MiG-29 rozbity koło Mińska Mazowieckiego. Eksperci o bezpieczeństwie
Katastrofa samolotu myśliwskiego MiG-29 w rejonie Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Pilot zdążył się katapultować i przeżył. - Zawsze jest czynnik ludzki, a uwaga może ulec uśpieniu - mówi w rozmowie z WP dr Janusz Ślusarski ze "Szkoły Orląt" w Dęblinie.
Wieża utraciła kontakt z pilotem maszyny, kiedy podejmował on manewr do lądowania na wojskowym lotnisku. Mig-29 zniknął z radarów około 17. Rannego pilota i wrak maszyny znaleziono po ok. trzech godzinach.
- To przykra informacja, bo kilka dni temu mieliśmy wypadek śmigłowca w Dęblinie. Można powiedzieć, że nieszczęścia chodzą parami - komentuje dr Ślusarski. Szkoleniowiec z Dęblina zauważa, że MiG-29 to "nieco starsza konstrukcja", ale polskie maszyny są technicznie bez zarzutów. - Możliwa jest usterka techniczna, możliwy jest błąd pilota - jest wiele momentów, kiedy może do tego dojść - dodaje.
Zobacz też: Amerykański myśliwiec F-35 gotowy do boju
"Sinusoida w lotnictwie"
- Przyczyną może być również błąd systemowy, jak to się mówi teraz, zgodnie z procedurami NATO - stwierdza ekspert ze "Szkoły Orląt" w Dęblinie. Zastrzega, że na poziomie bezpieczeństwa w lotnictwie wszystkim zależy.
- Ale to jest zawsze jest sinusoida. Mieliśmy katastrofy w Mirosławcu oraz w Smoleńsku i po nich wprowadzono działania naprawcze. Ale później jest codzienność. Zawsze jest też czynnik ludzki. Uwaga może uleć uśpieniu. Dlatego konieczne są szkolenia, bo ludzie są tylko ludźmi - także piloci. Ale to tylko ogólne wnioski - mówi dr Ślusarski.
"Na niskim pułapie"
Grzegorz Sobczak, ekspert lotniczy i redaktor naczelny "Skrzydlatej Polski" zwraca uwagę na fakt, że pilot katapultował się na niedużej wysokości, bo podczas wypadku samolot podchodził do lądowania. - MiG-29 ma takie wyposażenie, że jest to możliwe. Piloci ćwiczą to zresztą na symulatorach - wyjaśnia.
- Taka sytuacja jest przewidziana procedurami. Chodzi wtedy tylko o to, aby pilot przeżył, bo jego wyszkolenie jest dużo droższe niż sama maszyna - mówi nam Sobczak. Dodaje też, że po katapultowaniu się pilot oddziela się od fotela i opada na spadochronie. - Trzeba pamiętać, że nadajnik pokazuje tylko orientacyjnie lokalizację pilota po wylądowaniu - mówi, pytany o długi czas poszukiwań rannego.
Nasz reporter był w Mińsku Mazowieckim:
Te maszyny latają w misjach NATO
O ocenę okoliczności wypadku koło Mińska Mazowieckiego pytamy też Wojciecha Łuczaka, wydawcę miesięcznika "Raport, wojsko, technika, obronność". Zaznacza on, że ma za mało danych, aby mówić o przyczynach, ale podkreśla, że MiG-29 to samoloty wciąż bardzo dobrze oceniane.
- Też mam o nich takie zdanie. Na misję NATO Baltic Air Policing w krajach bałtyckich, jakie maszyny wysłała Polska? Właśnie MiG-29. To sprawdzone konstrukcje wykorzystywane w wielu krajach świata. To - obok F-16 - podstawowe nasze maszyny - dodaje ekspert.
Pierwszy taki wypadek
Pierwsze, fabrycznie nowe samoloty Polska kupiła od ZSRR w 1989 r. W następnych latach wojsko otrzymało kolejne maszyny od Czechów - w zamian za śmigłowce W-3A Sokół oraz - za symboliczne jedno euro - od Niemców.
To pierwszy wypadek maszyny tego typu w polskim lotnictwie.