PolitykaPiS i prezydent Duda dogadują się z PSL ws. unijnych funduszy. "Ziobryści" w narożniku

PiS i prezydent Duda dogadują się z PSL ws. unijnych funduszy. "Ziobryści" w narożniku

Solidarna Polska nie przedstawiła dotąd swojego projektu dotyczącego zmian w Sądzie Najwyższym. Jednak "ziobryści" i tak nie mogą liczyć ani na wsparcie partii Jarosława Kaczyńskiego, ani Pałacu Prezydenckiego. PiS chce bowiem uchwalić własny projekt połączony z projektem prezydenta. Celem są miliardy euro z unijnych funduszy, a stawką - sukces w wyborach. Dlatego PiS i prezydent Andrzej Duda szukają poparcia w PSL, Kukiz'15 i innych kołach parlamentarnych. Jak słyszymy, ludowcy są prawie dogadani z obozem władzy.

PiS liczy na PSL, bo nie może liczyć na własnego koalicjanta
PiS liczy na PSL, bo nie może liczyć na własnego koalicjanta
Źródło zdjęć: © EASTNEWS
Michał Wróblewski

21.02.2022 | aktual.: 21.02.2022 22:27

- PSL ma zgryz - mówi jeden z polityków PiS. - Oni z jednej strony, inaczej niż Platforma, chcą zachować się odpowiedzialnie i doprowadzić do odblokowania unijnych funduszy, po cichu szukają kontaktu z prezydentem, ale z drugiej strony wiedzą, że miliardy z UE zawsze w kampanii będą działać na korzyść władzy. Ale ostatecznie myślę, że jeśli kierownictwo PiS przyjmie poprawki PSL, to nowa ustawa o Sądzie Najwyższym przejdzie w Sejmie, a Komisja Europejska odblokuje fundusze - przewiduje rozmówca WP.

PiS liczy na PSL, bo nie może liczyć na własnego koalicjanta. Solidarna Polska - jak wynika z naszych rozmów - wyklucza poparcie dla projektów PiS i prezydenta, które radykalnie ograniczają system dyscyplinujący sędziów. "Ziobryści" proponują własny projekt, choć jest on wciąż skrzętnie skrywany.

Wedle naszych informacji nikt z PiS projektu "ziobrystów" nie widział. Nieoficjalnie z partii rządzącej słychać, że nie będzie zielonego światła dla projektu Solidarnej Polski, bo PiS chce przeforsować własny projekt - mający w założeniu doprowadzić do kompromisu z Komisją Europejską. - Wiadomo przecież, że projekt Ziobry tylko zaognia sytuację i do żadnego porozumienia by nie doprowadził - słychać w PiS.

Zobacz też: Zaskakujący sojusz. Kosiniak-Kamysz ujawnia szczegóły

Oficjalnie partia rządząca nie chce zaogniać sytuacji. - Zobaczymy, czy da się z tych projektów wypracować rozwiązania, które będą z jednej strony satysfakcjonowały naszych partnerów w Unii, a z drugiej - naszych partnerów w koalicji – mówi szef sejmowej komisji sprawiedliwości Marek Ast. Jak dodaje, "mamy orzeczenie TSUE z lipca ubiegłego roku i nie możemy nad tym przechodzić do porządku dziennego".

Słowem: PiS zdaje sobie sprawę z realiów. A te są takie, że to Komisja Europejska jest silniejsza w sporze z polskim rządem, bo to ona zdecyduje o przyznaniu nam 58 mld euro dotacji i tanich pożyczek w ramach funduszu odbudowy.

Projekt "ziobrystów" nie ma szans na procedowanie

Solidarna Polska nie chce układać się Unią. Zarząd koalicjanta PiS w tym tygodniu przedstawi projekt ustawy, która ma "gwarantować zachowanie naszych wszystkich praw podmiotowych jako państwa polskiego w obszarze wymiaru sprawiedliwości". - Pierwszy raz o tym usłyszeliśmy w sobotę, dowiedzieliśmy się o tym z konferencji prasowej - mówi polityk PiS.

Dodaje, że projekt "ziobrystów" nie ma szans na procedowanie, bo w Sejmie do pierwszego czytania zostały skierowane projekty PiS i prezydenta Dudy. - Te projekty będą scalone, prawdopodobnie z poprawkami PSL - mówi polityk PiS.

Politycy Solidarnej Polski zapowiadają, że jeśli PiS przepchnie projekt ustawy, która przeora Sąd Najwyższy, wbrew im, a z poparciem ludowców, to będzie to oznaczało wielki kryzys w koalicji. Pytani o to działacze PiS wzruszają ramionami: - A teraz nie mamy kryzysu?

Kłótnie pod namiotem

"Ziobryści" od kilku dni wytykają premierowi "historyczny błąd", prezydenta nazywają zdrajcą i mówią o swoim wstydzie z powodu głosowania na Andrzeja Dudę, domagają się też dymisji ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego. - Gorzej być nie może - uśmiecha się polityk PiS. Jak twierdzi, nikt w partii rządzącej nie zakłada możliwości wyjścia Solidarnej Polski z koalicji.

Jednocześnie politycy PiS nie kryją, iż mają świadomość, że premier wciąż będzie krytykowany przez ministra sprawiedliwości. Sytuacja jest kuriozalna, ale wszyscy się z nią pogodzili. - Oni będą tym bardziej nerwowi, im bliżej będzie do odblokowania pieniędzy z UE - mówi o "ziobrystach" polityk PiS.

Paradoksalnie koalicjanci mają dziś sprzeczne interesy. PiS-owi zależy na funduszach unijnych, a "ziobrystom" - nie. A bynajmniej nie na zasadach, jakie proponuje Unia.

Solidarna Polska wie, że odblokowanie miliardów z UE da polityczne paliwo Mateuszowi Morawieckiemu, którego Zbigniew Ziobro jest dziś największym krytykiem. Na pieniądzach bardzo zależy również prezydentowi Dudzie, w ostatnim czasie wręcz obrażanemu przez "ziobrystów".

Zbigniew Ziobro mimo to chce rozmawiać z głową państwa - jak mówi, o "żądaniach Komisji Europejskiej i groźbach niewypłacania środków europejskich należnych Polsce, jeśli chodzi o prymat polskiej konstytucji i nadrzędność nad traktatami europejskimi". Minister sprawiedliwości zaapelował do prezydenta o zwołanie Rady Gabinetowej. - Jest czymś nadzwyczajnym, że prezydent Duda, chcąc dokonać zmiany prawa, spotyka się najpierw z urzędnikami europejskimi, a nie polskimi parlamentarzystami - strofował głowę państwa lider Solidarnej Polski.

Jaka będzie odpowiedź Andrzeja Dudy? - Negatywna - mówi osoba z jego otoczenia. - Najpierw ludzie Ziobry walą w prezydenta jak w bęben za próby rozmrożenia kontaktów z Brukselą, później nazywają go zdrajcą, a teraz chcą spotkania, bo to im pasuje do ich gry? Nie ma szans. To premier z prezydentem kreują politykę zagraniczną polskiego państwa, a nie paru posłów z partii koalicyjnej - słyszymy z okolic Pałacu.

PiS chce się w końcu dogadać z Komisją Europejską

Projektu ustaw o Sądzie Najwyższym dzielą obóz władzy.

Od polityków Solidarnej Polski można usłyszeć, że nie do poparcia są przez nich takie zmiany, jak umożliwienie kierowania przez sędziów pytań prejudycjalnych do TSUE czy możliwość kwestionowania statusu sędziów przez innych sędziów. A do tego mają zdaniem "ziobrystów" sprowadzać się zmiany proponowane przez PiS i Andrzeja Dudę.

Przypomnijmy: w 2021 roku TSUE orzekł, że obsadzona z pomocą upolitycznionej KRS Izba Dyscyplinarna nie jest niezależna. Nakazał też Polsce m.in. powstrzymać izbę od rozstrzygania spraw sędziowskich. PiS nie spełnił tych orzeczeń, dlatego Komisja Europejska wstrzymała wypłatę środków z Funduszu Odbudowy.

PiS chce jednak w końcu się dogadać z Komisją Europejską i skasować system dyscyplinujący sędziów. Partii rządzącej pomoże PSL. Ludowcy chcą między innymi, żeby sędziowie z Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego przeszli w stan spoczynku.

- To jest do zrobienia - można usłyszeć w PiS.

Otoczenie prezydenta - jak słyszymy - jest w kontakcie z politykami PSL. Co ciekawe, pomysły Andrzeja Dudy na zmiany w Sądzie Najwyższym i likwidację Izby Dyscyplinarnej miały być znane w PSL, jeszcze zanim poinformowano o nich koalicjantów. Dlatego "ziobryści" są na prezydenta wściekli.

Wedle naszych informacji premier Morawiecki miał przekonywać w ubiegłym tygodniu w Brukseli liderów unijnych instytucji, że mimo ostrego sprzeciwu Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, zmiany legislacyjne dotyczące Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego na poziomie parlamentu zostaną wprowadzone - tak, by doprowadzić do kompromisu i odblokowania środków UE w ramach Funduszu Odbudowy.

- Histeria "ziobrystów" znów stawia premiera w roli umiarkowanego polityka, który zamiast krzyczeć, woli negocjować - powiedziała nam osoba bliska Morawieckiemu.

Rozmówca WP przypomina - nie bez złośliwości - że to nikt inny jak była wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska jako pierwsza mówiła o konieczności likwidacji niespełniającej swojej roli Izby Dyscyplinarnej, a "robiła to przecież pod skrzydłami Zbigniewa Ziobry".

"Ziobryści" - jak pisaliśmy po ogłoszeniu wyroku TSUE - podkreślają, że po ich stronie nie ma żadnej "histerii", a wyłącznie fakty. Urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości twierdzą, że wyrok TSUE oznacza otwarcie drogi do arbitralnego odbierania Polsce unijnych funduszy pod byle pretekstem. A na to - ich zdaniem - miał się zgodzić na szczycie RE w grudniu 2020 roku sam premier Mateusz Morawiecki.

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1391)