Pilot wcale nie katapultował się? Dwie wersje MON ws. MiGa-29
Co działo się od momentu, kiedy w poniedziałkowy wieczór MiG-29 zniknął z radarów wojskowych do odnalezienia pilota? Wszystko wskazuje na to, że pilot myśliwca mógł wcale nie katapultować się z maszyny, ale wydostał się z niej już po tym, jak był na ziemi. Służby MON podały w tej sprawie dwie, sprzeczne informacje.
- Wszystkie okoliczności zdarzenia bada Komisja Badania Wypadków Lotniczych. W momencie, kiedy zakończy swoje prace, zbada wszystkie okoliczności, będziemy mogli przekazać informację w jaki sposób pilot wydostał się z samolotu - powiedziała dziennikarzom płk Anna Wójtowicz-Pęzioł, rzeczniczka MON.
- Na tą chwilę jest za wcześnie, by jednoznacznie stwierdzić, w jaki sposób to zostało zrobione. Wszystkie możliwości i warianty tego, w jaki sposób pilot wydostał się z samolotu, są rozpatrywane przez komisję - dodała.
Sprzeczne komunikaty
Tymczasem jeszcze w poniedziałek wieczorem, kilka godzin po wypadku, rzeczniczka MON mówiła, że pilot katapultował się przed wypadkiem - przypomina polskieradio.pl. Teraz pojawiają się nieoficjalne doniesienia, że tak nie było.
Zobacz też konferencję na miejscu wypadku
O to, czy pilot w ogóle nie skorzystał z katapulty oraz o radiolokator, który miał nie zadziałać, pytany był również wiceszef resortu obrony. - Badania muszą potrwać. Konieczne jest przejrzenie dokumentacji, dopiero później można mówić o przyczynach zdarzenia - zastrzegł Bartosz Kownacki.
Dodał, że wszystkie szczegóły sprawy zostaną przedstawione opinii publicznej najszybciej, jak będzie to możliwe. Zaznaczył, że - w jego opinii - akcja poszukiwania pilota MiGa-29 przebiegła szybko. - Ustalenie przyczyny zdarzenia wymaga z kolei czasu, a spekulacje byłyby nie na miejscu - mówił zastępca Antoniego Macierewicza.
Wleciał w las?
- Fotel jest we wraku. Potwierdzone przez dwa wiarygodne źródła - stwierdził na antenie TVN24 Wojciech Łuczak, ekspert Agencji Lotniczej Altair. To oznaczałoby, że pilot nie miał czasu, aby użyć systemu albo nie zadziałał on prawidłowo.
Jeśli jednak pilot się nie katapultował i faktycznie pozostał w maszynie, może mówić o wielkim szczęściu. Jak zauważa TVN24, taki stan rzeczy wskazuje na to, że wyszedł praktycznie bez obrażeń z wlecenia myśliwcem w las z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę.
- Trudno mi powiedzieć, co było przyczyną tego, że pilot nie użył fotela katapultowanego, gdyby potwierdziła się informacja, która do mnie dotarła - stwierdził z kolei w studiu Polsat News kpt. rez. pil. Witold Sokół, były pilot MiG-a.
- Niemożliwe, żeby był w maszynie, dlatego że procedury szkoleniowe mówią wyraźnie, procedury w lotnictwie to jest rzecz święta. Szczególnie w przypadku tego typu samolotu nie można sobie wyobrazić lądowania w tzw. przygodnym terenie - zauważył jednak w rozmowie z RMF FM inny ekspert lotniczy, Grzegorz Brychczyński. Dodał, że procedura mówi o tym, iż jeżeli pilot ma problem z silnikiem i samolot staje się niesterowny to musi się katapultować.
Lokalizator w fotelu?
W jaki system katapultowania się był wyposażony rozbity MiG-29 i czy miał nadajnik, który pomaga w lokalizacji pilota? Tego wojskowi i śledczy nie precyzują, a eksperci podkreślają, że maszyny tego typu są różnego pochodzenia i mogą mieć odmienne wyposażenie.
- Zazwyczaj jest lokalizator w fotelu pilota. Jednak w zakupionych przez Polskę modelach ich nie było. Nie sądzę, żeby zamontowano je w trakcie modernizacji - powiedział WP, były pilot i ekspert lotnictwa mjr Michał Fiszer, dzieląc się z nami wątpliwościami dotyczącymi akcji ratunkowej.
Pierwszy taki wypadek
Wojskowy samolot MiG-29 rozbił się w poniedziałek wieczorem w okolicach Kałuszyna na Mazowszu podczas lotu szkoleniowego. To pierwszy w Polsce wypadek maszyny tego typu. Za sterami siedział młody, ale doświadczony pilot, o bardzo dobrym stopniu wyszkolenia, a przed rozbiciem samolotu nie zgłaszał żadnych problemów.
28-letni pilot miał za sobą 400 godzin tzw. nalotu, z tego ponad połowę na maszynach typu MiG. Startował z tego samego lotniska, na którym miał wylądować. Około godziny 17.15 podczas podejścia maszyny na lotnisko w Mińsku Mazowieckim utracono z nią łączność. Rannego pilota i wrak maszyny po ok. trzech godzinach odnaleźli strażacy i leśnicy z Nadleśnictwa Siedlce, dzięki noktowizorom.
Wojsko ma 32 maszyny MiG-29, które stacjonują w Mińsku Mazowieckim i Malborku. To najdłużej eksploatowana - bez jakiejkolwiek katastrofy w powietrzu - maszyna w historii polskiego lotnictwa. Pierwsze tego typu myśliwce przyleciały do Polski w czerwcu 1989 r.