Wystarczył jeden podpis. "Teraz wbijają nam nóż w plecy"
Zakupy MON w Korei Południowej wzbudzają mieszanie odczucia. W końcu minister Mariusz Błaszczak podpisał umowy wykonawcze. Odczucia przemysłu i ekspertów są słodko-gorzkie. Z jednej strony zakup czołgów K2 daje szansę na rozwój, z drugiej - osłabi sukces haubicy Krab. Tłumaczenia Ministerstwa są dość mętne.
27.08.2022 | aktual.: 29.11.2022 10:41
W piątek, 26 sierpnia, minister Mariusz Błaszczak podpisał umowy wykonawcze związane z zapowiadanymi zakupami czołgów K2 Black Panther i samobieżnych armatohaubic K9.
- Umowa z Hyundai Rotem przewiduje dostawę 180 czołgów K2 w latach 2022-2025. Umowa z Hanwha Defense przewiduje pozyskanie 212 haubic samobieżnych rodziny K9 w wersji K9A1 w latach 2022-2026 – mówił minister Błaszczak.
- To, co osiągnęliśmy z naszym koreańskim partnerem, jest imponujące. W krótkim czasie osiągnęliśmy bardzo wiele. Pierwsze egzemplarze zamówionych czołgów i haubic trafią do Wojska Polskiego jeszcze w tym roku. W ten sposób wzmacniamy obronność Polski – podkreślał.
Czołgi wraz z nieokreślonym pakietem będą kosztowały polskiego podatnika 3,37 mld dolarów, czyli około 16 mld zł. Koszt haubic wyniesie 2,4 mld dolarów, to jest około 11,5 mld zł. MON niewiele ujawniło. Wiadomo jedynie, że kupowane będą wozy bez pojazdów wsparcia – wozów amunicyjnych, dowodzenia i inżynieryjnych. Przynajmniej na razie. Być może wozy specjalistyczne zostaną kupione w kolejnym pakiecie.
Według umowy ramowej docelowo do Polski ma trafić 1000 czołgów K2 i 600 armatohaubic K9. Pierwsza partia czołgów ma zastąpić stare T-72 i PT-91, które zostały wysłane na Ukrainę, co niejako wymusiło na Polsce szybszą wymianę przestarzałego sprzętu.
Słodkie czołgi
Zakup czołgów K2 nie budzi większych zastrzeżeń. Od lat Polska sondowała możliwość pozyskania koreańskiego produktu. Są to jedne z najlepszych pojazdów w swojej klasie, choć w koreańskiej wersji mają kilka mankamentów, które obniżają ocenę. Przede wszystkim zbyt słabe opancerzenie. Ma się to poprawić dopiero w wersji K2PL.
Minister Błaszczak poinformował także, że od 2026 roku czołgi K2PL będą produkowane w Polsce. Jest to dość odważne stwierdzenie, biorąc pod uwagę, że istnieją jedynie modele tego czołgu. Pojazdy prawdopodobnie będą produkowane w Poznaniu, gdyż w gliwickim Bumarze-Łabędy mają zostać sprzedane niektóre tereny fabryczne.
- Spokojnym okiem można patrzeć na przyszłość K2 i K2PL, bowiem nawet, jeżeli nie powstaną kolejne dywizje, ze względu na wysyłanie czołgów Ukrainie 366 Abramsów i 180 K2 absolutnie nie wystarczy, zaś Leopardy trzeba będzie niebawem zastąpić nowszą konstrukcją – mówi Bartłomiej Kucharski, analityk Zespołu Badań i Analiz Militarnych.
- Stąd zamówienia na kolejne K2 są w zasadzie pewne, tak, jak ich produkcja w Polsce. Ich poziom polonizacji jednak, przy bardzo otwartym podejściu oferenta, zależy od tego, czy MON zechce zapłacić za nią zapłacić. Praktyka ostatnich lat wskazuje niestety, że resort chętniej płaci za gotowe wyroby niż za rozwój polskiej gospodarki, która przecież MON utrzymuje. K2 zresztą miałby być wstępem do budowy polsko-koreańskiego czołgu nowej generacji z udziałem polskich inżynierów czy naukowców. W wypadku K9 ewentualne perspektywy udziału polskiego zaplecza naukowego są znacznie bardziej mgliste – zauważa ekspert.
Gorzkie haubice
Dziś minister Błaszczak jednym podpisem w zasadzie wyeliminował Koreańczykom poważną konkurencję na rynku zbrojeniowym. Tymczasem dywizjonowy Moduł Artyleryjski Regina, którego sercem jest samobieżna armatohaubica Krab, zbiera bardzo dobre oceny podczas walk w Ukrainie, a Kijów zamówił w Hucie Stalowa Wola kolejne egzemplarze. To największy kontrakt kulejącej polskiej zbrojeniówki od początku istnienia III Rzeczpospolitej.
- Za 56 Krabów Ukraina płaci 2,7 mld zł, Polska za 212 K9 ma zapłacić 14 mld. Różnica w cenie jest zauważalna i to na korzyść polskiego wyrobu, z którego de facto MON chce zrezygnować – zauważa Kucharski.
Minister Błaszczak zapewnia, że MON nadal będzie zamawiał Kraby - tyle, ile tylko polski przemysł będzie mógł wyprodukować. Jednak przyszłość Kraba nie rysuje się kolorowo.
- Trudno przewidzieć, co dalej z polskim przemysłem w kontekście zakupu K9 w Korei – mówi Kucharski. - Założenie jest, jeśli wierzyć władzom, takie, że część z K9/K9PL zakupionych dla polskiej armii powstanie w Polsce. Jak duża część, w jakim stopniu będą wytwarzane w Polsce - nie wiadomo. Jaką część praw do konstrukcji będzie miał polski przemysł? Nie wiadomo. Ponadto produkcja w Polsce czy choćby montaż zależy od realizacji kolejnego etapu zakupu, który nie wiadomo, czy nastąpi ze względów finansowych.
Dziś Huta Stalowa Wola jest integratorem polskiej wieży, która wywodzi się z brytyjskiego projektu, do której posiada pełnię praw majątkowych, i głębokiej modernizacji koreańskiego podwozia. W podwoziu całkowicie polskie jest zawieszenie, a także wszelkie wyposażenie. Zmiany są na tyle głębokie, że polskie podwozie nie jest wymienne z koreańskim.
W przypadku rozpoczęcia budowy haubic K9 polskie zakłady staną się jedynie montowniami. MON broni się, że moce przerobowe polskich zakładów są niewielkie. Dodaje, że koreańskie wozy będą produkowane w Polsce od 2026 roku. Milczy przy tym, że HSW kilka razy zwracała uwagę, że mogą zwiększyć produkcję. Resort nie był zainteresowany.
Cios w przemysł?
- Nikt nie wierzy w intencje rządu - anonimowo mówi jeden z pracowników stalowowolskich zakładów. - Jeszcze niedawno chwalili się rekordowym kontraktem, a teraz wbijają nam nóż w plecy - dodaje.
Krab mógł się stać światowym hitem, bo bardzo dobrze mu służą mu doniesienia nt. wykorzystania przez Ukraińców. Prawdopodobnie tak się jednak nie wydarzy. Zakup koreańskiego sprzętu i plany jego produkcji w Polsce oznaczają, że w dłuższej perspektywie produkcja Krabów i wozów dowodzenia zostanie zamknięta.
- Na ile mi wiadomo, było kilka propozycji zwiększenia produkcji niektórych typów polskiego uzbrojenia czy przyspieszenia niektórych prac badawczo-rozwojowych, m.in. dzięki zamówieniu większej liczby egzemplarzy testowych. MON nie był tym zainteresowany przez kilka lat, podobnie armia, a teraz instytucje te są oburzone, że potencjał produkcyjny był tworzony tylko pod istniejące zamówienia, a nie - kilkukrotnie większe – klaruje Kucharski.
- Tymczasem utrzymanie linii produkcyjnych kosztuje, skąd przemysł miał mieć na to pieniądze? Nie jest to jednak wyłącznie wina MON. HSW mogłaby zapewne produkować więcej Krabów, gdyby Ministerstwo Aktywów Państwowych w porozumieniu z MON rozdzieliło programy realizowane przez HSW między inne zakłady, pozwalając skupić się Hucie na kilku kluczowych programach, takich, jak Krab, Rak czy ZSSW-30. To również pomogłoby w przyspieszeniu produkcji i zwiększeniu potencjału produkcyjnego – wyjaśnia ekspert ZBiAM.
Ministerstwo Obrony Narodowej nie odpowiedziało na pytania dotyczące zwiększenia mocy produkcyjnych polskich zakładów i własności praw majątkowych do przyszłych produkowanych w Polsce pojazdów.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski