Wojna o pokój w koalicji. Jarosław Kaczyński tonuje nastroje
Prezes Jarosław Kaczyński delikatnie szturcha Zbigniewa Ziobrę, ale nie chce otwartej wojny w obozie władzy. Dlatego daje swoim ludziom sygnał: nie atakować się nawzajem. - Dziś Jarosław jest wicepremierem ds. bezpieczeństwa w koalicji - mówią jego współpracownicy. PiS zapowiada, że mimo wyroku TSUE będzie dążyło do porozumienia z Komisją Europejską. Kluczem ma być wspólny projekt ustawy o zmianach w Sądzie Najwyższym stworzony na bazie dwóch projektów: partii i prezydenta.
16.02.2022 17:55
- Jestem zawiedziony tym, że takie oświadczenia, jak to pana ministra Zbigniewa Ziobro, padają publicznie. To nie służy naszej wspólnej sprawie, czyli utrzymaniu suwerenności. Dziwię się panu ministrowi. Ale przechodzimy nad tym do porządku dziennego - stwierdził w rozmowie z Polskim Radiem 24 wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński.
To odpowiedź prezesa na dzisiejsze słowa ministra sprawiedliwości, który mówił o "historycznym błędzie premiera" tuż po ogłoszeniu negatywnego dla Polski wyroku TSUE.
- Więcej pouczeń nie będzie. Sytuacja wymaga spokoju i wymiany ognia w koalicji nie należy się spodziewać - komentuje jeden z polityków PiS.
- Media i opozycja tylko na to czekają. Nie można dać im satysfakcji - dodaje kolejny rozmówca.
Inny polityk PiS: - Rozmowy z Komisją Europejską trwają. Mamy nadzieję na spokojne prace w Sejmie nad projektami zmieniającymi Sąd Najwyższy. Liczymy na kompromis. Mimo wszystko.
Wrzenie po wyroku TSUE
Po tym, jak Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ogłosił wyrok oddalający skargę złożoną przez Polskę i Węgry w sprawie tzw. mechanizmu warunkowości ("pieniądze za praworządność"), w koalicji rządzącej zawrzało.
- Własną porażkę próbują przekuć w "sukces" - drwili z ludzi premiera Morawieckiego po orzeczeniu TSUE współpracownicy ministra Ziobry.
Wiceszef MSZ Paweł Jabłoński mimo to twardo przekonywał, że "zapisy, które wywalczył w grudniu 2020 roku premier Morawiecki na szczycie w Brukseli, zabezpieczają Polskę przed arbitralnym odbieraniem środków".
Politycy Solidarnej Polski twierdzą inaczej - przekonują, że Polska nadal daje się ogrywać przez Brukselę.
Oprócz szefa rządu i jego bliskich współpracowników największe ciosy zbiera minister ds. europejskich Konrad Szymański, którego dymisji domagają się m.in. wiceminister Jacek Ozdoba oraz poseł Janusz Kowalski. - To Szymański jest odpowiedzialny za ten blamaż, jemu kompletnie nic się nie udało - twierdzą "ziobryści".
CZYTAJ TEŻ: Sprzeczki w Zjednoczonej Prawicy po wyroku TSUE
Jednocześnie - jak słyszymy - politycy partii Zbigniewa Ziobro nie chcą formalnie zawnioskować o odwołanie nieskutecznego ich zdaniem ministra. - Niech premier połyka tę żabę - mówią nieoficjalnie.
I przypominają - nie bez racji - że to minister Szymański obiecał, że Polska nie straci ani eurocenta w związku z mechanizmem praworządności.
Minister ds. europejskich do tej pory ignorował ataki polityków Solidarnej Polski. Ale tym razem zabrał głos. - Każdy robi z własnym autorytetem politycznym to, co chce. Różni ludzie używają go do różnych celów. Niektórzy do tego, żeby atakować premiera własnego rządu. To jest specyficzna sytuacja – powiedział Konrad Szymański, odnosząc się do słów Zbigniewa Ziobro.
