Eksplozje Nord Stream. Polscy śledczy mają wątpliwości
Eksplozje gazociągu Nord Stream są wciąż badane przez kilka krajów. Niemieckie media poinformowały, że według dotychczasowych ustaleń trop prowadzi do firmy działającej w Warszawie. Polscy śledczy mają jednak wątpliwości.
Międzynarodowy zespół dziennikarski "Süddeutsche Zeitung", NDR i WDR, szwedzkiego dziennika "Expressen", duńskiego dziennika "Berlingske" i frontstory.pl poinformował kilka dni temu, że niemieccy śledczy badający eksplozje gazociągów skupiają się na dwóch tropach prowadzących do Ukrainy. Pojawia się tu jednak także polski wątek.
Chodzi o rejs statku Andromeda. Na początku września 2022 roku pięciu mężczyzn oraz kobieta wypłynęli nim z Rostocku do duńskiej wyspy na Bałtyku, nieopodal miejsca eksplozji. Grupa miała przyjechać do portu autem na polskich numerach. Zgodnie z ustaleniami publikowanymi przez media, za wynajęciem Andromedy ma stać firma turystyczna zarejestrowana w Warszawie przez obywateli Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Drugi trop także jest związany z Andromedą, ale prowadzi do Rumunii. Jednym z uczestników rejsu był niejaki Stefan Marcu. Prawdziwy właściciel tego nazwiska i paszportu, którego użyto podczas wynajęcia łodzi, przebywał w tym czasie w swoim kraju, ma alibi i twierdzi, że skradziono mu tożsamość. Według Niemców mógł się pod niego podszywać 26-letni Ukrainiec należący do sił zbrojnych swojego kraju.
Polscy śledczy mają wątpliwości
Sprawę badają służby kilku krajów, w tym Pomorski Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej oraz Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jak podaje "Rzeczpospolita", według polskich śledczych wątki sprawdzane przez Niemców "zdecydowanie nie są wiodące".
Według Polaków sprawa Andromedy ma wiele słabych punktów. Załoga jachtu balowała, głośno się zachowywała i zwracała na siebie uwagę. Śledczy przekonują, że profesjonaliści by tak nie działali. Mieli jednak posługiwać się fałszywymi paszportami i ABW bada, kim byli.
Inną z wątpliwości jest to, że Andromeda jest niewielkim, kilkunastometrowym statkiem. Tymczasem do wysadzenia trzech nitek gazociągów potrzeba naprawdę dużo materiałów wybuchowych. Jak wskazują służby w rozmowie z "Rz", przewiezienie małym okrętem tak potężnego ładunku, a potem zejście z nim pod wodę, byłoby bardzo trudne.
Polscy śledczy podkreślają, że w tym samym momencie w rejonie wybuchu pływało wiele jednostek rosyjskich, w tym kilkanaście przystosowanych do schodzenia pod wodę. Niektóre wyłączały transponder.
Wybuchy na Nord Stream. Operacja "fałszywej flagi"?
Frontstory.pl, współautorzy śledztwa, wskazują, że mogła to być rosyjska operacja "fałszywej flagi", a ukraińskie tropy wokół rejsu Andromedy zostały celowo zorganizowane, by odciągnąć służby od prawdziwych sprawców.
We wrześniu wybuchy zniszczyły rurociągi Nord Stream 1 i 2, które biegną przez Morze Bałtyckie z Rosji do Niemiec i dostarczały gaz do Europy. Wkrótce okazało się, że atak był celowym działaniem, ale nie zidentyfikowano jeszcze, kto za to odpowiada.
Czytaj więcej:
Źródło: "Rzeczpospolita"