Proces ws. "Misiewiczówki". Bartłomiej M. chce jednak złożyć wyjaśnienia
Bartłomiej M.,, były rzecznik resortu obrony, oskarżony o sprzedaż "Misiewiczówki" bez zezwolenia i reklamę tego alkoholu w internecie, po raz kolejny nie stawił się w sądzie. Jego pełnomocnik poinformował, że chce jednak złożyć wyjaśnienia w tej sprawie. Stanie się to 6 lipca.
Proces Bartłomieja M. rozpoczął się w marcu. Były rzecznik resortu obrony i bliski współpracownik byłego szefa tego resortu Antoniego Macierewicza nie stawił się jednak w sądzie. Jak tłumaczył wówczas jego adwokat Maciej Marczak, oskarżony pracuje za granicą w słowackiej firmie aktywnie działającej w sprawie Ukrainy.
Także w poniedziałek Bartłomieja M. w sądzie nie było. Sędzia Marcin Niedźwiecki zdecydował jednak o kontynuowaniu rozprawy pod jego nieobecność ze względu na "ekonomikę postępowania".
W poniedziałek przesłuchano byłego prezesa zarządu spółki należącej do Bartłomieja M. - W czasie pełnienia przeze mnie funkcji spółka już ten alkohol sprzedawała i promowała swój wyrób w internecie przez portale. Spółka posiadała profil na Facebooku i Instagramie oraz stronę pod nazwą "Misiewiczówka" - zeznał mężczyzna. Dodał, że pod tą nazwą spółka prowadziła też sklep internetowy. Według niego Bartłomiej M., jedyny udziałowiec spółki, był zaangażowany we wszystkie ważniejsze czynności w firmie: promował wyrób w internecie, a nawet wydawał alkohol kurierom, którzy realizowali zamówienia ze sklepu internetowego.
Bartłomiej M. jednak będzie składał wyjaśnienia
Jednocześnie świadek zeznał, że spółka posiadała zezwolenia na handel alkoholem, detaliczne, wydane w Wołominie i hurtowe udzielone przez ministerstwo rozwoju. - Prawnik zapewniał, że są wystarczające do prowadzenia sprzedaży internetowej - mówił mężczyzna.
Nieoczekiwanie, na koniec poniedziałkowej rozprawy mecenas Bartłomieja M. zadeklarował, że jego klient chce jednak złożyć wyjaśnienia. Zawnioskował o wyznaczenie dogodnego dla oskarżonego terminu rozprawy, do czego przychylił się prokurator i sąd. Bartłomiej M. ma złożyć wyjaśnienia 6 lipca.
Jeszcze przed rozpoczęciem pierwszej rozprawy, obrońca Bartłomieja M. wnioskował o umorzenie postępowania lub zwrot sprawy prokuraturze w celu uzupełnienia. Według adwokata nie doszło w ogóle do sprzedaży przez oskarżonego alkoholu bez zezwolenia. - Z żadnego z dowodów, które zdobyła prokuratura, nie wynika, że oskarżony dokonał sprzedaży - mówił w marcu mec. Marczak. Wskazał przy tym, że w akcie oskarżenia nie określono - jego zdaniem - precyzyjnie czynu, miejsca i czasu, w którym miało zostać popełnione przestępstwo.
Bartłomiej M. sprzedawał alkohol bez pozwolenia?
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do stołecznego sądu w maju ubiegłego roku. Bartłomiej M. został w nim oskarżony o sprzedaż "Misiewiczówki" bez zezwolenia i reklamę tego alkoholu w internecie.
"W okresie od 31 stycznia 2020 r. do 17 września 2020 r. na ogólnodostępnym profilu na portalu twitter.com i stronie internetowej publicznie reklamował wódkę 'Misiewiczówka' poprzez zamieszczenie grafiki oraz opisu, w których rozpowszechniał nazwę producenta, znaki towarowe oraz symbole graficzne, służące popularyzowaniu znaków towarowych napoju alkoholowego" - brzmiało oskarżenie.