PiS sprawdzi aktywność Mejzy. Co zarządzi Kaczyński wobec skompromitowanego posła?
Poseł Łukasz Mejza jest zamieszany w kilka afer, które Wirtualna Polska ujawniła za czasów rządów PiS. Po zmianie władzy polityk Prawa i Sprawiedliwości może w końcu zostać pozbawiony poselskiego immunitetu i usłyszeć zarzuty. Co w takiej sytuacji zrobi partia? - Podejmiemy stosowne decyzje - zapowiada Mariusz Błaszczak.
Zerowa aktywność
Grono znajomych Mejzy w Sejmie jest wąskie. On sam aktywność poselską - a właściwie jej brak - ograniczył do minimum. Ostatnio było o nim głośno, gdy zakłócał ciszę nocną w hotelu poselskim z innym kolegą, Dariuszem Mateckim.
Teraz Mejza może mieć poważne problemy. Jak pisał Szymon Jadczak, oprócz śledztwa dotyczącego nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych, polityk może spodziewać się kłopotów w kolejnych sprawach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chodzi o fikcyjne szkolenia organizowane przez jego firmę i inne przestępstwa gospodarcze. Niemal trzy lata temu Wirtualna Polska ujawniła, że polityk prowadził spółkę Vinci NeoClinic, oferującą osobom nieuleczalnie chorym oraz rodzicom ciężko chorych dzieci niesprawdzone sposoby leczenia.
Obecnie jednak prokuratura chce pociągnąć do odpowiedzialności posła za nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych. Spośród jedenastu przestępstw, siedem ma dotyczyć podania nieprawdy lub zatajenia prawdy, trzy ograniczenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, a jedno niedopełnienia obowiązku zgłoszenia w odpowiednim czasie informacji dotyczących rejestru korzyści.
Do pociągnięcia posła do odpowiedzialności karnej konieczne jest uzyskanie zgody Sejmu. Taki wniosek składa się za pośrednictwem prokuratora generalnego. Prokuratura już poinformowała, że wykona ten ruch.
Błaszczak sprawdzi Mejzę. Zapowiedź szefa klubu PiS
Sejm w głosowaniu zdecyduje, czy Mejzie uchylić immunitet poselski. Jak zachowa się klub PiS, w którym Mejza - mimo że znalazł się na liście wyborczej tej partii - funkcjonuje jako enfant terrible?
- Nie potrafię ocenić tych zarzutów. Zobaczymy, kiedy zostaną one sformułowane - mówi Wirtualnej Polsce Mariusz Błaszczak.
Szef klubu PiS zaraz po tym dodaje, że "nie ma wątpliwości, że ci, którzy dziś Polską rządzą, nie mają pomysłów i programu, dlatego organizują igrzyska". Polityk stara się uciec od pytań o Mejzę; opowiada o "kompromitacji Tuska w czasie powodzi", "upokarzaniu przez niego ministrów" i "rozgrywaniu sprawy alkotubek". - To są spektakle - mówi Błaszczak.
Gdy ponawiamy pytanie o Mejzę - a konkretnie o to, jak partia zagłosuje w sprawie uchylenia immunitetu i czy poseł poniesie konsekwencje w ramach PiS - Mariusz Błaszczak mówi: - Kiedy pojawią się zarzuty, wysłuchamy stanowiska posła Mejzy. I podejmiemy stosowne decyzje. My w odróżnieniu od dziś rządzących, którzy już ferują wyroki, nie czynimy tak.
Przewodniczący Błaszczak nie wyklucza zatem, że skompromitowany polityk może ponieść konsekwencje. Zwłaszcza że jako szef klubu PiS zweryfikuje zerową aktywność poselską Mejzy w Sejmie. - Nie badałem jego aktywności. Trzeba przeprowadzić takie badania, jeśli pan tego oczekuje, przeprowadzę badania aktywności posła Mejzy - przyznaje polityk.
Inni posłowie z PiS unikają pytań o Mejzę. Z szefem zarządu PiS w woj. lubuskim Markiem Astem nie udało nam się skontaktować. To właśnie z lubuskiej listy w ostatnich wyborach kandydował Mejza.
Przypomnijmy, konkurenci z listy w kampanii odcinali się od tego polityka. Dziś członkowie PiS nieoficjalnie mówią, że nie ma szans na otwartą obronę z ich strony.
Jaka jest różnica między nim, a pozostałymi politykami PiS, którzy są na celowniku prokuratury?
- Z Romanowskim to inna bajka, bo kierownictwo PiS broni Funduszu Sprawiedliwości. Podobnie z Kamińskim czy Wąsikiem - oni są u nas traktowani jako prześladowani państwowcy. A Mejza? W partii traktowany jest jako człowiek z szemranymi biznesami na koncie. Wszystkie zarzuty dotyczą jego działalności pozapolitycznej. Dlatego nikt go tłumaczyć nie będzie - mówi nam jeden z posłów PiS.
Inny podkreśla: - To nie oznacza, że zagłosujemy za uchyleniem mu immunitetu. Przeciwnie. Pewnie prezes Kaczyński zarządzi, żeby zagłosować w obronie Mejzy, bo nie chce, żeby mu się sypał klub. Poza tym nikt nie będzie głosować ręka w rękę z "bodnarowcami".
Śledztwa trwają
W sprawie posła i byłego wiceministra sportu Łukasza Mejzy trwają śledztwa w co najmniej trzech sprawach, o których przez wiele miesięcy informowała Wirtualna Polska. W każdym z nich prokuratorzy gromadzą materiały dokumentujące jego biznesową działalność.
Chodzi m.in. o sprzedaż maseczek, które okazały się niezdatne do użycia, szkolenia firmy Future Wolves za unijne pieniądze, a także kwestia nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych polityka. Tymi sprawami zajmują się prokuratorzy w Warszawie, Zielonej Górze i Poznaniu.
Jak pisała WP, polityk miał pominąć w oświadczeniu majątkowym pokój na poddaszu, który przynależy do jego mieszkania. Za składanie fałszywych oświadczeń majątkowych grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Szymon Jadczak informował, że Mejza kupił mieszkanie w Zielonej Górze w 2018 r. od firmy PBS Szymanowscy i Wspólnicy. Jednym z jej wspólników był Daniel Szymanowski, z którym Mejzę łączyły interesy - byli wspólnikami w firmie Vinci Sport. W grudniu 2023 roku Daniel Szymanowski został nieprawomocnie skazany za przywłaszczenie 420 tys. zł z innej spółki zajmującej się budownictwem.
W 2021 r. WP opisywała, że były wspólnik Szymanowskiego, a obecnie likwidator spółki PBS Szymanowscy i Wspólnicy, Tomasz Siemiński ujawnił, iż jego firma zapłaciła za wykończenie mieszkania Mejzy 50 tys. zł i podarowała mu za złotówkę miejsce postojowe warte 10 tys. złotych.
Informacja o mieszkaniu nie znalazła się w żadnym oświadczeniu majątkowym Łukasza Mejzy. Dopiero po pytaniach dziennikarzy poseł złożył korektę dokumentu i przesłał ją do Sejmu.
Po przeszukaniu nie złożył zażalenia. Nie odpowiedział też na pytania WP w tej sprawie.
Za Mejzą ciągną się również historie, które zdecydowały o wyrzuceniu go z rządu PiS. Dziennikarze WP opisywali, jak polityk - ze swoimi współpracownikami - chciał zarabiać na zbiórkach i leczeniu ciężko chorych ludzi. Przekonywał, że oferują one skuteczną terapię na wiele nieuleczalnych chorób. Jak wykazali Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak - okazało się to kłamstwem.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl