały oskarżone w sprawach karnych wszczętych na podstawie nowego prawa. Jesienią liczba aresztowań wyhamowała: władze osiągnęły zakładanych cel. Niemal całkowicie z przestrzeni publicznej zniknęła krytyka działań Putina i jego popleczników.

W przestrzeni publicznej pozostał niemal wyłącznie oficjalny przekaz Kremla. Prokuratura zarzuciła telewizji Dożdż rozpowszechnianie "kłamliwych informacji o działaniach rosyjskich wojsk w ramach "operacji specjalnej" i stację zamknięto. Zablokowano także stronę telewizji Nastojaszczeje Wriemia oraz portalu Tajga.info.

Urząd ds. mediów ostrzegł nadawców, aby uważali na "nieprawidłowe relacje z Ukrainy". Na początku marca ustanowiono prawo, według którego służby nie tylko odcięły obywateli od niezależnych mediów - cenzura wkroczyła także do mediów społecznościowych. Odcięto całkowicie dostęp do zachodnich kanałów, a rosyjskojęzyczny Telegram i Vkontakte są pod ścisłą kontrolą służb.

Pozostali jedynie komentatorzy jak Igor Girkin, płk rez. Michaił Chodarenok czy deputowany do Dumy Michaił Dielagin. Kreml traktuje ich jako wentyl bezpieczeństwa. O ile Girkin pozwala sobie na krytykowanie Putina, tak pozostali uderzają głównie w armię i dowódców, zwłaszcza tych nieprzychylnych prezydentowi.

W ten sposób zrzuca się z Putina winę za porażki - takie same metody stosowano już za czasów Stalina. Sprawia to wrażenie, że wolność słowa istnieje. W końcu jakaś krytyka musi się pojawić. Lepiej jednak mieć ją pod kontrolą.

 Czytaj też:

Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjaukraina
Wybrane dla Ciebie