Duże wątpliwości ws. akcji ratowania pilota MiGa-29. Mjr Fiszer: pogoda była lepsza niż mówi dowódca
Poszukiwania rannego pilota MiGa-29 trwały niemal trzy godziny. Były pilot i ekspert lotnictwa mjr Michał Fiszer ma duże wątpliwości dotyczące akcji ratunkowej.
Jak Pan ocenia fakt, że pilota MiGa-29 służby szukały trzy godziny?
To jest dziwna sprawa. Trudno to wyjaśnić. Wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki oświadczył, że pilota szukano 80-90 minut. Także dowódca bazy mówił, że rozmawiał z pilotem półtorej godziny po zdarzeniu. Tyle że nawiązanie kontaktu telefonicznego nie oznacza jeszcze odnalezienia fizycznego. Po rozmowie jeszcze ponad godzinę go szukano. W tym czasie ranny pilot dalej leżał w zimnym lesie.
Dlaczego nie został szybko zlokalizowany?
Nie umiem tego wyjaśnić. Mamy informację, że pilot rozmawiał przez telefon. Ale dlaczego nie użył radiostacji ratowniczej, którą każdy pilot ma na wyposażeniu w kieszeni kombinezonu. Nie spotkałem się z sytuacją, żeby ktokolwiek zapomniał ją zabrać. Po katapultacji natychmiast powinien jej użyć. Dzięki temu od razu by go zlokalizowano.
Reporter Wirtualnej Polski był w bazie, z której wystartował MiG:
Czy są inne nadajniki, które powinny wskazać jego lokalizację?
Zazwyczaj jest lokalizator w fotelu pilota. Jednak w zakupionych przez Polskę modelach ich nie było. Nie sądzę, żeby zamontowano je w trakcie modernizacji.
*Dowódca bazy oświadczył, że z powodu złej pogody nie wystartował śmigłowiec ratunkowy. *
Tak, stwierdził, że nie wystartował, ponieważ była zbyt niska podstawa chmur. Minimalne warunki dla lądowania nocą dla MiGa to 250 metrów podstawy chmur, a minimalne warunki dla śmigłowca Sokół to 100 metrów. Jeśli ta podstawa faktycznie wynosiła poniżej stu metrów, to dlaczego pilot w ogóle podchodził do lądowania? To był lot szkoleniowy, więc zawczasu powinny być obowiązkowo przygotowane wcześniej dwa lotniska zapasowe, żeby mógł bezpiecznie wylądować.
Pogoda rzeczywiście była tak zła, jak mówił dowódca bazy?
Przejrzałem komunikaty meteorologiczne z tych godzin. Pogoda się pogarszała, ale była dobra. Niemożliwa jest tak szybka zmiana, by w momencie startu wszystko było w porządku, a wkrótce już było poniżej 100 metrów podstawy chmur. Pogoda była lepsza, niż świadczy o tym wypowiedź dowódcy. Być może śmigłowiec ratunkowy nie wystartował z innych przyczyn. Trzeba to wyjaśnić. To niedopuszczalne, by trzy godziny szukać rannego pilota w promieniu 10 kilometrów od bazy.
Wojskowy samolot MiG-29 rozbił się w poniedziałek wieczorem w okolicach Kałuszyna na Mazowszu podczas lotu szkoleniowego. To pierwszy w Polsce wypadek tej maszyny. Z najnowszych informacji wynika, że za sterami siedział młody, ale doświadczony pilot, o bardzo dobrym stopniu wyszkolenia, a przed rozbiciem samolotu nie zgłaszał żadnych problemów. Miejsce wypadku bada Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Pilot ma uraz stawu skokowego prawej nogo. Przeszedł już operację.