Lider Solidarnej Polski po ogłoszeniu wyroku TSUE się nie hamował. - To moment historycznych zmian w UE z obszaru wolności w obszar, w którym będzie można stosować bezprawną przemoc. To też potwierdzenie wszystkich obaw, które formułowała Solidarna Polska - powiedział minister Ziobro.
Najważniejsze pod względem politycznym słowa z ust lidera Solidarnej Polski padły wtedy, gdy stwierdził on, że premier Mateusz Morawiecki "popełnił historyczny błąd". - To premier wyraził akceptację na szczycie Brukseli w 2020 roku dla wprowadzenia tego rozporządzenia, które dziś już służy do tego, aby wywierać presję poprzez ekonomiczny szantaż na Polskę - przekonywał prokurator generalny.
- Te słowa będą cytowane równie często, jak słowa o "miękiszonie" - komentuje polityk z obozu władzy.
Inny twierdzi: - Jakby nie patrzeć, to merytorycznie Ziobro ma rację.
Przypomnijmy: jesienią 2020 roku Solidarna Polska domagała się od szefa rządu weta wobec unijnego budżetu z powodu dołączonego do niego mechanizmu "pieniądze za praworządność". Minister Ziobro w liście do premiera Morawieckiego pisał, że przyjęcie takiej zasady ograniczałoby suwerenność Polski, a także demokratyczny wybór Polaków.
Morawiecki Ziobry nie posłuchał i zasadę przyjął. Otrzymał zapewnienia z Brukseli, że mechanizm "pieniądze za praworządność" nie będzie zastępował artykułu 7 unijnego traktatu, który mówi o procedurze stwierdzenia naruszenia praworządności przez kraj członkowski, łącznie z zawieszeniem jego prawa głosu i sankcji.
Z tych zapewnień ostatecznie niewiele zostało. - Wyszło na nasze - komentują z gorzką satysfakcją politycy Solidarnej Polski.
Jak odpowiedział ministrowi Ziobro sam zainteresowany, czyli premier Morawiecki? Zachowawczo, zgodnie z linią wyznaczoną przez prezesa Kaczyńskiego. - Nie dziwię się poruszeniu pana ministra. Wyrok TSUE dotyczy wymiaru sprawiedliwości. Po drugie, fundamentalnym błędem byłoby to, gdyby ten wyrok doprowadził do niesnasek w obozie Zjednoczonej Prawicy. Jedność koalicji jest wielką wartością i byłoby błędem, gdyby została ona naruszona. Nie warto dawać się ponosić emocjom - stwierdził.
Dodał jednocześnie, że Solidarna Polska "powinna zostać w rządzie".
Polityk PiS: - Wypowiedź premiera była przemyślana, bo wszyscy spodziewali się natarcia "ziobrystów".
"Ziobrysta": - A czemu się dziwić? Mieliśmy rację. Jesteśmy dziś jak jedna pięść, mówimy jednym głosem. Twardo.
Tonować nastroje - podobnie jak premier – próbował też rzecznik rządu Piotr Mueller. "Za nami wiele skutecznie zrealizowanych reform. Udaje się to pomimo naturalnych różnic w szerokim obozie politycznym. O różnicach, szukaniu wspólnego zdania powinno dyskutować się podczas spotkań gremiów rządowych i politycznych. Inne sposoby to wspieranie planów przeciwników" - napisał minister.
Polityk z otoczenia szefa rządu: - Nastawienie jest takie, żeby łagodzić napięcia. Ignorujemy zaczepki, szukamy rozwiązań. Nie damy się uwikłać mediom w polityczną wojnę.
Polityk PiS: - Niegłupia strategia. Otoczenie premiera reaguje spokojnie, a Ziobro i jego ludzie wychodzą na pieniaczy.
Polityk Solidarnej Polski: - Nie jesteśmy żadnymi pieniaczami. Podajemy fakty, a ludzie premiera kolorują rzeczywistość. Im więcej mówimy o faktach, tym bardziej ich to boli.
Wedle naszych informacji otoczenie szefa rządu spodziewało się negatywnego dla Polski wyroku TSUE.
Jasny sygnał w tej sprawie wysłał w grudniu rzecznik generalny TSUE, który stwierdził, że Komisja Europejska może odbierać unijne fundusze państwom naruszającym zasady praworządności. "Należy oddalić skargi Węgier i Polski na system warunkowości wprowadzony w celu ochrony budżetu Unii w przypadku naruszeń zasad państwa prawnego" - napisał w opinii. TSUE podzielił opinię rzecznika. KE zatem ma już otwartą drogę do zawieszania Polsce i Węgrom unijnych funduszy.
- To, że wszyscy się tego spodziewali, nie jest dla Morawieckiego i Szymańskiego żadnym usprawiedliwieniem - mówią "ziobryści".
Premier przedstawił raz jeszcze - obszerniej - swoje stanowisko na Facebooku: "Broniłem i zawsze będę bronił prawa Polski do samostanowienia i nadrzędności polskiej Konstytucji nad prawem unijnym w obszarach nieprzekazanych UE. Niesprawiedliwy naszym zdaniem wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE nic w tej kwestii nie zmienia. Nie mogę się jednak zgodzić na wykorzystywanie tego wyroku do politycznego populizmu i nieprawdziwego przedstawiania sytuacji".
Swoje dopowiedział w Polskim Radiu 24 również Jarosław Kaczyński: - Mamy do czynienia z nadużyciem, z oszustwem ze strony władz unijnych. Ale cóż, dzieje Unii są skomplikowane, ale, generalnie rzecz biorąc, nasza obecność w Unii jest w tej chwili bardzo potrzebną dla naszej przyszłości, dla przyszłości Polski i dla przyszłości Europy.
Zmarnowana szarża prezydenta? "Prezydent chce końca tego sporu"
Rozwiązanie sporu z instytucjami unijnymi - po tym, jak nie udało się to premierowi - wziął na siebie prezydent Andrzej Duda. W Brukseli spotkał się z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen oraz szefem Rady Europejskiej Charlesem Michelem i przedstawił projekt zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym, który przewiduje likwidację Izby Dyscyplinarnej.
To jeden z koniecznych warunków - obok przywrócenia do orzekania ukaranych sędziów - stawianych przez Brukselę, by ostudzić spór i umożliwić uruchomienie środków z Krajowego Planu Odbudowy. A to może mieć ogromny wpływ na klimat wokół wiszącego nad Polską mechanizmu dotyczącego praworządności.
Swój własny projekt ws. Izby Dyscyplinarnej złożyli również posłowie PiS. Zakłada on m.in. przekazanie rozstrzygania spraw dyscyplinarnych sędziów Sądowi Najwyższemu. Izba Dyscyplinarna w myśl projektu zostałaby utrzymana, ale zajmowałaby się rozpatrywaniem spraw dotyczących adwokatów, prokuratorów i radców prawnych.
- Teraz te dwa projekty będą się ucierać w parlamencie, finalnie powstanie z tego jeden projekt ustawy - zapowiada w rozmowie z WP jeden z ważniejszych polityków PiS.
Polsce kończy się czas, bo 36 mld euro w ramach KPO musi być do końca roku zakontraktowane w co najmniej w 70 proc. Inaczej będziemy mieć duży problem z absorpcją środków z Funduszu Odbudowy.
Przełom w kwestii polskiej praworządności zależeć będzie jednak od politycznego klimatu w Warszawie. A ten jest dziś zły.
Prezes PiS zdaje sobie z tego sprawę, dlatego woli zimną wojnę niż otwarcie ognia w koalicji. - Jarosław toleruje Ziobrę, dlatego jeszcze mamy większość - mówią w PiS.
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl