Precyzyjne bomby szybujące. Rosja ma coraz większe problemy
Rosjanie od pół roku wykorzystują w Ukrainie precyzyjne bomby szybujące. Spadły już na Kijów, Bachmut i Awdiejewkę, ale też na rosyjski Biełgorod, kiedy doszło do awarii systemu zrzucania pocisków. Coraz częściej widać, że precyzyjna broń Rosji ma problemy, by trafiać w wyznaczony cel.
08.10.2023 14:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rosyjskie Siły Powietrzno-Kosmiczne zostały zmuszone do używania szybujących pocisków dalekiego zasięgu, ponieważ silna ukraińska obrona przeciwlotnicza wymusiła na niech trzymanie się z daleka od granic Ukrainy.
Do tej pory Rosjanie użyli czterech różnych typów bomb szybujących. Od lekkich 50-kilogramowych, przez półtonowe, aż po ciężkie UPAB-1500B-E, ważące 1500 kilogramów.
Początkowo władze w Kijowie przyjęły użycie nowej broni z dużym zaniepokojeniem. Wkrótce okazało się jednak, że rosyjskie produkty mają problem i nie zawsze trafiają w wyznaczony cel. Winny jest niski poziom zaawansowania technicznego rosyjskiego przemysłu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zacofany przemysł
Rosyjski przemysł nie posiada możliwości i zdolności do produkcji elektroniki. Państwowy koncern Rosnano okazał się głównie pralnią pieniędzy. Izba Obrachunkowa Federacji Rosyjskiej wykazała, że część inwestycji nosiła znamiona oszustwa finansowego. W 2015 roku okazało się, że trzech dyrektorów konsorcjum zdefraudowało niemal 7,5 mln dolarów. Jednak po pięciu latach śledztwa sprawa została umorzona ze względu na przedawnienie.
Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku Elbrus International, która produkuje procesory i komputery do użytku domowego i militarnego. Dwa lata temu do produkcji trafił pierwszy w pełni rosyjski procesor Elbrus 8C. Rosyjski produkt miał walczyć na rynku z procesorami Intela i AMD. Wkrótce okazało się jednak, że nie radzi sobie nawet w warunkach użytkowania domowego.
Po wprowadzeniu po aneksji Krymu w 2014 roku zachodnich sankcji Rosjanie zostali zmuszeni do wykorzystywania swoich produktów. Nie wyszło im to najlepiej. Trzy lata temu ministerstwo obrony Kazachstanu poinformowało o odnalezieniu szczątków testowego Iskandera, wystrzelonego z Rosji. Pocisk miał zejść z kursu w odległości około 630 km od granicy z Rosją i ponad 860 km od poligonu rakietowego Kapustin Jar, skąd został wystrzelony. Już wówczas pokazywało to, jak bardzo zawodne są systemy, którymi dysponują Rosjanie.
Po nałożeniu embarga produkcja nowych pocisków w Rosji zwolniła. Wyprodukowane egzemplarze cały czas odbiegają od standardów zachodniego uzbrojenia, choć jeszcze w kwietniu rosyjski propagandysta płk. rez. Wiktor Litowkin przekonywał, że rosyjskie bomby szybujące mogą trafić w prawie każdy cel.
Awaryjność rosyjskich pocisków
Precyzyjne bomby szybujące Rosja zrzuciła już na Kijów, Bachmut, Awdiejewkę czy porty w Chersoniu, Kilji i Reni. Spadły jednak również na rosyjski Biełgorod, kiedy doszło do awarii systemu zrzucania pocisków. Załoga bombowca Su-24 przypadkowo zwolniła wówczas z zaczepów bombę szybującą, zamiast ją uzbroić. Potężny, półtoratonowy ładunek spadł na centrum rosyjskiego miasta.
Nie jest to nowość. Z amerykańskich i ukraińskich obserwacji wynika, że awaryjność rosyjskich pocisków waha się od 20 do nawet 60 proc.
Jesienią ubiegłego roku ani jeden z pocisków wystrzelonych w kierunku elektrociepłowni leżącej koło kijowskiego dworca kolejowego nie trafił w cel. Uderzyły za to w wieżowiec Tower 101, który należy w większości do rosyjskich spółek. Podobnie w lutym 2023 roku na południu miasta rosyjski pocisk spadł na parking koło marketu, zamiast na nieodległą bazę wojskową.
Broń propagandowa
W czerwcu w mediach społecznościowych pojawiły się pierwsze wpisy rosyjskich pilotów, którzy sugerowali, że pociski mają problem z celnością. Producent deklarował, że trafiają w promieniu 10 metrów od wyznaczonego celu. Wkrótce krytyczne wpisy zniknęły, a kremlowscy eksperci zaczęli podkreślać, że broń jest niezwykle precyzyjna i posiada znaczną siłę rażenia.
"Najnowsze UPAB-1500B-E mają zasięg rażenia dwóch kilometrów kwadratowych, a po eksplozji powstaje lej o średnicy 15 metrów" - można było przeczytać w dzienniku "Izwiestia". Autorzy, Aleksiej Ramm i Roman Kretus, podkreślali, że "rosyjskie Siły Powietrzne otrzymały do swojej dyspozycji nową linię ultraprecyzyjnych bomb dalekiego zasięgu".
Częstotliwość tego typu artykułów znacznie zwiększyła się po informacji, że do Ukrainy dotarły pierwsze amerykańskie bomby szybujące JDAM. Nieopatrznie dwóch rosyjskich ekspertów - Aleksander Artamonow oraz były wicepremier i szef centrum wojskowo-technicznego Carskie, Wilki Dmitrij Rogozin - powiedzieli, że amerykańska broń jest niezwykle precyzyjna i groźniejsza, niż ich własna.
- Precyzyjne bomby lotnicze są bardzo niebezpieczne, wykorzystują laserowe oznaczanie celu i mogą manewrować w końcowej fazie lotu - podkreślał Artamonow w rozmowie z NEWS.ru.
Uspokajał przy tym, że JDAM czy rakiety Storm Shadow mogą być przenoszone przez myśliwce Su-34, ale będą mniej skuteczne niż w przypadku użycia ich przez F-16 czy F-35. Niedługo później zmienił nieco linię i w kolejnych wywiadach dla krelmowskich mediów mówił, że amerykańskie pociski mają poważny problem z "sygnałem GPS, który mógł być spowodowany próbami zakłócania przez stronę rosyjską".
Poprawa celności
Rosyjski przemysł od początku roku jest naciskany przez Kreml, aby poprawić celność amunicji precyzyjnej. Zastępca głównego inżyniera Centrum Badawczo-Produkcyjnego Automatyki i Oprzyrządowania im. akademika N. A. Piliugina, Aleksander Sapożnikow, zaprezentował w połowie sierpnia na forum "Armia 2023" nowe systemy naprowadzania dla pocisków rakietowych kal. 80 mm i szybujących bomb.
- Jeśli nie ma zakłóceń, nie ma utraty sygnału, wówczas praktycznie odchylenie nie będzie większe niż 2-3 metry. Poza tym trzeba wziąć pod uwagę dynamikę produktu - wiadomo, on nie leci prosto, cały czas manewruje. Ale w każdym razie dokładność mieści się w granicach 2-3 metrów - mówił w wywiadzie dla NEWS.ru.
Podkreślił przy tym, że "wymaga pewnego wsparcia, aby ktoś oświetlił cel". Jednocześnie stwierdził, że rozwiązanie nie zostanie wprowadzone z dnia na dzień, a inżynierowie potrzebują czasu. Ten z kolei nieubłaganie płynie, a Rosjanie już pół roku temu stracili inicjatywę operacyjną.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski
Czytaj również: Miało być święto, a może być międzynarodowy skandal