Polska na cenzurowanym w Trybunale UE. "Boi się uzasadnienia wyroku"
Czy sąd z Irlandii ma prawo do oceny państwa prawa w Polsce? Spory Warszawy z Brukselą o praworządność stawiają pod znakiem zapytania zasadę wzajemnego zaufania krajów UE.
01.06.2018 | aktual.: 25.03.2022 12:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Trybunał Sprawiedliwości UE zajął się w piątek wątpliwościami sądu z Dublina, czy Irlandii wolno odesłać aresztowanego Artura C. do Polski, skoro zagrożona praworządność oznacza również zagrożone prawo do rzetelnego sądu. Irlandzkie pytanie prejudycjalne (czyli pytanie o interpretację przepisów UE) dotyczy europejskiego nakazu aresztowania, czyli bardzo uproszczonego wewnątrzunijnego systemu ekstradycji, który opiera się na zasadzie wzajemnego zaufania krajów UE. Sprawą zajęła się 15-osobowa wielka izba Trybunału, bo już teraz to irlandzkie pytanie prawne uchodzi w Luksemburgu za "sprawę roku".
Dwa lata temu Trybunał orzekł, że europejski nakaz aresztowania nie zawsze musi być automatyczny. W tamtej sprawie sąd z Bremy pytał, czy musi odesłać aresztowanych do Rumunii i na Węgry, skoro złe warunki w tamtejszych więzieniach naruszają prawa podstawowe Unii. W odpowiedzi Trybunał sformułował dwuetapowy "test Aranyosiego" od nazwiska jednego z aresztowanych) - sąd w pierwszym etapie może oceniać, czy w danym kraju (np. w Rumunii, na Węgrzech) panuje ogólny i poważny problem z warunkami odsiadek, a w drugim etapie - musi odpowiedzieć, czy ten ogólny problem ma wpływ na konkretny przypadek aresztowanego, który miałby zostać deportowany. Spora cześć piątkowej rozprawy w Luksemburgu toczyła się wokół pytania, czy i jak "test Aranyosiego" można przenieść z kwestii więzień na praworządność.
Zobacz także: Rafał Trzaskowski: gdyby nie Donald Tusk, to byłoby jeszcze gorzej
Nikt oprócz Irlandczyka Seana Guerina, adwokata Artura C., nie bronił w Luksemburgu opinii, że obecny stan wymiaru sprawiedliwości w Polsce to zagrożenie dla tego konkretnego podejrzanego o produkcję, handel i przemyt narkotyków. - Nie popieramy tych zmian w polskim prawie. Ale nie jest jasne, jak niepublikowanie orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego czy emerytalne zmiany w Sądzie Najwyższym mogą wpłynąć na rzetelność procesu tego aresztowanego - powiedział przedstawiciel rządu Irlandii Remy Farrell. Także Karen Banks z Komisji Europejskiej przekonywała, że w przypadku Artura C. nie ma mowy "o konkretnym i istotnym zagrożeniu" uprawniającego do niewykonania nakazu aresztowania.
Węgier i Hiszpan po myśli Polski
Do sprawy przyłączyły się rządy Węgier i Hiszpanii, których przedstawiciele orędowali w Luksemburgu za automatyzmem w stosowania nakazu aresztowania. Nie podały powodów swego szczególnego zainteresowania tą sprawą, ale z kontekstu politycznego można się domyślać, że Węgrami mógł kierować sojusz z PiS-owskimi władzami Polski. Z kolei Madryt, który próbuje ścigać po Europie katalońskich separatystów (za zorganizowanie niekonstytucyjnego referendum niepodległościowego), nie chce żadnego rozwadniania obecnego systemu unijnych ekstradycji.
Polemiki podjęła się przedstawicielka władz Holandii. - Jeśli sąd uzna, że prawo do rzetelnego procesu jest zagrożone, musi wstrzymać deportację do innego kraju UE - powiedziała Mielle Bulterman. Przekonywała, że sąd może wykorzystać - choć nie jest nimi związany - opinie instytucji UE, w tym wydawane w ramach postępowania z dyscyplinującego art. 7. Traktatu UE. Irlandzka sędzia Aileen Donnelly, autorka pytania prejudycjalnego, powołuje się w nim m.in. na grudniowy wniosek Komisji Europejskiej do Rady UE o stwierdzenie "wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia praworządności przez Rzeczpospolitą Polską" oraz na opinie Komisji Weneckiej o Polsce.
Przedstawiciele władz Polski obstawali - jak Hiszpan i Węgier - przy poglądzie, że sądy z innych krajów UE nie mają prawa oceniać praworządności i europejski nakaz aresztowania powinien działać w zasadzie automatycznie. A przy okazji odrzucali wszelką krytykę wobec zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości od 2016 r. - Czujemy się w pewnym sensie jak oskarżeni bez prawa do obrony. A teraz dyskutuje się już tylko o wymiarze kary - powiedział Bogusław Majczyna podczas rozprawy. Z kolei wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak przypominał, że w kwestii praworządności trwa dialog z Komisją Europejską.
Do Luksemburga przyjechali też przedstawiciele Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". - Już nieraz zdarzało się, że orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości stawały się kamieniem milowym w interpretacji prawa UE. Być może Trybunał w uzasadnieniu określi, jaki są warunki niezawisłości sędziów w krajach UE - powiedział Bartłomiej Przymusiński z "Iustitii".
Polska boi się uzasadnienia wyroku
Istotnie, władze Polski obawiają się nie tyle samego rozstrzygnięcia w sprawie Artura C., co uzasadnienia wyroku, w którym Trybunał Sprawiedliwości może nawiązać do sytuacji wymiaru sprawiedliwościw Polsce. Gdyby Trybunał orzekł, że "test Aranyosiego" można przenieść na kwestie praworządności, to niewykluczone, że podałby na przyszłość unijnym sędziom podpowiedź, czym konkretnie kierować się we wstrzymywaniu deportacji. Jeśli te wskazówki byłby dość szczegółowe, można by łatwo ocenić stan państwa prawa w Polsce. To nie pomogłoby Warszawie w sporach na forum Rady UE m.in. w ramach artykułu 7.
Zobacz także
To była pierwsza i ostatnia rozprawa w tej sprawie. Rzecznik Trybunału Jewgenij Tanczew ogłosił w piątek, że 28 czerwca wyda swą opinię o irlandzkim pytaniu prejudycjalnym. A wyrok może zapaść w pierwszej połowie lipca.
Tomasz Bielecki, Luksemburg
Przeczytaj także:
Raport KE: 45 proc. Polaków nie wierzy w niezawisłość polskich sądów
Polska znów trochę ustępuje Brukseli
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl